Negatywnie nastawiona do przebudowy jest część kupców, którzy obawiają się, że w górę pójdą opłaty targowe. - Budowa miałaby sens, gdyby handel odbywał się tutaj cały tydzień, a nie tylko jeden dzień. Poza tym dlaczego nie konsultowano wcześniej tej inwestycji z ludźmi, którzy tutaj handlują - oburza się Andrzej Kasolik, kupiec z Kęt. Nie sądzi, żeby lepsze warunki przyciągnęły zdecydowanie większą liczbę klientów, których nawet w tej chwili w okresie przedświątecznym jest mało. - Dwadzieścia lat handluję i jeszcze nie było tak źle. Z tego nie da się już wyżyć - twierdzi inny kupiec Krzysztof Jarzyna.
Według niego i części innych kupców wystarczyłoby utwardzenie placu, aby ludzie nie tonęli w błocie i postawienie toalet. Są jednak i tacy wśród kupców kęckich, według których to za mało, aby skutecznie konkurować z licznymi supermarketami. Radni, którzy podczas nadzwyczajnej sesji przegłosowali rezygnację z budowy, podkreślają, że też nie są przeciwni modernizacji targowiska, ale nie za kwotę 3,8 mln zł, jaką wstępnie wyliczono. Kością niezgody jest szczególnie budynek zaplecza. - Jest to potężny obiekt, który nie będzie w pełni wykorzystany - uważa radny opozycji Rafał Ficoń.
Podczas następnej sesji, kilka dni później sytuacja diametralnie się zmieniła. Było to nazajutrz po otwarciu ofert w przetargu mającego wyłonić wykonawcę. Okazuje się, że cena spadła do ok. 2,3 mln zł. - Cały czas podkreślałem, że cena zawarta w kosztorysie inwestorskim może się zmniejszyć o 30-40 procent - triumfuje burmistrz Tomasz Bąk.
Nie zgadza się z zarzutami, że inwestycja jest przejawem gigantomanii, bo w rzeczywistości powierzchnia placu targowego się nie zwiększy. Podkreśla, że dwie trzecie budynku zaplecza, który wzbudza największe emocje, będzie wykorzystana na potrzeby kupców, a jedna trzecia będzie służyć sportowcom korzystającym ze znajdujących się po sąsiedzku orlika i skateparku. Przekonuje, że o budowie targowiska urząd rozmawiał z kupcami, a między inwestycją i wysokością opłat targowych nie ma związku.
Według radnych opozycji to nie koniec sprawy. Zarzucają burmistrzowi niewykonanie pierwszej uchwały Rady Miejskiej - a był do tego zobowiązany - dotyczącej odstąpienia od inwestycji. Czekają też na ostateczne określenie kosztów przebudowy. Zdaniem Rafała Ficonia, kwota 2,3 mln zł jest za niska, co może skutkować problemami podczas realizacji projektu. - Przykładów, gdy firmy budowlane w trudnej sytuacji na rynku zaniżają ceny, by zdobyć zamówienie, a potem rezygnują, jest coraz więcej - dodaje.
Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
