- Sytuacja jest niewesoła - przyznaje Andrzej Jaworski, kierownik schroniska . - Wszystkie suki są szczenne. Gdy zaczną się porody, a każda wyda na świat np. po 5 maluchów, będziemy mieć ponad 100 nowych zwierząt. A dopóki nie będę mieć ostatecznego wyroku sądu o przepadku psów na rzecz Skarbu Państwa, nie wolno mi ich wydawać do adopcji, ani sterylizować. Tymczasem wszystkie trzeba utrzymywać, a to kosztuje - zauważa.
Właściciel psów ma już na koncie wyrok sądu, zakazujący mu hodowli. Problem w tym, że złożył odwołanie. Wyrok nie jest więc prawomocny.
KTOZ-owi udało się w końcu przerwać gehennę psów na podstawie przepisu o ratowaniu zwierząt w sytuacji zagrożenia ich życia. W miniony piątek, po anonimowym telefonie, informującym, że właściciel od dwóch dni nie karmił psów, inspektorzy pojechali do Modlniczki. Byli wstrząśnięci. - To wyglądało jak obóz koncentracyjny - opowiada Paulina Boba z KTOZ. - Panował niemiłosierny upał, a psy nie były pojone i karmione. Trzymano je w ciasnych kojcach, przy rozwalających się budach, wokół leżało gnijące mięso. Zwierzęta były odwodnione.
W "fabryce psów" suki były trzy razy w roku dopuszczane do samców i produkowały dziesiątki szczeniąt. - Są tak wyeksploatowane, że na sutkach robią się im guzy, nigdy nie były wypuszczane z kojców, nie chodziły na smyczy, więc na rękach nosiliśmy je do samochodów - opowiada inspektorka.
Właściciela pseudohodowli podczas akcji KTOZ i policji nie było na miejscu. Nie odbiera telefonów. Wczoraj jednak pojawił się na posesji i rozmawiał z inspektorami. - Mówił, że to było jego jedyne źrodło utrzymania, że ma problemy finansowe, ale dba o zwierzęta - opowiada Paulina Boba. - Twierdził, że szukał pracy jako ochroniarz, ale po skazującym go wyroku sądu za pseudohodowlę, nikt nie chce go zatrudnić. Dlatego stara się o zwrot zwierząt.
Dorota Dąbrowska, inspektor KTOZ-u dodaje, że do tej pory mężczyzna był dość ugodowy, obiecywał, że poprawi psom warunki. Niestety, zwierząt przybywało i było coraz gorzej.
Na razie nie jest znany termin kolejnej rozprawy, na której rozpatrzone zostanie odwołanie właściciela psów. Szybki wyrok sądu mógłby rozwiązać problem. Psy zabrane z pseudohodowli są bowiem rasowe, więc szybko znajdą nowych właścicieli.