Alarm podniosła Barbara Nowak, radna miejska i nauczycielka. - Gabinety nie mogą zniknąć. Dzieci chętniej idą do dentysty z kolegami. Mniej się wtedy boją - mówi radna. - Warunki stawiane przez Fundusz są nierealne. Narażają szkoły na nadmierne wydatki, a pieniędzy brakuje - dodaje radna. W 2010 r. w krakowskich szkołach działało ok. 70 gabinetów. Niektóre obsługiwały kilka placówek. Przeważnie przyjmowały dzieci raz w tygodniu. Teraz, aby otrzymać kontrakty od NFZ, powinny pracować pięć dni w tygodniu, w tym w dwa dni aż do godz. 18, a w sobotę pięć godzin. Przychylności NFZ przysporzyć im może jeszcze posiadanie drogiego sprzętu, jak aparat RTG lub urządzenia do radiowizjografii.
Sęk w tym, że wydłużenie działania gabinetów naraża szkoły na koszta: ogrzewania, mediów, ochrony, dodatkowych dyżurów pracowników. Z kolei instalowanie aparatu RTG, który powoduje promieniowanie, jest niezgodne z zasadami BHP i sanepidu. - Wymogi są absurdalne. NFZ nie bierze pod uwagę specyfiki gabinetów szkolnych, traktując je jak wszystkie inne - mówi Michał Marszałek, dyrektor magistrackiego Biura ds. Ochrony Zdrowia. - Piszemy do Funduszu w tej sprawie, ale nie możemy się doczekać konkretnej odpowiedzi.
Kraków: studwulatka po ciężkim zawale wraca do domu
Marszałek się boi, że wkład szkół, rodziców, stomatologów oraz gminy w powstanie i utrzymanie gabinetów pójdzie na marne. Może też to zaprzepaścić program profilaktyki ochrony dzieci przed próchnicą. Nic nie grozi gabinetom higienistek, bo ich funkcjonowanie jest obowiązkowe, w przeciwieństwie do dentystów. - Mam nadzieję, że zostaną oni jednak w szkołach - kwituje Marszałek. W wielu przypadkach szkolne gabinety stomatologiczne są jedynym miejscem, gdzie dzieci leczą zęby. W Zespole Szkół Integracyjnych nr 2 na 800 uczniów jest 170 niepełnosprawnych. - Często są z biednych rodzin, leczą się na wiele ciężkich i przewlekłych schorzeń. Na wizyty u dentysty poza szkołą nie mają już czasu ani pieniędzy - zauważa Justyna Sikorska-Grzyb, dyrektorka zespołu szkół. Stomatolog przyjmował tu dwa razy w tygodniu po kilka godzin.
Z decyzją NFZ nie zgadza się także dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 31, gdzie uczęszcza 476 uczniów. - Ta decyzja jest ze szkodą dla dzieci. Dla wielu był to pierwszy kontakt z dentystą w życiu - mówi Agata Wosińska, dyrektorka placówki. - Dentysta prowadził działania profilaktyczne przeciwko próchnicy, lakował zęby, a także diagnozował wady zgryzu - mówi. Specjaliści twierdzą, że im później wady zgryzu u dzieci zostaną wykryte, tym trudniej je leczyć. - Gwałtownie wzrośnie też wskaźnik próchnicy. Nieleczone wady zgryzu mogą powodować poważne choroby - twierdzi stomatolog Robert Stępień, wiceprezes Miejskiego Centrum Stomatologii. - Kontrakty szkół z NFZ powinny być indywidualnie negocjowane, żeby dostosować je do potrzeb i liczby uczniów w konkretnych szkołach - zaznacza.
Co na to NFZ? - Szkolne gabinety dentystyczne traktujemy jak inne. To wynika z zarządzeń naszej centrali. Sygnalizowaliśmy jednak problem. Jest u nas wola, aby go rozwiązać - twierdzi Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego oddziału Funduszu. - Nasze wymogi nie są absurdalne. Mają służyć temu, aby pacjenci mieli dostęp do usług dobrej jakości - kwituje. Rzeczniczka dodaje, że prowadząc gabinet w szkole, dentyści nie muszą się martwić o wysoki czynsz. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze powinni inwestować w sprzęt.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!