https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Aż 55 proc. bezrobotnych nie ma pracy ponad rok, część nie pracuje od lat. „Rejestrują się dla darmowego leczenia”. Prawo to zmieni?

Zbigniew Bartuś
Pracy szuka w Krakowie ponad 13 tys. osób. 55 procent z nich nie może znaleźć zatrudnienia ponad rok, choć Grodzki Urząd Pracy pozyskuje co miesiąc tysiące ofert. Doświadczeni urzędnicy przyznają, że mamy do czynienia z fikcją: część mieszkańców rejestruje się w GUP, choć „ma wyraźnie inny pomysł na życie niż podjęcie pracy”.
Pracy szuka w Krakowie ponad 13 tys. osób. 55 procent z nich nie może znaleźć zatrudnienia ponad rok, choć Grodzki Urząd Pracy pozyskuje co miesiąc tysiące ofert. Doświadczeni urzędnicy przyznają, że mamy do czynienia z fikcją: część mieszkańców rejestruje się w GUP, choć „ma wyraźnie inny pomysł na życie niż podjęcie pracy”. Michał Sikora / Polska Press
Wskaźnik bezrobocia w Krakowie wynosi 2,6 procent i jest zdecydowanie niższy od średniej małopolskiej (4,1) oraz ogólnopolskiej (4,9 proc.), ale w skali wielkiego miasta oznacza, że pracy szuka nadal ponad 13 tys. osób. 55 procent z nich nie może znaleźć zatrudnienia ponad rok, choć Grodzki Urząd Pracy pozyskuje co miesiąc tysiące ofert. Doświadczeni urzędnicy przyznają, że mamy do czynienia z fikcją: część mieszkańców rejestruje się w GUP, choć „ma wyraźnie inny pomysł na życie niż podjęcie pracy”. Rejestracja służy im wyłącznie do uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego. W czerwcu Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zapowiedziało nową ustawę o aktywności zawodowej, która przewiduje oddzielenie statusu osoby bezrobotnej od prawa do darmowego leczenia. W GUP szacują, że gdyby taki przepis wszedł w życie, liczba zarejestrowanych w Krakowie bezrobotnych mogłaby się zmniejszyć nawet o połowę.

Wedle GUS, w małopolskich urzędach pracy zarejestrowanych jest obecnie 63,9 tys. bezrobotnych, z czego w samym Krakowie – 13,3 tys. 88 procent małopolskich bezrobotnych nie ma prawa do zasiłku. W Krakowie jest to 90 proc., a w powiecie tatrzańskim nawet 94 proc. Poszczególne powiaty zdecydowanie różnią się pod względem liczby bezrobotnych przypadających na jedną ofertę pracy: w gorlickim o jedno miejsce zatrudnienia obiega się (przynajmniej teoretycznie) aż 51 zarejestrowanych bezrobotnych, w tatrzańskim 40, w olkuskim 36, w Nowym Sączu 15, natomiast w krakowskim 9, w nowotarskim i wielickim 8, w oświęcimskim, bocheńskim oraz w Tarnowie 7, zaś w Krakowie – zaledwie 4. Jeśli dodać do tego tysiące ofert, które w ogóle nie trafiają do pośredniaka, znalezienie roboty w Krakowie powinno być dziś bajecznie łatwe. A jednak w rejestrach GUP figuruje cały czas ponad 13 tys. bezrobotnych.

Im mniej bezrobotnych, tym większy udział tych długotrwale zarejestrowanych

W Krakowie i niemal wszystkich pozostałych powiatach Małopolskich widoczna jest przy tym pewna prawidłowość: im szybciej maleje ogólna liczba bezrobotnych (a z nią wskaźnik bezrobocia), tym większy jest w tym gronie odsetek osób zarejestrowanych w pośredniaku ponad rok. Rekordowo dużo – bo 54,9 proc. – jest ich właśnie w Krakowie, drugie miejsce zajmuje tutaj powiat tatrzański (54,7), trzecie – nowosądecki (52,9), tuż za podium znalazły się powiaty bocheński (50,7) i krakowski (50 proc.).

