Okres wypowiedzenia upłynie za dwa tygodnie. Po tym czasie kopalnia przejmie obsługę ruchu turystycznego. - Chcemy nadal współpracować ze spółką, jednak na innych warunkach niż do tej pory - mówi Krzysztof Zięba, szef Kopalni Soli w Bochni.
O tym, że w uzdrowisku nie dzieje się dobrze, nieoficjalnie mówiło się od dawna. Problemy były nie tylko z regulowaniem bieżących płatności wobec kopalni, ale i z wypłatą pensji pracownikom spółki. Zamiast pełnego wynagrodzenia dostawali tylko niewielkie zaliczki. Kłopoty z uzyskaniem pieniędzy mieli także pracownicy kopalni, którzy świadczyli usługi dla uzdrowiska. W tym przypadku na pieniądze czekali nierzadko po kilka miesięcy.
Krzysztof Zięba wspominał już w ub. roku o wypowiedzeniu umowy. Wtedy jednak sytuację udało się załagodzić. Uzdrowisko zapłaciło część najpilniejszych zaległości. W tej chwili na takie rozwiązanie się nie zdecydowano. Zaległości spółki wobec kopalni (dzierżawa podziemnych i naziemnych obiektów żupy) według naszych nieoficjalnych informacji sięgają kilkuset tysięcy złotych i powstawały w ciągu kilku miesięcy.
Na wypowiedzenie umowy spółce szef kopalni zdecydował się w piątek po południu. - To była jedna z trudniejszych decyzji, jakie musiałem podjąć w ciągu sześciu lat kierowania kopalnią - mówi Krzysztof Zięba.
O szczegółach jednak nie chce opowiadać. Zdradza jedynie, że wcześniej wielokrotnie upominał się o należności. Od połowy lutego (po okresie wypowiedzenia) obsługę ruchu turystycznego przejmie kopalnia. - Chcemy współpracować nadal, choćby przy organizacji dużych imprez - przekonuje.
Deklaruje także, że jest gotowy przejąć pracowników uzdrowiska, którzy zajmowali się obsługą ruchu turystycznego.
Adam Mazurkiewicz, prezes spółki uzdrowiskowej (w listopadzie zastąpił na tym stanowisku Wiesławę Urban) nie chciał wczoraj z nami rozmawiać. W sprawie powstałej sytuacji przesłał tylko oświadczenie. Przyznaje w nim, że uzdrowisko otrzymało pismo o wypowiedzeniu umowy dzierżawy i informuje, że w tej sprawie zostało zwołane pilne zgromadzenie wspólników. Co na nim postanowiono, nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że wczoraj do godz. 14 (do tej pory pracuje kopalnia) przedstawiciele spółki nie skontaktowali się z szefem żupy.
Spółka Uzdrowisko Kopalnia Soli Bochnia powstała w 1995 roku. Powołano ją, by usprawnić ruch turystyczny. W 2001 roku, w wyniku prywatyzacji, przetarg na nabycie udziałów wygrał Zbigniew Urban, były współwłaściciel Telefoniki (kilkakrotnie na liście najbogatszych ludzi w Polsce wg Wprost). Na początku był on posiadaczem ponad 50 proc. udziałów. Z czasem swój pakiet powiększył do 76 procent. Ostatnia zmiana nastąpiła siedem lat temu.
To zbiegło się w czasie z innym poważnym zakupem, jakiego dokonała rodzina Urbanów. Odkupili oni od spadkobierców Goetzów piękny pałac w Okocimiu. Mający już wtedy spore doświadczenie w branży hotelarskiej (w rękach rodziny jest rezydencja "Villa Marilor" w Zakopanem i hotel "Sutoris" w Bochni) przedsiębiorcy postanowili odrestaurować architektoniczną perełkę i stworzyć w niej piwne SPA, centrum konferencyjne i pięciogwiazdkowy hotel.
Urbanowie nie przypuszczali pewnie, że ta inwestycja przysporzy im jednak tylu problemów. Koszty remontu pochodzącego z XIX wieku zabytku zdecydowanie przekroczyły założony budżet. Mało tego - inwestycja, ze względu na swój zabytkowy charakter, musiała być remontowana pod nadzorem konserwatora zabytków.
W maju ubiegłego roku dyrektor finansowy uzdrowiska zapewniał nas, że na remont pałacu wydano 40 mln zł - dodając, że to na pewno jeszcze nie koniec wydatków. Terminów oddania odrestaurowanego pałacu było już kilka. Ostatni - w minione wakacje - tak jak poprzednie, nie został dotrzymany.
Nieoficjalnie mówi się, że problemy uzdrowiska mają związek z brzeską inwestycją. Ani ze Zbigniewem Urbanem, ani z jego małżonką nie udało się nam wczoraj skontaktować.
Pałac, który pochłonął dziesiątki milionów
Pałac Goetz-Okocimskich to jeden z cenniejszych zabytków Małopolski, zajmujący szczególne miejsce wśród polskich rezydencji.
Został wybudowany pod koniec XIX wieku przez Jana II Albina Goetza-Okocimskiego, właściciela miejscowego browaru, oraz jego żonę hr. Zofię z Sumińskich. Obiekt, na który składa się zespół budynków, ma formę podłużną i nieregularną, cechuje go bogaty wystrój architektoniczny i plastyczny. Dekorację zewnętrzną pałacu tworzą cokoły, pilastry, gzymsy i attyki. Wnętrza zdobią z kolei: drewniane okładziny, szafy wbudowane w ściany, podłogi z wzorzystego parkietu, kasetonowe stropy, marmurowe kominki, oryginalne piece. Nie brakuje tu także terakotowych fliz, luster oraz wspaniałych drewnianych schodów, które prowadzą z hallu na piętro. Wystrój dopełniają: metalowe balustrady, lampy, kraty i okucia drzwi. Do pałacu przylega kaplica, którą zdobią z kolei marmurowe okładziny ścian.
Cały kompleks pałacowych budynków rozlokowany jest w rozległym, malowniczym parku utrzymanym w stylu angielskim. Zajmuje on obszar 13 hektarów. Park przylega do 23-hektarowego kompleksu leśnego. Jest to niezwykle interesujący ogród botaniczny i dendrologiczny. Rośnie w nim bowiem wiele gatunków pospolitych i egzotycznych drzew oraz krzewów.
Zobacz zdjęcia pałacu Goetzów zrobione w sierpniu 2012 roku
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
