- Trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, pierwsza, druga, trzecia, czwarta i siódma lokata w zawodach pucharowych, piąta pozycja w mistrzostwach globu w Paryżu, akademickie wicemistrzostwo świata w Szanghaju oraz tytuł mistrzyni Polski - to Pani najlepsze wyniki w mijającym roku. Jaki on był dla Pani pod względem sportowym?
- Najlepszy w karierze. Wprawdzie dwa lata temu w Gijon zdobyłam wicemistrzostwo świata - i jest to mój największy dotychczasowy sukces - ale miniony sezon był dla mnie zdecydowanie najlepszy. Zwłaszcza pod względem regularności. Jestem z niego bardzo zadowolona. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego. Trzecie miejsce w „generalce” Pucharu Świata - to mój najlepszy wynik w karierze. W dodatku obyło się bez kontuzji. Cóż więcej mogę chcieć?
- Zdołała Pani już odpocząć po trudach sezonu?
- Tak naprawdę nie miałam czasu na odpoczynek, bo byłam zajęta prowadzeniem zajęć, między innymi w Hiszpanii. W połowie grudnia byłam w Barcelonie, gdzie przez tydzień miałam warsztaty z hiszpańską kadrą we wspinaczce na czas - kilkoma zawodnikami i jedną zawodniczką. Otrzymałam imienne zaproszenie z tego kraju i... solidną zapłatę. Po raz pierwszy sama prowadziłam takie zajęcia. Święta spędziłam między innymi z siostrą-bliźniaczką Sylwią, która także się wspina, ale po skałkach i nie startuje w zawodach. W środę odwiozłam ją na lotnisko, bo wróciła do Niemiec, gdzie od października 2015 roku mieszka i trenuje.
- Jakie ma Pani najbliższe plany sportowe?
- Od 7 stycznia we Wrocławiu będę prowadzić warsztaty z dziećmi - czternastoma dziesięciolatkami z całej Polski. Pomysł powstał z inicjatywy jednego z wrocławskich trenerów. Być może następne warsztaty odbędą się gdzie indziej, na przykład w Warszawie czy Krakowie.
- Kiedy rozpocznie Pani występy w kolejnej edycji Pucharu Świata?
- W weekend 22-23 kwietnia w Chinach. Najpierw wystartuję w Chongqing, gdzie w tym roku byłam druga, a tydzień później w Nanjing, gdzie zajęłam siódme miejsce. Wcześniej jednak polecę do Tokio, gdzie 16 kwietnia wystąpię w pokazie i zawodach z udziałem tylko czterech zaproszonych przez gospodarzy zawodniczek. Obok mnie będą to dwie Rosjanki, zdobywczyni Pucharu Świata Julia Kaplina oraz mistrzyni i rekordzistka świata Anna Cyganowa, a także wicemistrzyni globu, Francuzka Anouck Jaubert. Wśród zaproszonych zawodników jest mój kolega klubowy, mistrz świata Marcin Dzieński. Po raz pierwszy w Tokio będzie ściana do bicia rekordu świata.
- Tokijska impreza to zapewne efekt przyznania w tym roku przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski wspinaczce sportowej statusu dyscypliny olimpijskiej, która w igrzyskach zadebiutuje właśnie w stolicy Japonii w 2020 roku.
- Tak. Wspinaczka sportowa w tym kraju dopiero raczkuje. Nie ma tam zawodników na wysokim poziomie. W kwietniu Japończycy urządzą sobie tam małe mistrzostwa Tokio. My będziemy startować osobno.
- Podjęła Pani już decyzję, czy będzie rywalizować o prawo występu w igrzyskach w Tokio? Bo to wiąże się z długimi przygotowaniami do nich.
- Podejmę ją dopiero po przyszłorocznym sezonie. Będzie ona zależeć od wyników, jakie osiągnę i od tego, jaka będzie formuła zawodów, jak wyglądać będą eliminacje do igrzysk olimpijskich. Na razie wiadomo, że w Tokio ma rywalizować po 20 zawodniczek i zawodników w formacie łączonym, czyli w boulderingu, czasówce i prowadzeniu. Pytanie, jak będą połączone te konkurencje? Decyzje w tych sprawach mają być podjęte na początku marca. Po sezonie rozstrzygnę więc, czy nadal będę się specjalizować w czasówce, czy też będę trenować wszystkie trzy konkurencje. To będzie bardzo trudna decyzja.
- Ale marzy Pani o występie na igrzyskach olimpijskich?
- Oczywiście super być olimpijczykiem. Wspinacze są zafascynowani możliwością startu na igrzyskach. Wiem, że Kaplina i Cyganowa będą się przygotowywać do występu w Tokio. Ja na razie poczekam z podjęciem decyzji.
- Jakie inne imprezy, oprócz Pucharu Świata, czekają Panią w przyszłym roku?
- Najważniejsze będą mistrzostwa Europy, które odbędą się na początku lipca prawdopodobnie we Włoszech. Drugim priorytetem dla mnie będzie start w trzeciej dekadzie lipca w Światowych Igrzyskach Sportowych, czyli World Games, we Wrocławiu. Potem czekają mnie kolejne zawody o Puchar Świata, w szkockim Edynburgu (gdzie w 2010 roku Buczek została mistrzynią świata juniorek we wspinaniu na czas - przyp.), włoskim Arco, w Chinach. Dokładny kalendarz zawodów nie jest jeszcze gotowy.
- Ma Pani w swojej kolekcji wiele sukcesów. Na co liczy w przyszłym roku?
- Na pewno na podium, zwłaszcza w mistrzostwach Europy i World Games.
- A co czeka Panią w nowym roku oprócz zawodniczych startów i zajęciami z dziećmi?
- Być może rozpocznę współpracę z kadrowiczami z Hiszpanii, bo oni są tym bardzo zainteresowani. Jeździłabym na ich zgrupowania oraz uzgadniała korespondencyjnie z trenerami sprawy związane ze wspinaczką. W tym roku na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie obroniłam pracę magisterską na temat wpływu odżywiania na wyniki we wspinaczce sportowej. Teraz pracuję jako dietetyk i trener personalny w Krakowie. Bardzo mi zależy na tym, żeby się rozwijać jako dietetyk sportowy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska