Autor: Jerzy Zaborski
W premierowej odsłonie kibice przecierali oczy ze zdumienia. To walczący o utrzymanie gospodarze robili z rywalami na parkiecie dosłownie to, co chcieli. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy wyniku 8:2, bo chwilę wcześniej pomylił się Tomasz Fornal.
Potem przewaga miejscowych szybko rosła. Było już 16:6, a a po „miękkim” ataku Mateusza Błasiaka, za plecy rywali, było już 20:8 i trener gości poprosił o czas.
Przyjezdni myśleli chyba tylko o tym, żeby jak najszybciej skończyć nierówną walkę i zabrać się do solidnej pracy w kolejnej partii. Z cierpienia wyzwolił ich autowy atak Damiana Domagały.
- Chłopcy chyba pomyśleli, że jak przyjechali do hali jednego z outsiderów, to gospodarze poproszą o najniższy wymiar kary – tłumaczył Sebastian Pawlik, trener SMS.
- Pamiętajmy, że rywale popełnili na początku wiele własnych błędów. Oddali nam tego seta „za darmo”, ale z pewnością wrócą do gry. Musimy na nich wywierać presję – przestrzegał swoich podopiecznych Marek Błasiak, trener kęczan.
Najwyraźniej łatwa zdobycz najwyraźniej uśpiła czujność miejscowych. Szybko zapomnieli o trenerskiej przestrodze. Owszem, na początku drugiej partii prowadzili jeszcze 5:3, po ładnym ataku Jakuba Lewandowskiego. Jednak chwilę później, po ataku Fornala zrobiło się 5:6. Dodatkowo nerwowość w szeregach gospodarzy wprowadziły kontrowersyjne decyzje sędziów. Trzeba przyznać, kęczanie stracili przez nich trzy punkty.
Gospodarze tracili dystans. Przegrywali już 7:12, czy 10:16. Po ataku Jakuba Czubińskiego zbliżyli się na 19:21, ale potem oddali jednak końcówkę.
Początek trzeciej odsłony to także koszmarna gra miejscowych, którym wpadały w pole proste piłki. Dokonywali także złych wyborów, więc przegrywali już 4:8, a przy stanie 9:18 trener gospodarzy Marek Błasiak wziął czas. Miejscowi znowu mieli krótkie odrodzenie, bo przy 17:20 to trener gości wezwał swoich chłopców na męską rozmowę. Po ataku Jakuba Lewandowskiego było 18:20, ale w końcówce kęczanie znowu łatwo tracili punkty. Seta zakończył Gandyk, który zepsuł zagrywkę przy swoim pierwszym wejściu na parkiet.
Czwartą partię znowu mocno zaczęli kęczanie, obejmując prowadzenie 6:0. Jednak ich przewaga szybko stopniała do 6:3. Miejscowi trzymali rywali na odległość trzech punktów. Jednak po ataku Hubera zrobiło się 22:21 i dla kęczan rozpoczęła się zacięta walka o przedłużenie walki do tie-breaka. Potem Huber doprowadził do remisu 23:23, ale w końcówce dobrze atakował Bartłomiej Kluth.
Początek dogrywki to wymiana ciosów. Potem KPS przegrywał 4:7, a po pomyłce Bartosza Kwolka było 7:7. Gospodarze wyszli na prowadzenie po ataku bombardiera Bartłomieja Klutha 8:7. Potem od stanu 12:9 zrobiło się 13:12. Mecz zakończył podwójny blok Mateusza Błasiaka z Jakubem Lewandowskim.
- Wróciliśmy w tym meczu z dalekiej podróży – ocenił Marek Błasiak, trener KPS Kęty. - Dla nas są to „aż” dwa punkty zdobyte kosztem zespołu z czuba tabeli.__
- W całym meczu chłopcom zabrakło przede wszystkim determinacji - stwierdził trener gości.
KPS Kęty – SMS Spała 3:2 (25:9, 20:25, 21:25, 25:23, 15:12)
KPS: Błasiak, Lewandowski, Tomczak, Kluth, Czubiński, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Toczko (libero), Chmielewski, Biegun, Gandyk.
SMS: Wach, Ziobrowski, Kozub, Kwolek, Fornal, Kochanowski, Masłowski (libero) oraz Droszyński, Busch, Domagała, Gruszczyński (libero), Niemiec, Huber, Rybicki.
Inne mecze:
AGH Kraków - Warta Zawiercie 3:0 (25:22, 27:25, 28:26)
Espadon Szczecin - Hutnik Kraków 3:0 – walkower (Hutnik wycofał się z rozgrywek)
Energa Omis Ostrołęka - Victoria Wałbrzych 1:3 (24:26, 25:23, 19:25, 18:25)
Krispol Września - AZS Stal Nysa 3:0 (25:23, 25:21, 25:20)
Camper Wyszków - Ślepsk Suwałki 1:3 (25:27, 21:25, 25:18, 25:27)