Wykonawca odcinka autostrady z Wierzchosławic do Krzyża ponad rok temu porozumiał się z powiatem w sprawie korzystania z jego drogi, aby dowozić nią materiał na budowaną A4. Na poczet naprawy ewentualnych zniszczeń wpłacił do kasy starostwa 1,1 mln zł.
- Firma mogła korzystać z niej do woli, umożliwiając mieszkańcom jedynie dojazd do pól - wyjaśnia Leszek Łątka, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg.
Ponad 2-kilometrowy odcinek początkowo miał być zdany 1 maja, jednak wobec przeciągających się prac przy autostradzie stało się to ostatecznie 1 października. Powiat rozpisał już nawet przetarg i wyłonił wykonawcę, który na dniach miał wejść na rozjeżdżoną drogę i ją wyremontować. Nie zdążył jednak.
Kilka dni temu na drodze pojawiły się bowiem maszyny firmy Dragados, które najpierw sfrezowały resztki asfaltu, a potem zaczęły wybierać jej podbudowę, miejscami nawet na głębokość metra i wywozić ją do utwardzenia własnych dróg przy A4.
- Zdążyliśmy ich powstrzymać w momencie, gdy asfalt zniknął doszczętnie z 700 metrów drogi, a podbudowa z jednego pasa półkilometrowego odcinka - mówi dyrektor Łątka.
Na miejsce wezwano policję. Funkcjonariusze nakazali zaprzestanie dalszej rozbiórki drogi. Niewykluczone, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
- Próbowałem u wykonawcy autostrady wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi, jednakże w firmie zbyto mnie słowami: "Możecie skarżyć nas po sądach, ale my mamy dobrych prawników; będzie się to ciągnąć latami, a i tak nic nie wywalczycie" - opowiada starosta Kras.
Naprawa drogi, według szacunków z 1 października, miała kosztować ok. 800 tysięcy złotych. Teraz trzeba ją miejscami całkowicie odbudować. Drogowcy szacują, że może być to wydatek nawet 3 mln zł.
W firmie Dragados nikt nie chciał wczoraj wypowiedzieć się w powyższej sprawie. - Nie udzielamy żadnych informacji - usłyszeliśmy jedynie w polskiej centrali hiszpańskiego wykonawcy A4.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!