FLESZ - Wraca branża fitness. Czy będzie szturm klientów?

- Jako dobra żona, powinnam zabronić Andrzejowi pojechania do Gdańska, bo po tych strasznych wypadkach w `70 roku na Wybrzeżu to było w jakiś sposób ryzykowane - wspominała okres pracy nad filmem Krystyna Zachwatowicz-Wajda. - Udało mi się przezwyciężyć strach i nie stanęłam przeciwko temu, żeby Andrzej pojechał do stoczni. I tam się wszystko zaczęło.
Stoczniowcy, którzy znali wcześniejszy film Wajdy, "Człowiek z marmuru", poprosili go, by zrobił film o nich. "Człowiek z żelaza" to jedyny film, który, jak podkreślał reżyser, zrobił na zamówienie.
- Wszystko zaczęło się od tego, że Andrzej Wajda zrobił w 1976 roku "Człowieka z marmuru". Ten film, jakimś przeczuciem, kończył się w Gdańsku. To było bardzo ważnym, jakby proroczym gestem w stosunku do tego, co stało się potem w 1980 roku - mówiła Krystyna Zachwatowicz.
Fabuła filmu jest kontynuacją losów rodziny Birkutów przedstawionych w "Człowieku z marmuru" z 1977 roku. Akcja "Człowieka z żelaza" toczy się w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej podczas strajku robotników. Syn Mateusza Birkuta, Maciek Tomczyk (Jerzy Radziwiłowicz), jest robotnikiem stoczni zaangażowanym w działalność komitetu strajkowego. Dziennikarz radiowy - Winkel (Marian Opania), otrzymuje polecenie zrealizowania reportażu kompromitującego Tomczyka.
- Zdjęcia zaczęły się w styczniu, mimo że filmowiec powinien czekać do sierpnia. Wszyscy tam palą bardzo dużo papierosów, bo było strasznie zimno, wszystkim leciała para z ust - wspominała prace nad "Człowiekiem z żelaza" wdowa po Andrzeju Wajdzie, wyjaśniając, że gdyby reżyser odłożył pracę o kilka miesięcy, film nigdy by nie powstał, w grudniu 1981 roku wprowadzono bowiem stan wojenny.
Na fali odwilży polskiego sierpnia `80, możliwe stało się zaprezentowanie filmu w zagranicznym konkursie. Właśnie o tych przemianach jest film Andrzeja Wajdy - opowiada o narodzinach opozycji w sercu socjalistycznej stoczni.
- Zakłady pracy wysyłały telegramy, delegacje do ministerstwa kultury, żeby wysłać film do Cannes - wspomina Zachwatowicz.
27 maja 1981 r. podczas 34. Festiwalu Filmowego w Cannes Andrzej Wajda odebrał Złotą Palmę, a także Nagrodę Jury Ekumenicznego za "Człowieka z żelaza". Jury nagrodziło "film otwierający nowe perspektywy w sztuce filmowej". Fakt, że film nosi cechy dokumentu, był jednym z powodów przyznania mu Złotej Palmy, a konkurentami filmu Wajdy były wówczas takie filmy jak "Mefisto" Istvana Szabo czy "Rydwany ognia" Huga Hudsona.
- Wszyscy byli szalenie życzliwi, wróciliśmy w uczuci triumfu - dodaje Krystyna Zachwatowicz.
W Polsce premiera "Człowieka z żelaza" odbyła się w lipcu 1981 r. Ale wcześniej w czerwcu film był pokazywany na organizowanych spontanicznie pokazach w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Poznaniu.
- Projekcje zaczynały się o 6 rano, bo była tylko jedna kopia - wspomina Krystyna Zachwatowicz.
Projekcji cyfrowo zrekonstruowanego filmu Wajdy towarzyszyło w kinie Kijów spotkanie z Krystyną Zachwatowicz-Wajdą oraz nagranie spotkania online z Jerzym Radziwiłowiczem przeprowadzone przez filmoznawcę Łukasza Maciejewski.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- W tych znakach zodiaku łatwo się zakochać
- Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski Nastolatek
- Co za luksusy! Oto najdroższe mieszkania na sprzedaż w Krakowie
- Drapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica Krakowa
- Kraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!