Drewniana konstrukcja więźby dachowej zabytku jest tak zniszczona, że w każdej chwili może runąć. Jak wynika z zakończonych w minionym tygodniu inżynierskich ekspertyz, poważnie zachwiana jest statyka dachu kościoła.
Na ratowanie klasztoru, lokowanego przez św. Kingę, siostry nie mają pieniędzy. W ich znalezienie zaangażował się burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń.
Burmistrz wierzy w siłę modlitw, ale wspiera ich moc konkretnymi działaniami. Już rozmawiał
na temat pilnej potrzeby ratowania klasztoru z marszałkiem Małopolski i parlamentarzystami.
Pieniędzy na ratowanie zabytku potrzeba tak dużo, że musi być stosowny zapis w budżecie państwa. Chodzi o kilkanaście milionów złotych. Liczy się przy tym czas - bowiem inżynierowie szacują,
że konstrukcja nie wytrzyma więcej niż dwa lata.
Zakonnice bardzo długo nie zdawały sobie sprawy z zagrożenia.
Dachy klasztornych zabudowań wyglądają bowiem normalnie. Niebezpieczeństwo ujawniło się nagle. Drewniane konstrukcje więźby dachowej - przy potrąceniu ramieniem przez jedną z sióstr zakonnych - okazały się kompletnie spróchniałe.
Wszystkiemu winna jest woda. Krople deszczu przedostawały się przez miedzianą blachę, którą pokryto dachy na przełomie wieków XVI i XVII. Blacha była solidna, ale niestety nie pancerna.
Wokół klasztoru przetaczały się wojny - kule z broni palnej, które nie o mijały świątyni podziurawiły dach. Teraz wiadomo, że najgroźniejsze okazały się kule wojsk austro-węgierskich i rosyjskich, toczących tu zaciekłe boje podczas I wojny światowej.
Farba, którą po wojnie wielokrotnie pokrywano dachy zasklepiła małe otwory, przez które mogła przeciekać woda.
Prowizorka okazała się trwała, nie na tyle jednak, aby po kilkudziesięciu latach nadal chroniła belki więźby dachowej, zwłaszcza w świątyni pod wezwaniem Trójcy Świętej.
- Remont zabytkowych budynków klasztoru klarysek trwa już wiele lat i pochłania miliony złotych
- mówi Marian Cycoń, burmistrz Starego Sącza. - W zakresie prac renowacyjnych nie uwzględniono jednak dachów.
Teraz eksperci orzekli, że dachy klasztoru i jego świątyni nie wytrzymają dłużej niż dwa lata.
Matka ksieni Teresa Izworska mówi, że nadzieja w Bogu i ludziach. Zakonnice modlą się o cud.