Mowa o 16 nieustraszonych facetach, służących w Grupie Interwencyjnej Służby Więziennej. Udało się nam porozmawiać z ich szefem o kulisach pracy tej jednostki specjalnej. Łukasz, średniego wzrostu, mocno zbudowany, krótko ostrzyżony, od 12 lat w służbie więziennej. Brał udział w niejednej akcji.
- Raz zostałem doceniony przez przełożonych, gdy uratowałem w Nowym Sączu życie więźnia, który przeciął sobie tętnicę szyjną używając do tego zaostrzonego denka puszki od konserwy. Uciskałem mu tętnicę kilka minut i tamowałem tryskającą z rany krew do czasu przyjazdu karetki - opowiada. Wcześniej cztery razy podejmował fizyczne interwencje w sprawie tego więźnia, ale dopiero piąta była tak dramatyczna. Na szczęście skończyła się sukcesem. - Ten mężczyzna żyje, słyszałem, że już wyszedł na wolność po odbyciu kary – przyznaje Łukasz.
Praca w Służbie Więziennej ma swoją specyfikę. Zamknięte pomieszczenia, system zabezpieczeń, kraty, alarmy, „pensjonariusze”, którzy stanowią dużą grupę ryzyka. Zdarzały się w więzieniach bunty osadzonych, ucieczki z cel, przejawy agresji, przemoc. Dlatego w takich sytuacjach interweniowali specjalnie przeszkoleni funkcjonariusze. Po 2010 r. sformalizowano nieetatową strukturę i we wszystkich województwach w Polsce utworzono GISW, także w Małopolsce i części woj. świętokrzyskiego. Swoją siedzibę mają w Nowym Sączu. Decyzja o takiej lokalizacji została podjęta ze względu na głośne procesy w tamtejszym sądzie, m.in. w sprawie zabójstwa trójmiejskiego bossa półświatka Andrzeja K. ps. Pershing oraz gangu zabójców Władysława Ch. ps. Al Capone. Aresztowanych trzymano w sądeckim więzieniu, które jest połączone z gmachem sądu.
Początki grupy to były szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia. Trafili do niej ludzie, którzy mieli też doświadczenia pracy w policji lub wojsku. Niektórzy trenowali sztuki walki. Zaczęła się codzienna praca. GISW wkraczał do akcji nie tylko, gdy jeden z więźniów stwarzał zagrożenie dla innych lub siebie. Sporo pracy mieli też przeprowadzając kontrolę w aresztach. Dokonywali przeszukania cel w poszukiwaniu ukrytych, niebezpiecznych przedmiotów, pomagali innym strażnikom zwracać uwagę na potencjalne zagrożenia i doradzali im, jak ich uniknąć.
Test MultiSelect - przykładowe pytania testu psychologicznego do policji
- Zdarzało się też, że na prośby sądów wyręczaliśmy policję w konwojach niebezpiecznych osadzonych. Braliśmy także udział w przewożeniu świadków koronnych - przyznaje Łukasz. Bywały też nietypowe akcje np. pilnowanie więźnia skazanego na wieloletnie więzienie, który chciał wziąć udział w pogrzebie bliskiego członka rodziny. Cmentarz był na drugim końcu kraju, teren nieznany, a ryzyko duże, bo więzień miał kontakty z gangiem, którego członkowie mogli się pokusić o próbę uwolnienia dawnego kolegi.
Poziom wyszkolenia ludzi z GISW jest dziś taki, że to oni uczą innych. Jeden z nich ostatnio odszedł do służby w wojskowej jednostce specjalnej komandosów z Lublińca. Funkcjonariusze Służby Więziennej nawiązali współpracę z grupami interwencyjnymi Straży Granicznej, Centralnym Biurem Śledczym, policyjnymi antyterrorystami i pokazują im, jak bezpiecznie należy interweniować, by obezwładnić więźnia, którzy szaleje w wieloosobowej celi i w każdej chwili może sięgnąć, po znajdujące się w niej sprzęty. Tak uzbrojony stwarza olbrzymie niebezpieczeństwo. Podczas każdej takiej akcji nie tylko uważają, by uniknąć urazów ze strony agresywnego osadzonego, ale też dbać o jego bezpieczeństwo. Są i inne zagrożenia.
- Nigdy nie wiemy, czy osoba wobec której podejmujemy interwencje nie jest nosicielem wirusa żółtaczki lub HIV. Działamy z przekonaniem, że i z tej strony możemy być narażeni na niebezpieczeństwo - mówi Łukasz.
Ludzie z GISW brali też udział w zabezpieczaniu piłkarskiego Euro. Tym bardziej, że w celach byli kibole. Mogli różnie reagować po przegranym meczu tej czy innej reprezentacji. Bunt wtedy gotowy.
- Mamy również pewne sukcesy w wyłapywaniu więźniów, którzy nie wrócili z przepustki, uciekli z pracy poza murami aresztu lub zbiegli z konwoju - opowiada Łukasz. Jego ludzie mają przewagę nad policjantami biorącymi udział w takich poszukiwaniach zbiega.
- My, ze współpracy z funkcjonariuszami Służby Więziennej, gdzie ostatnio przebywał osadzony, potrafimy szybko ustalić, kto go odwiedzał, z kim się kontaktował, gdzie może szukać pomocy poza murami. Gdy odbywał wieloletni wyrok była okazja, by go dobrze poznać. Policjanci nie mają tej wiedzy- nie kryje. Potwierdzają to statystyki. W ciągu prawie pięciu lat działania GISW jej ludzie brali udział w zatrzymaniu ponad 20 zbiegów. - Jednego ujęto w Krośnie, 100 km od miejsca ucieczki, innego zatrzymano w krakowskim parku, kolejnego dopiero po siedmiu miesiącach poszukiwań.
- Najdłuższy bezpośredni pościg odbył się w 2011 r. i trwał pięć dni - potwierdza mjr Tomasz Wacławek, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!