W ciągu kilku lat mamy pożegnać się z zielonymi tabliczkami z nazwami ulic w obrębie Plant, a poza historycznym centrum - z białymi i granatowymi. W całym mieście mają je zastąpić tablice beżowe, z napisami w kolorze - jak określają to projektanci - ciepła szarość. Dziś na tablicach ulicowych znajdujemy różne kroje pisma. To też się skończy - czcionka zostanie ujednolicona. Takie zmiany przyniesie Krakowowi wprowadzenie Systemu Informacji Miejskiej, zgodnego ze zwycięską koncepcją z konkursu. We wtorek jej założenia były prezentowane podczas otwartej debaty w Centrum Kongresowym.
Konkurs wygrał zespół z Warszawy: Towarzystwo Projektowe oraz Para Buch. Projektanci o dzisiejszej ulicznej informacji Krakowa nie mają dobrego zdania.- Jest wielki bałagan. Nie jesteśmy mieszkańcami Krakowa, więc może bardziej to zauważamy, bo nie poruszamy się po nim mechanicznie - mówi Zofia Konarska ze studia graficznego Para Buch. Dlatego proponują rewolucję. - Proponujemy uporządkowanie miasta i oddanie mu głosu. Chcemy wydobyć Kraków z jego architekturą i historią - przekonuje Konarska.
">
Beżowy kolor ma nawiązywać do tablic kamiennych, które znamy jako tablice oznakowujące budynki (np. uniwersyteckie). Zdaniem autorów koncepcji, taka wymiana tablic pozwoli wydobyć piękno kamienic.
Zielone tablice w historycznym sercu Krakowa zostały uznane jednocześnie za zbyt agresywne, jak też odcinające centrum od pozostałych części miasta. Więc nowe tablice będą wszędzie takie same, co ma spajać miasto. Ale całkowicie nie zrezygnowano z wyróżnienia centrum. Ponieważ na nowych tablicach znajdą się nazwy dzielnic, Stare Miasto będzie jedyną dzielnicą opisaną kolorem czerwonym.
- W Krakowie nie było nigdy beżowych tablic, były białe. 95 procent numerów w Krakowie jest niebieska z białym numerem - krytykował podczas debaty grafik Jacek Maria Stokłosa, były plastyk miasta. Nie podoba mu się również znak Krakowa, niemal identyczny jak obecne logo miasta, ze schematycznym rysunkiem Rynku i otaczających ulic - tyle że odwrócony. Proponowany znak centrum, który miałby się pojawić np. na słupkach ulicowych i żeliwnych włazach do kanalizacji w obrębie Plant, określił jako parzenicę. Stwierdził też, że ten znak to jedyny łącznik prezentowanego systemu z Krakowem, bez niego można by tę koncepcję sprzedać każdemu innemu miastu...
Byłemu plastykowi miasta zawtórował głos z sali: - Niekrakowskie! Ale pojawiły się też pochwały i głosy poparcia.
Urzędnicy tłumaczą, że starano się wybrać projekt najmniej kontrowersyjny. Postawiono na rozwiązanie klasyczne, a nie fantazyjne. - Chcemy, żeby miasto wreszcie prezentowało się w jednolitej szacie - mówił Andrzej Kulig, wiceprezydent Krakowa ds. polityki społecznej, kultury i promocji miasta.
Magistrat chciałby, aby całościowy projekt był gotowy do końca maja 2018 r. W planach są przy tym konsultacje z mieszkańcami oraz specjalistami od wzornictwa przemysłowego.
- Jeżeli wszystko to się nam uda, chcielibyśmy, żeby w czerwcu Rada Miasta przyjęła ten System Informacji Miejskiej. Będziemy go systematycznie wprowadzać przez kilka lat - mówi wiceprezydent Kulig.
Sam projekt ma kosztować 190 tys. zł, zaś wdrożenie tej ulicznej rewolucji - kilka milionów złotych. Nie tylko zmienią się za tę kwotę tablice z nazwami ulic, ale też oznakowanie zabytków, ponadto w mieście rozmieszczone zostaną tzw. totemy informacyjne z mapami danego rejonu i wskazówkami, jak przemieszczać się w kierunku najważniejszych dla tego miejsca punktów itp. Mają być zaopatrzone w elektronikę, np. wi-fi.
Kilka milionów popłynie z miejskiej kasy na oznakowanie na obszarze zależnym od miasta. Natomiast tabliczki z numerami prywatnych posesji będą mieli wymienić ich właściciele.
Władze miasta przekonują, że te działania są konieczne, by wyeliminować chaos informacyjny. Chcą też skorelować to przedsięwzięcie z uchwałą krajobrazową, która ma porządkować przestrzeń publiczną. Ani w projekcie tej uchwały, ani w koncepcji systemu informacji miejskiej nie wspomniano, co z wielkimi banerami miejskich kampanii informacyjno-wizerunkowych, które np. dwa miesiące temu „wyrosły” na samym Rynku. - Jestem za tym, żeby to zlikwidować definitywnie. Będę chciał zaproponować rozwiązanie usuwające tego typu elementy z przestrzeni parku kulturowego - powiedział nam we wtorek wiceprezydent Kulig.
WIDEO: Kraków. Czeka nas uliczna rewolucja
Autor: Małgorzata Mrowiec