FLESZ - Czterodniowy tydzień pracy w Niemczech?
28 lipca tego roku pod bramką gabinetu weterynaryjnego ktoś postawił kartonowe pudło ze znajdującym się w nim kotem. - Po wstępnych oględzinach kot okazał się być kotką, o czarnym umaszczeniu, z widocznym śladem po wygoleniu łapki (jak podczas wizyty u weterynarza), lekko wystraszonym i przez to agresywnym - mówi Anna Kłoszewska-Klęczar, właścicielka lecznicy.
Weterynarze chcieli udać się do schroniska na ul. Rybną, by przekazać kotkę w przewidziane do opieki nad porzuconymi zwierzętami miejsce, ale w tym czasie zjawili się u nich inspektorzy KTOZ, którzy przywieźli kotki wolnożyjące na zabieg sterylizacji. - W związku z powyższym przekazaliśmy im podrzucone zwierzę i otrzymaliśmy zapewnienie, że trafi ono do schroniska - dodaje Anna Kłoszewska-Klęczar.
W piątek, 31 lipca, pracownik lecznicy zadzwonił do schroniska, by dowiedzieć się, jak czuje się przekazana inspektorom kotka. Weterynarze chcieli również przekazać jej karmę. - Ze zdziwieniem przyjęliśmy odpowiedź, że nie było takiego przyjęcia w podanym przez nas dniu. 5 i 6 sierpnia osobiście dzwoniłam do KTOZ-u, niestety pomimo kilku próśb pani kierownik biura nie oddzwoniła do mnie z informacją co stało się z kotką przekazaną inspektorom. Napisałem też maila z prośbą o wyjaśnienie sytuacji - mówi właścicielka lecznicy.
W odpowiedzi KTOZ napisał, że "kot został przewieziony do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Krakowie w dniu 28.07.2020 r. jednak decyzją inspektora i pracownika schroniska nie został przyjęty z uwagi na to, iż był bardzo dziki i agresywny. Pracownicy zgodnie stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem dla dobra zwierzęcia będzie jego wypuszczenie na wolność."
Decyzja o wypuszczeniu kota zbulwersowała Annę Kłoszewską-Klęczar, która uważa, że kota wcześniej trzeba było zbadać i poddać sterylizacji. - Nie wiadomo czy kotka była zdrowa. Mogła być nosicielką białaczki, a takie koty zarażają inne. Zwierzę powinno zostać poddawane kwarantannie. Wypuszczenie go na wolność to bardzo zła decyzja - dodaje właścicielka lecznicy.
Weterynarz ma zamiar złożyć skargę do Urzędu Miasta Krakowa jako jednostki nadzorującej i finansującej schronisko. - Nie mam zamiaru pozostawić bez echa faktu porzucenia kota - o nieznanym statusie zdrowotnym, właścicielskim itp., przez organ powołany i finansowany ze środków publicznych do opieki nad takimi zwierzętami - mówi Anna Kłoszewska-Klęczar.
Zapytaliśmy KTOZ, czy kotka była badana przed wypuszczeniem na wolność i jakie były powody takiej decyzji.
"Kot według oceny pracowników był kotem dzikim (wolnożyjącym) i został wypuszczony na wolność. Zgodnie z zarządzeniem Urzędu Miasta Krakowa dla dobra zwierzęcia koty dzikie (chyba, że wymagają leczenia) nie mogą być przetrzymywane w zamkniętych pomieszczeniach w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt. Przychodnia Weterynaryjna Melwet ma podpisaną umowę z Urzędem Miasta Krakowa na wykonywanie zabiegów sterylizacji i kastracji kotów wolnożyjących za co pobiera wynagrodzenie. W związku z powyższym w/w kot powinien być poddany zabiegowi sterylizacji w tejże lecznicy" - czytamy w odpowiedzi KTOZ-u.
- Oto najdziwniejsze nazwy polskich wsi. W niektóre aż trudno uwierzyć
- Plaża jak nad morzem! Tłumy na nowym kąpielisku w Małopolsce
- Przedpremiera nowego katalogu IKEA 2021. Czym zaskoczy?
- Prywatny inwestor chce wybudować w Krakowie pięć linii metra
- Trasa Łagiewnicka: Trwa budowa tuneli [ZDJĘCIA]
- Kraków. Co z tą przebudową Krakowskiej jest nie tak?