- Z wieloletniego doświadczenia wiemy, że wśród zarejestrowanych bezrobotnych jest grupa osób mających inny plan na życie niż podjęcie pracy. W badaniach aktywności ekonomicznej ludności tacy ludzie w ogóle nie są zaliczani do bezrobotnych, natomiast w rejestrach naszego GUP i innych urzędów pracy figurują tylko dlatego, że potrzebują ubezpieczenia zdrowotnego, czyli bezpłatnego dostępu do leczenia. W obecnym stanie prawnym wymaga to od nich uzyskania statusu bezrobotnego, czyli rejestracji w urzędzie pracy

– wyjaśnia Waldemar Jakubas, wicedyrektor Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie ds. rynku pracy.
Podkreśla, że w ostatnich latach GUP podjął wiele działań mających na celu aktywizację długotrwale bezrobotnych poprzez specjalne szkolenia, warsztaty czy tworzenie klubów pracy. Urzędnicy są świadomi, że znaczna część mieszkańców potrzebuje wsparcia nie tylko w znalezieniu pracy, ale i w rozwiązaniu różnych problemów życiowych utrudniających podjęcie zatrudnienia. Niektórzy wymagają pomocy psychologicznej, rozmowy motywacyjnej, doradztwa. Wszystko to proponuje urząd – problem w tym, że nierzadko trudno mu znaleźć chętnych- właśnie z uwagi na owe „inne plany na życie niż podjęcie pracy”.

O tym zjawisku mówią od lat głośno pracownicy urzędów pracy w całej Małopolsce i większości urzędów w kraju. – Mamy do czynienia z pewną fikcją, ponieważ oficjalne dane o liczbie bezrobotnych nie pokazują rzeczywistej liczby osób pozostających bez pracy i zainteresowanych jej podjęciem. To jest raczej rejestr osób zainteresowanych ubezpieczeniem zdrowotnym – podkreśla Waldemar Jakubas.

Podobne zdanie wyrażał wielokrotnie Jan Gąsienica Walczak, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie (a wcześniej szef Powiatowego Urzędu Pracy na Podhalu), postulując przeniesienie ubezpieczenia zdrowotnego np. do ZUS.

Ministerstwo (po raz kolejny) zapowiada zmiany: „oddzielimy ubezpieczenie zdrowotne od statusu bezrobotnego”

Resort pracy wielokrotnie przymierzał się do zabrania ubezpieczenia zdrowotnego z pośredniaków. Również w czerwcowych założeniach do nowej ustawy o aktywności zawodowej Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zapowiedziało m.in. oddzielenie statusu osoby bezrobotnej od prawa do ubezpieczenia zdrowotnego. To kolejna próba zapewnienia – gwarantowanego w art. 68 konstytucji - równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej bez konieczności rejestracji w urzędzie pracy.

Z informacji resortu wynika, że urzędy pracy miałyby nadal ubezpieczać wyłącznie bezrobotnych z prawem do zasiłku – czyli około 10-12 procent obecnie zarejestrowanych. Reszta uzyskiwałaby prawo do ubezpieczenia zdrowotnego po rejestracji w ZUS. Przy okazji udałoby się uprościć obecne – często mocno zawiłe – rozwiązania, w ramach których różne grupy osób (m.in. członkowie rodzin zatrudnionych oraz bezrobotnych) są zgłaszane do ubezpieczenia przez odmienne podmioty i na innych zasadach. Radykalnym uproszczeniom sprzyja intensywna informatyzacja ZUS. Pozwala też ona lepiej kontrolować rejestry i wyłapywać wszelkie nieprawidłowości.

Pracownicy urzędów pracy od wielu lat podkreślają, że zdecydowanie woleliby się skupić na pracy z osobami faktycznie szukającymi zatrudnienia, a nie tracić czas na tych, którzy rejestrują się w pośredniaku wyłącznie dla ubezpieczenia zdrowotnego.

– Problem z bezrobotnymi mającymi inny pomysł na życie niż praca jest również taki, że jeśli my wyślemy taką osobę do pracodawcy szukającego ludzi na określone stanowiska, to ten się zniechęci, widząc postawę kandydata. Pracodawców to zraża i potem nie chcą z nami współpracować, co z kolei pogarsza sytuację bezrobotnych faktycznie zainteresowanych podjęciem zatrudnienia

– opisuje Waldemar Jakubas.

Z szacunków MRiP wynika, że spośród zarejestrowanych w Polsce ok. 850 tys. bezrobotnych, nawet 58 proc. tkwi w rejestrach wyłącznie dla ubezpieczenia i nie jest zainteresowanych wsparciem oferowanym przez urzędy pracy. Wicedyrektor GUP w Krakowie potwierdza te szacunki: - Gdyby proponowane przez ministerstwo rozwiązanie weszło w życie, z naszych rejestrów znikłoby nawet 50 procent bezrobotnych – mówi Waldemar Jakubas. Zastrzega jednak, że wiele zależy także od rozstrzygnięcia innych kwestii. Np. wielu bezrobotnych korzysta z finansowego i rzeczowego wsparcia miejskich i gminnych ośrodków pomocy społecznej – przy czym warunkiem uzyskania tego wsparcia jest posiadanie statusu bezrobotnego (czyli dziś: rejestracja w urzędzie pracy). Na podobnej zasadzie bezrobotni korzystają z 50-procentowych zniżek na komunikację: poruszają się nią teoretycznie „w poszukiwaniu pracy”.

- Jeśli ze statusem bezrobotnego będą się nadal wiązać pewne istotne profity, ludzie będą się rejestrować w urzędach pracy jako poszukujący zatrudnienia

– zwraca uwagę Waldemar Jakubas.

Ubezpieczenia zdrowotne bezrobotnych i „bezrobotnych” – kiedy zmiany?

Do zapowiedzi resortu rodziny urzędnicy z małopolskich pośredniaków podchodzą z umiarkowanym entuzjazmem i dużą dozą ostrożności, ponieważ podobne zmiany rząd anonsował już wiele razy. Ponad rok temu Iwona Michałek, wiceminister rozwoju, pracy i technologii, przekonywała, że składka zdrowotna zostanie przeniesiona z urzędu pracy do ZUS, bo „większość bezrobotnych nie szuka pracy, lecz rejestruje się po składkę zdrowotną”. Resort konsultował to wówczas z urzędami pracy w całej Polsce zgodnie z postulatem przekształcenia ich w centra wspierania zatrudnienia – „scyfryzowane i skupione na tym, by wspierać zarówno bezrobotnych, jak i osoby, które chcą zmienić branżę”. Dzięki takiej zmianie pracownicy pośredniaków mieliby się stać bardziej skuteczni w aktywizowaniu bezrobotnych.

Potem zapadła jednak długa cisza, która przerwało dopiero w czerwcu 2022 Ministerstwo Rodziny. „Pracownicy urzędów pracy, którzy do tej pory zajmowali się sprawami związanymi z rejestracją osób bezrobotnych czy też obsługą operacyjną spraw związanych z wyliczaniem i odprowadzeniem składki zdrowotnej za osoby, które tylko w tym celu rejestrowały się w urzędach pracy, będą mogli skoncentrować swoje działania na udzielaniu pomocy bezrobotnym i pracodawcom” – czytamy w opublikowanej przez resort informacji o projekcie. Rząd ma się nim zająć „w czwartym kwartale 2022 r.”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Praca

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Michał Bialik
A teraz weźmy kalkulator: kara za brak ciągłego ubezpieczenia do roku - 816,38 zł, dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne NFZ - 620 PLN. Czyli pierwszy miesiąc jedyne 1436,38 PLN za "profesjonalną" opiekę NFZ - uważacie, że to adekwatna opłata do świadczonych usług czy lepsza będzie rejestracja w PUP'ie/GUP'ie?
Z
Zbigniew Rusek
W ogóle to w normalnych czasach urzędy pracy powinny być dla poszukujących pracy z wyksztalceniem nie wyższym niż zasadnicze zawodowe. Niestety, czsy są takie, że zasadnicza szkoła zawodowa daje lepsze perspektywy niż niejedne studia. W urzedach pracy są jedynie oferty pracy manualnej (nieraz nazywanej - nie zawsze słusznie - fizyczną) i prostej biurowej (przysłowiowe przekładanie papierów i przybijanie pieczątek), a doradcy zawodowi też nie myślą logicznie, gdyż nieraz uważając, że osoba np. z doktoratem filologii bułgarskiej ma kwalifikacje do ... pracy biurowej. Może to takie myślenie, że jak ma doktorat, ma studia, to ma też oczywiście maturę, a do biura właściwym wykształceniem jest MATURA (a do najprostszych prac biurowych to nawet matura jest zbędna).
s
sceptyk
13 sierpnia, 07:16, Ehh:

Z USA na stare lata wracają do Polski po Opiekę medyczną,ba stać ich nawet na przeskakiwanie kolejek i płacenie. W końcu oszczędzali za oceanem na składkach na oświatę i służbę zdrowia.Do tego korzystali z siły dolara, jako jedynego ,który bez szwanku wyszedł z wojny światowej a później sankcjamj terroryzmowal m in złotówkę .No ale dokąd mają wyjechać Polacy?

Dokładnie tak jest jak piszesz. Koleżanka ma rodzinę w USA która wyemigrowała w latach 80tych. Owszem wszyscy pracują, pokupowali domy ale żaden nie płaci ubezpieczenia zdrowotnego bo za drogo. Taniej wychodzi im przyjazd do polski z niepełnosprawnym dzieckiem i darmowe leczenie na koszt polskiego państwa. Można to załatwić np jak się ma trochę ziemi i opłaca krus lub pozostawiło mieszkanie . Wracają na pół roku rejestrują się w urzędzie i mają darmowe leczenie , a potem jeszcze się śmieją że tylko głupiec płaci składki zdrowotne w USA.

s
sceptyk
Na początku lat dwutysięcznych miałam średnia przyjemność korzystać z "usług" urzędu pracy. Dziunie tam pracujące jedyne czym się wykazywały to nieukrywaną pogardą dla ludzi szukających zatrudnienia. Poniżanie było na porządku dziennym. Ofert pracy nie było, zasiłku nie było, za to obowiązek co miesięcznej wizyty w oddalonym od centrum urzędzie (a za co miał dojechać tam bezrobotny bez prawa do zasiłku, to urzędu nie obchodziło). Dostanie skierowania na jakiekolwiek szkolenie graniczyło z cudem bo te skierowania to dawali chyba po znajomości. Jak już się pojawiła oferta to była to zazwyczaj praca fizyczna (nie po to kończyłam studia by nosić paczki za najniższą krajową ale brałabym i to gdyby nie fakt iż te oferty były gdzieś na peryferiach lub za miastem gdzie nie miałam jak , czym i za co dojechać). Także z mojej perspektywy to w urzędzie pracy pracują niekompetentni ludzie zatrudnieni tam po znajomości.
Z
Zbigniew Rusek
Satystyki - statystykami, a nie cala prawda jest w nich widoczna. Otóż można całymi latami nie móc w Krakowie znaleźć pracy ZGODNEJ Z KWALIFIKACJAMI, zwłaszcza, gdy ma się wykształcenie, ktore okazało się "niewypałem". Studia wcale nie ułatwiają znalezienia pracy. Co więcej, nawet doktorat nie gwarantuje zatrudnienia. Sam przed laty utraciłem posade w PAN i - mimo napisania już blisko 200 podań o pracę - jestem bezrobotnym (to, co GUP oferuje, jest nie do przyjęcia - trudno bowiem osobę, kitóra ma doktorat robić "pomiotłem biurowym" - do przekładania papierów nie trzeba nawet matury). Kluczowe jest to, że nieraz nie można znaleźć ODPOWIEDNIEJ pracy do poziomu i kierunku wykształcenia. Brakuje rąk to pracy, ale RĄK (czyli osób do pracy manualnej).
E
Ehh
Z USA na stare lata wracają do Polski po Opiekę medyczną,ba stać ich nawet na przeskakiwanie kolejek i płacenie. W końcu oszczędzali za oceanem na składkach na oświatę i służbę zdrowia.Do tego korzystali z siły dolara, jako jedynego ,który bez szwanku wyszedł z wojny światowej a później sankcjamj terroryzmowal m in złotówkę .No ale dokąd mają wyjechać Polacy?
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska