FLESZ - Firmy w tarapatach z powodu epidemii. Nadchodzi fala zwolnień
- Do 14 kwietnia w całej Polsce przedsiębiorcy złożyli ponad 650 tys. wniosków o pomoc z tarczy. Przeszło 500 tys. z nich dotyczy zwolnienia ze składek ZUS, ponad 100 tys. to wnioski o świadczenie postojowe dla samozatrudnionych, a ponad 10 tys. to wnioski o świadczenie postojowe dla zleceniobiorców – wyjaśnia Anna Szaniawska, rzeczniczka małopolskiego ZUS.
W Małopolsce o wsparcie państwa w celu utrzymania miejsc pracy wystąpiła już niemal co trzecia mała i średnia firma. W Krakowie z powodu koronakryzysu w tragicznej sytuacji znalazło się ok. 60 tysięcy spośród 146 tys. zarejestrowanych przedsiębiorstw; w większości są to firmy mikro, zatrudniające do 9 osób (ale przeważnie tylko samego właściciela). Tysiące zawiesiło działalność w oczekiwaniu na lepsze czasy. Reszta próbuje przetrwać w oczekiwaniu na środki z rządowej tarczy.
Na razie do mikrofirm trafiły jedynie pożyczki (5 tys. zł, z możliwością umorzenia, jeśli zachowane zostanie miejsce pracy), teraz dojdą do tego świadczenia postojowe – po 2 tys. zł na zatrudnionego.
Kraków: na początek po 2 tys. zł na głowę dla 8,5 tys. przedsiębiorców, głównie samozatrudnionych
W samej Małopolsce pieniądze na wypłatę postojowego – w sumie 16,9 mln złotych – trafi w środę do prawie 8,5 tys. podmiotów. Przedsiębiorcy spod Wawelu wykazali się przy tym wyjątkowym refleksem w składaniu wniosków i w efekcie Kraków należy do trzech miast w Polsce, w których pomoc uzyskana na ten cel jest najwyższa – wynosi niemal 9,6 mln złotych (środki trafią tu do ponad 4,9 tys. firm).
Oddział ZUS w Nowym Sączu przeleje w środę ponad 3 mln zł do 1508 firm, oddział w Chrzanowie – 2,.1 mln zł do 1042 firm, a oddział w Tarnowie nieco ponad 2 mln zł do 991 firm.
Anna Szaniawska podkreśla, że najsprawniejszą i najszybszą obsługę wniosków zapewnia Platforma Usług Elektronicznych (PUE) – ZUS gorąco zachęca do korzystania z niej, zwracając uwagę, że ponad 80 proc. złożonych w ten sposób dokumentów zostało rozpatrzonych automatycznie.
Z kolei w małopolskim WUP oraz powiatowych urzędach pracy największą popularnością wśród przedsiębiorców cieszą się dopłaty do wynagrodzeń. - Telefonów w tej sprawie oraz w ogóle wszystkich związanych z pomocą w ramach tarczy jest mnóstwo, tysiące na godzinę, zarówno do nas jak i powiatowych urzędów – przyznaje Jan Gąsienica-Walczak, dyrektor WUP w Krakowie. Wyjaśnia, ze w celu usprawnienia obsługi przedsiębiorców skierował do infolinii wszelkie dostępne siły.
- Nieustannie szkolimy pracowników z rozwiązań tarczy i informujemy ich na bieżąco o zmianach, by mogli kompetentnie odpowiadać na wszelkie pytania zainteresowanych – zapewnia dyrektor. Dodaje, że w ostatni piątek na próbę zadzwonił na infolinię - udało mu się za trzecim razem „dobić” do konsultanta i uzyskać potrzebne informacje. – Trzeba tu pewnej cierpliwości, bo – jak wspomniałem – w jednej chwili potrafi próbować się dodzwonić setki osób – wyjaśnia Jan Gąsienica-Walczak.
Koronakryzys w Małopolsce: uniknąć tsunami
Statystyki wszystkich urzędów pracy w Małopolsce wskazują jednoznacznie, że firmy w regionie zaczęły z końcem marca zwalniać pracowników z powodu kryzysu wywołanego obostrzeniami wprowadzonymi przez rząd w celu powstrzymania epidemii koronawirusa. Tuż przed końcem marca zamiar grupowego zwolnienia 611 pracowników zgłosiło Grodzkiemu Urzędowi Pracy w Krakowie osiem firm, w tym dwie wielkie sieci handlowe, dwie średnie spółki hotelarskie oraz cztery małe firmy z różnych branż. Kolejne 1400 etatów (nie wiadomo, ile w samym Krakowie) zredukować postanowiły cztery duże spółki (w tym dwie handlowe) z siedzibą w Warszawie.
W pierwszych dniach kwietnia zamiar grupowego zwolnienia 255 osób zgłosiły GUP dwie kolejne firmy. Aż 155 z około 200 pracowników odprawia firma instalacyjna, kolejnych 90 – duża krakowska hurtownia spożywcza. Teraz dołączyła do niej firma prowadząca w Krakowie call-center: pozbywa się aż 93 ze 117 pracowników. W pozostałych urzędach w Małopolsce grupowych zwolnień związanych z koronawirusem na razie nie ma, choć wielu przedsiębiorców sygnalizuje taki zamiar, pytając jednocześnie, jak można tego uniknąć.
- Owszem, obawiamy się, że panuje na razie coś w rodzaju ciszy przed burzą, bo te dotychczasowe rejestracje bezrobotnych i zgłoszenia zwolnień grupowych nie odbywają się, mimo wszystko, na jakąś wielką skalę. Przypuszczam, że jest tak, ponieważ pracodawcy zaczęli wręczać wypowiedzenia na koniec marca, a pracownik ma na zarejestrowanie się w PUP miesiąc. Innym dopiero teraz kończą się kwarantanny, zwolnienia chorobowe, urlopy, opieka nad dziećmi… Poza tym część ludzi próbuje się zarejestrować poprzez papierowe wnioski, a to jest dzisiaj utrudnione – tłumaczy dyrektor WUP.
Wedle jego obserwacji, większość pracodawców próbuje zrobić wszystko, by – mimo trudności – nie redukować zatrudnienia, tym bardziej, że jeszcze niedawno wszyscy musieli zabiegać o każdego pracownika. Wielu – zwłaszcza w branżach, które z dnia na dzień utraciły całe przychody, jak turystyka czy sklepy w galeriach handlowych – czeka z ogromną niecierpliwością na państwowe wsparcie w opłaceniu etatów oraz zwolnienia z ZUS.
Wspieramy Lokalny Biznes!
Prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS, zapewniła w zeszłym tygodniu, że Zakład nie będzie wszczynał postępowań egzekucyjnych za marzec, kwiecień i maj wobec przedsiębiorców, którzy są uprawnieni do zwolnienia ze składek. W tej sytuacji osoby, które prowadzą firmy nie muszą się spieszyć ze złożeniem wniosku. Mają na to czas do 30 czerwca.
Z kolei urzędy pracy od zeszłego tygodnia przelewają dotacje do pensji pracowników tym firmom, które złożyły wnioski jako pierwsze. Do grona szczęśliwców zalicza się m.in. CCC, największa w Polsce, notowana na warszawskiej giełdzie, spółka obuwnicza. Na poczet wypłat dla pracowników dostała w ramach tarczy 23 mln zł dofinansowania.
- Ubiegaliśmy się o pokrycie 40 proc. wynagrodzenia pracownika przez państwo (limit 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia) w przypadku zmniejszenia jego etatu o 1/5 oraz pokrycie przez państwo postojowego w wysokości do 50 proc. płacy minimalnej – informuje Gabriela Kahl, dyrektor ds. HR w CCC. Firma złożyła wnioski już 1 kwietnia, czyli w pierwszym możliwym dniu, i zgodnie z 7-dniowym terminem otrzymała odpowiedź. 23 mln złotych wystarczy CCC na dopłaty do pensji pracowników przez kolejne 3 miesiące.
Podhalański Wojas: chronić pracowników, przetrwać do zdrowych czasów
Małopolscy konkurenci CCC również złożyli wnioski i czekają na dobre wieści od zarządzających rządową tarczą. Nowotarska spóła WOJAS, także notowana na giełdzie, ucierpiała na koronakryzysie podwójnie: jako popularny producent obuwia i jako właściciel 150 firmowych sklepów działających w galeriach handlowych.
– Produkcję trzeba było zawiesić z uwagi na bezpieczeństwo około 300 pracowników, a sklepy, w których pracuje kolejnych 700 osób, zostały unieruchomione w efekcie wprowadzonego przez rząd zakazu działania centrów handlowych – wyjaśnia Michał Wojas, menedżer ds. e-commerce w WOJAS SA, syn Wiesława, założyciela i prezesa firmy.
Przez kilka tygodni firma musiała się utrzymać, w tym opłacić wynagrodzenia pracowników, mimo utraty około 80 proc. przychodów oraz tego, że swój rozwój oparła na kredytach (które trzeba na bieżąco obsługiwać). Przy zamkniętych sklepach stacjonarnych rozwija wprawdzie z dużym powodzeniem kanały sprzedaży internetowej, ale na razie nie jest to w stanie zrekompensować utraty obrotów generowanych w tradycyjny sposób.
Zamrożenie przez koronakryzys wytwórni i sklepów Wojasa uderzyło również w oczywisty sposób we wszystkich kooperantów firmy – od dostawców materiałów i komponentów (np. podeszw) po firmy transportowe. Część z nich, zwłaszcza tych mniejszych, kilkunastoosobowych, m.in. z Kalwarii Zebrzydowskiej, nie było w stanie przetrwać, zawiesiło działalność i poodsyłało pracowników do domów, bez pensji za kolejne miesiące – w oczekiwaniu na lepsze czasy. Mikro i małych przedsiębiorców nie stać na wypłaty postojowego z własnych środków, a rządowa pomoc przychodzi za późno.
- Z punktu widzenia przedsiębiorców kluczowe jest szybkie uruchomienie wsparcia, na różnych poziomach i bez zbędnej biurokracji – kwituje Michał Wojas. Zwraca uwagę, że w innych krajach państwowe dofinansowanie do pensji pracowników firm, które utraciły przychody, wynosi 80 proc. W Polsce – 40 proc. Pracodawca musi skądś wysupłać resztę. Skąd?
Michał Wojas przyznaje, że pewne nadzieje wzbudziła w przedsiębiorcach tzw. tarcza finansowa, zapowiedziana przez premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa NBP Adama Glapińskiego przed świętami; w jej ramach atrakcyjne – umarzalne nawet do 75 proc. – pożyczki mają trafić do firm wszelkiej wielkości; państwo przeznaczy na nie nawet 100 mld zł.
- Niestety, szczegóły tej propozycji nie są ciągle znane, a każdy dzień jest dla pozbawionych przychodów firm ekstremalnie trudny i, dosłownie, niezwykle cenny – mówi Michał Wojas.
Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, stwierdził we wtorek w RMF FM, że z powodu zamrożenia gospodarki polscy przedsiębiorcy tracą nawet 10 mld zł dziennie. To więcej niż rząd realnie przeznaczył na ratowanie gospodarki w ciągu 34 dni od chwili wprowadzenia pierwszych ograniczeń związanych z koronawirusem.
Koronawirus: aktualizowany raport
- Gdzie jest koronawirus w Polsce i na świecie? Zobacz mapy
- Koronawirus w Polsce. Gdzie stwierdzono zachorowania?
- Jak przeżyć domową kwarantannę, żeby nie zwariować? [MEMY]
- Tego Krakowa już nie ma. Zobacz prawdziwe skarby [ZDJĘCIA]
- Tu wiedzą, jak się "polewa". Wsie z alkoholem w nazwie
- A może zamieszkać na wsi? Wystarczy niespełna 100 tys. zł!
