MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kochliwy Stach

Artur Drożdżak
Stach W. z zawodu malarz, uczynił ze swojej biedy atut tak poważny, że litościwe panny chciały go żywić, ubierać, finansować, a potem poślubić. On zgadzał się na wszystko, a gdy już zaspokoił swoje materialne, a potem seksualne pragnienia oświadczał zdumionym pannom, że owszem kocha je wszystkie, ale ze ślubu nici, bo żonę już jedną posiada. O jedną za dużo.

W meldunku, który podkomisarz Franciszek Prokop sporządził 8 sierpnia 1929 r. dla sądu zawarł istotę matrymonialnych i finansowych pretensji, jakie miała Stanisława G., lat 27, zamieszkała przy ul. św. Kingi 9 w Krakowie.

- Podejrzany 29-letni Stach W. podstępem wyłudził od kobiety pieniądze i w każdy dzień prosił ją o kolejne datki, bo nie miał z czego żyć. Przy czym używał Stanisławy G. cieleśnie pod przyrzeczeniem małżeństwa- pisał kierownik komisariatu.

Ustalono, że Stach W. był przez miesiąc utrzymankiem ufnej pokrzywdzonej, a wezwany do wyrównania krzywd oddał tylko półbuciki lakierowane i koszulę, którą G. mu kupiła, a pieniądze przehulał. Okazało się, że obiecywał kobiecie żeniaczkę, potem przyznał się, że już posiada żonę, w końcu zaproponował G. życie bez ślubu na co się nie zgodziła.

- Żonę mam, ale z nią nie żyję- przekonywał mało skutecznie. Miał też namówić Stanisławę G., by zrobili sobie zdjęcie ślubne, które wysłał do jej krewnych w Ameryce. Liczył, że przyślą gotówkę uradowani nowiną, że Stasia już panną nie jest. Odpowiedzi zza oceanu nie było, więc, co typowe dla matrymonialnych oszustów, Stach W. zniknął bez pożegnania.

Usłyszano o nim rok później z ust Stefanii R. z Wieliczki. Podawał się jej za akademika, był ujmujący, dowcipny i biedny. Obdarzyła go wdziękami swojego bujnego ciała, dała 300 zł na ważny egzamin na Uniwersytecie Jagiellońskim i gościła przez 5 miesięcy tym bardziej, że po egzaminie miał rzekomo objąć rządową posadę we Lwowie.
Z obietnic się nie wywiązał i pod nieobecność lubej zniknął zabierając - jak napisano w protokole policyjnym- pierzynę i alpagowe nakrycie stołowe. Wcześniej jeszcze namówił Stefanię R., by zrobili sobie zdjęcie w stroju ślubnym i wysłał jej niedoszłemu teściowi z Borzęcina. Wyłudził od niego 1000 zł, że niby potrzebuje gotówki a conto posagu na nowej drodze życia z jego córką.

Stefania R. przebolała stratę rzeczy i pieniędzy, ale nie darowała zniewagi, że ją opuścił bez ślubu. Wytropiła zbiega w Krakowie i to w towarzystwie Janiny H., po czym siłą doprowadziła na policję. Wtedy okazało się że i Janina H., z zawodu służąca, też padła ofiarą oszusta i zaczęła finansować jego zachcianki litując się nad jego trudnym, życiowym położeniem. Obu kobietom serce pękało, gdy Stanisław W. trafił za kratki, ale uznały, że innego wyjścia nie było.

Stanisław W. do winy się nie przyznawał. - Kobietom mówiłem, że jestem żonaty i godziły się być moimi kochankami- zaklinał się. Potwierdził, że pieniądze tylko pożyczał, a zdjęć ślubnych miały się domagać same kobiety.

Sąd nie uwierzył w opowieści kochliwego Stacha i skazał go na 4 miesiące więzienia. Uznał bowiem, że zakochane panny mogą pleść różne rzeczy, niekoniecznie zgodne prawdą, ale zachowane zdjęcia Stacha w ślubnym garniturze świadczą, że tylko oszukane kobiety i zaślepione fałszywymi obietnicami miłości mogły się zgodzić na taki cyrk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska