O ile jeszcze we wrześniu w naszym województwie każdego dnia Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologozna informowała o niespełna 200 przypadkach nowych zakażeń każdego dnia to w ostatnim czasie liczba ta zwiększyła się ponad 10-krotnie i codziennie słyszymy o kolejnych ponad dwóch tysiącach nowych zakażeniach.

W sytuacji tej na pierwszy rzut oka trudno dopatrzeć się jakiegokolwiek pozytywu. Czy jednak na pewno? Dogłębna analiza danych z WSSE pokazuje promyk nadziei, że epidemia w naszym województwie wreszcie przybiera mniej dramatyczny obrót.
WSSE każdego dnia obok liczby nowych osób u których wykryto koronawirusa podaje też ile z tych osób zachorowało na COVID-19 na tyle mocno, że musiało trafić do szpitala. Tu liczby te również przez ostatnie dwa i pół miesiąca rosły, ale wcale nie tak mocno jak mogłoby się wydawać. Jeśli bowiem przypomnimy, że przykładowo 11 września (równo dwa miesiące temu) zakażenie koronawirusem wykryto u 116 Małopolan a do szpitala trafiło z tej grupy 12 osób to dziś przy 2947 osobach (taką liczbą nowo zakażonych podała w środę 11 listopada WSSE w Krakowie) do hospitalizacji lekarze powinni wysłać analogicznie około 350 osób. Tymczasem dziś na leczenie wysłano 57 osób.

Scenariusz pesymistyczny
Powody takiej sytuacji mogą być dwa. Pierwszy to scenariusz pesymistyczny. Zakłada on, że polska służba zdrowia jest już w tak krytycznym momencie, że na hospitalizację wysyłani są już tylko naprawdę bardzo mocno chorujący ludzie. Dla pozostałych po prostu nie ma łóżek.
Scenariusz optymistyczny
Są jednak także naukowcy, którzy twierdzą, że dane matematyczne o których piszemy pokazują iż... koronawirus traci w naszym województwie na swojej zajadłości! Ludzi choruje na niego coraz więcej, ale coraz mniej przechodzi to naprawdę ciężko. Być może stało się tak bo SARS-COV-2 zmutował co przecież wiosną wieszczyło wielu specjalistów.
O tym, że może to być realny scenariusz pokazuje poniższy wykres. Ilustruje on procentowy odsetek pomiędzy nowo zakażonymi a liczbą osób jakie (w okresie od 1 września do dziś) były wysyłane w Małopolsce na hospitalizację do szpitala. Jeszcze we wrześniu średnio każdego dnia do hospitalizacji wysyłano 12 procent wszystkich nowo zakażonych SARS -COV-2. Dziś jest to liczba w okolicach 2 procent każdego dnia.

Spytaliśmy o to zjawisko w Głównym Inspektoracie Sanitarnym.
- Spostrzeżenia o jakich pisze "Gazeta Krakowska" są słuszne, ale wniosek , że wirus stał się mniej zjadliwy (mniej groźny) to ciągle tylko hipoteza - mówi Jan Bodnar, rzecznik prasowy GIS. - Tak z reguły jest i tak działo się z wieloma innymi wirusami w przeszłości , ale czy tak się stało z tym konkretnym wirusem , tego jeszcze nie wiemy. Natomiast mniejsza zjadliwość to z reguły większa zaraźliwość (wirus łatwiej się przenosi) i to właśnie obserwujemy w zasadzie w całym kraju - dodaje Bodnar.

Przekonany o tym, że zaraźliwość i zjadliwość koronawirusa w Polsce słabnie jest też prof. Robert Flisiak, wirusolog i prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. - Przez ostatnie 6 miesięcy nauczyliśmy się o tej chorobie już sporo i dziś wiemy, że z miesiąca na miesiąc przebiega ona coraz łagodniej - mówił podczas niedawnej konferencji naukowej wirusologów po czym tłumaczył, że obecny wzrost śmiertelności w wielu miejscach Polski nie jest wcale zasługą samego koronawirusa a raczej faktu, że służba zdrowia przestawiła się niemal całkowicie na leczenie COVID a odpuściła inne schorzenia.
- Nieistniejące już tatrzańskie schroniska. Słyszeliście o nich?
- Koronawirus w Polsce [DANE, MAPY, WYKRESY]
- Parking pod Babia Górą w prokuraturze. Powstał nielegalnie
- Drożyzna nad morzem? Na Podhalu obiad zjesz za 15 zł
- Przyrodnicy uratowali przed utonięciem 500 susłów
- Urokliwe miejsca w Tatrach, gdzie nie będzie dzikich tłumów
