Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęty. Młodzież KPS-u była jak drzemiący wulkan, więc sportowa złość w końcu eksplodowała...

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Młodzież KPS Kęty nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w I lidze siatkarzy.
Młodzież KPS Kęty nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w I lidze siatkarzy. Fot. Jerzy Zaborski
KPS Kęty z powodzeniem rozpoczął drugą rundę. Po przerwie świąteczno-noworocznej zdobył pięć punktów w czterech meczach. Odniósł dwa zwycięstwa (ostatnio w Siedlcach 3:2) i odbił się od dna tabeli I ligi siatkarzy.

Kęczanie wyspecjalizowali się w rozgrywaniu pięciosetowych spotkań. Przy szybkim tempie rozgrywek istnieje niebezpieczeństwo, że wkrótce fizycznie będą zmęczeni. Trzy z czterech styczniowych spotkań KPS kończył po pięciosetowej walce. Dwa razy udało mu się zaksięgować dodatkowy punkt, nie tylko w Siedlcach, ale także w Ostrołęce. Z kolei we własnej hali, przeciwko Krispolowi Września, rywale przeciągnęli szalę na swoją stronę. - Nie obawiałbym się o kondycję chłopców _– uważa Marek Błasiak, trener KPS. - _Przeciwnie. Gdybyśmy wcześniej rozgrywali takie spotkania, dzisiaj nasza sytuacja byłaby inna. Dla młodych chłopców, dopiero poznających smak seniorskiej rywalizacji, nie ma nic lepszego od walki pod presją wyniku. To właśnie sytuacje meczowe są najlepszą weryfikacją pracy wykonanej na treningach. Tymczasem pamiętamy, jak nasze mecze wyglądały w pierwszej rundzie. Po obiecującym początku, mieliśmy kłopot z wygraniem seta. Niby walczyliśmy, ale w końcówce rywale zawsze nas złamali. A zespół, który po raz pierwszy spotkał się na sierpniowym zgrupowaniu w Kołobrzegu, potrzebował czasu na zgranie.

Jeszcze w pierwszej rundzie KPS był głównym kandydatem do spadku. Po udanym początku drugiej rundy, znowu pojawiła się szansa uniknięcia konieczności walki w play-out. - Potrzebujemy wygranej za trzy punkty – utrzymuje Błasiak. - Owszem, cieszą wyszarpane wygrane po tie-brekach, ale w styczniowych meczach nasz dorobek powinien być o dwa, a nawet trzy „oczka” lepszy. Szkoda punktu u siebie w Wrześnią, bo to my powinniśmy byli przeciągnąć piątego seta. Ze Szczecinem przegraliśmy 1:3, ale w czwartym secie prowadziliśmy 22:17, a przegraliśmy. Przy dobrym graniu, jakie wtedy zaprezentowaliśmy, stać nas było na zwycięstwo.

Właśnie mecz przeciwko szczecinianom pokazał, że KPS wciąż jeszcze płaci frycowe. - W najtrudniejszym dla nas okresie, jeszcze w pierwszej rundzie, zawsze powtarzałem, że nie ma powodów do paniki, bo nasza praca musi przynieść efekty – uważa Błasiak. - Widziałem, że chłopcy są drzemiącym wulkanem, w których kipi sportowa złość. Wyszło na moje. Niech ta „lawa” młodości wylewa się na rywali. Pierwsze symptomy naszej przemiany można było dostrzec już na początku grudnia, kiedy przegraliśmy u siebie z Nysą - a jakże – po tie-breaku. Jednak na koniec pierwszej rundy, po pięciu setach pokonaliśmy Wyszków. Jeśli jeszcze zdołamy opanować emocje, które są podłożem własnych błędów, powinno być jeszcze lepiej. Czasem trzeba umieć poszanować piłkę, dać pograć rywalom, niech oni się pomylą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska