Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Kibole okaleczyli mężczyznę, on im wybaczył. Chce 180 tys. zł

Artur Drożdżak
Kibole Wisły zaatakowali sympatyka Cracovii , bo miał klubową czapkę. Jeden odrąbał mu dłoń maczetą Pokrzywdzony przyjął ich przeprosiny. Chce jednak od nich 180 tys. zadośćuczynienia

Artur W. widok swojej odciętej ręki zapamięta do końca życia. Widział, jak wisiała tylko na kawałku skóry. Ból był niewyobrażalny, więc krzyczał jak nigdy do tej pory.

Potem już były tylko przebłyski świadomości, gdy wieziono go karetką pogotowia, która pędziła na sygnale do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie oraz jakieś obrazki z samolotu, którym przetransportowano go dalej, aż do Poznania.

Operacja trwała kilkanaście godzin, bo przyszywanie odciętej maczetą dłoni to nie jest banalna rzecz. Trzeba było połączyć każdy nerw, ścięgno i żyłkę. Dobrze chociaż, że dłoń zaraz po odcięciu została obłożona lodem, a krwotok z ręki został opanowany.

Były plany i nadzieje
Artur W. to kibic Cracovii. Tamtego dnia 12 grudnia 2014 r. był w Kielcach. Jego zespół zasłużenie wygrał z Koroną 2:1. 30-latek wrócił do Krakowa i z kolegą wybrał się na wódkę. Pili w Pizzerii Rimini na ul. Teligi. Czuł się dobrze, żartował, wspominał fajne gole które padły na meczu. Myślał też o tym, co go czeka w najbliższej przyszłości.

Jego dziewczyna spodziewała się dziecka, poród miał być za tydzień, a może wcześniej. Bycie ojcem i rodzina to ważna rzecz, więc dlatego postanowił dorobić trochę za granicą. Miał nagraną robotę w Niemczech. Kolega pomógł mu znaleźć fuchę i pieniądze się przydadzą, choć od 10 lat na stałe pracował w firmie, która miała mu przedłużyć umowę.

Pechowe wyjście
Artur W. myślał też o tym, że czeka go egzamin na prawo jazdy, bo kurs przygotowawczy już się kończył i trzeba było liczyć się z kupnem auta. Dla powiększającej się rodziny taki zakup z pewnością się przyda.

- Muszę zadzwonić, bo się tutaj zasiedziałem. Idę najpierw do sklepu, by doładować konto - powiedział koledze w pizzerii. Nie przypuszczał, że za chwilę zmieni się jego życie.
Impreza na ul.Heleny

Kibole Wisły bawili się niecałe 600 metrów dalej na 18-tce dziewczyny w pizzerii Halabala przy ul. Heleny.

Obok w lokalu 77777 z automatami do gier hazardowych było też kilkunastu zwolenników "Białej Gwiazdy" m.in. "Baca", "Stojan", "Helek" i "Cygan".

Około 22.00 wszystkich zelektryzował telefon, że "Żydy są na osiedlu". "Żydy", czyli kibole Cracovii. Takiej zniewagi się nie przebacza. Już nie było atmosfery zabawy, ale wszyscy myśleli, że nastał czas "polowania i walki". W jednej chwili w rękach mieli maczety, siekiery, metalowe rurki, drewniane style kołki i butelki z piwem. Atakowanie "sprzętami" to niestety niechlubna krakowska tradycja w środowisku kiboli. Zarówno wiślaków, jak i tych spod znaku Cracovii.

Wejście na Prokocim
Ktoś rzucił, że trzeba się dobrze zorganizować, biec w dwóch rzędach i "się nie wychylać". Ustawieni niczym rzymskie legiony kibole rączo ruszyli przed siebie.

Zgodnie z regułami sztuki wojennej dwóch wybrańców pobiegło na zwiady, bo Prokocim to wrogi teren i łatwo wpaść w zasadzkę. Ciemności nie ułatwiały zadania. Do grupy dołączył "Gruby", "Colin" i "Yogi".

Zwiadowcy usłyszeli okrzyki ludzi z Cracovii, którzy przemieścili się w okolice pizzerii Rimini.

Czapeczka z logo
W tym momencie nieświadomy tego, co się dzieje na zewnątrz, z lokalu wyszedł Artur W. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że na głowie ma czapeczkę z logo Cracovii.

Nie zdejmował jej od pobytu w Kielcach na wyjazdowym meczu swojej ulubionej drużyny.
To wystarczyło kibolom Wisły, bo go uznać za wroga. Gdy potem będą na policji opowiadać szczegóły zajścia pojawi się kilka wersji tego, co zainicjowało atak na mężczyznę.

Podobno ruszył w ich kierunku i brał się do bitki. Ktoś inny zauważył, że trzymał coś w ręce, co mogło wyglądać na niebezpieczne narzędzie, kolejny stwierdził, że z ust pokrzywdzonego padły jakieś prowokacyjne słowa.

Artur W. mówił coś zupełnie innego. Nie miał niczego w ręce, faktycznie gdy wyszedł z pizzerii wyrwało mu się "ja pi...lę", właśnie na widok grupy ubranych na czarno mężczyzn.

- Wystraszyłem się, zrobiłem zwrot w lewą stronę i chciałem uciekać. Potem już nie wiem co się działo - opowiadał na sali rozpraw. Nie zapamiętał żadnego z napastników, którzy otoczyli go ze wszystkich stron. Nie mieli miłych zamiarów.

"Baca" zadał uderzenie
Artur W. nie zapamiętał niczego więcej, bo szok był zbyt duży, gdy Domnik Luty ps. Baca w jednej chwili wyprowadził potężny cios maczetą i odciął mężczyźnie dłoń.

Artur W. upadł z krzykiem i zaczął się bronić, bo gdy leżał dosięgły go kolejne uderzenia.

Tym razem to Piotr J. ps. Yogi bez ostrzeżenia uderzył go dwa razy po nogach obuchem siekiery.

Padły też kolejne ciosy maczetą, ale na szczęście tylko doprowadziły do przecięcia kurtki bardzo ciężko już rannego mężczyzny.

Pogotowie na miejscu
Kibole się rozbiegli i nie udzielili pomocy Arturowi W. Zrobił to dopiero jeden z gości pizzerii, przy okazji zawiadomił pogotowie, że jest potrzeba natychmiastowej interwencji.

Odciętą dłoń włożono do lodu na ranną rękę założono opaskę, by powstrzymać krwawienie. W Poznaniu przeprowadzono operację replantacji dłoni odciętej w nadgarstku. Przed sądem Artur W. opowiadał jak teraz wygląda jego życie.

Nie zawiąże butów
- Nie odzyskałem czucia w palcach, nie mogę prawej dłoni zacisnąć w pięść. Byłem praworęczny, a lewą nie nauczyłem się jeszcze posługiwać, mogę tylko nią jeść - mówił. Nie jest w stanie samodzielnie się, podpisać, a jeśli już to koślawo. Nie może zawiązać sobie sznurówek w butach o musi mieć wszystko zapinane na rzepy. Nie może również pisać na klawiaturze komputera.

- Nie przedłużono ze mną umowy o pracę i ją straciłem. Nie ukończyłem kursu na prawo jazdy, bo nie mogę posługiwać się kierownicą auta. Nie wyjechałem do Niemiec po dodatkowy zarobek, mogłem dostawać 1000-1500 euro - relacjonował. Urodziło się mu dziecko, ale nie ma jak zarobić na jego utrzymanie.

Ciągłe leczenie
Cały czas mężczyzna jest na rehabilitacji. Był już z dziesięć razy w Poznaniu na konsultacjach i badaniach, czeka go teraz kolejna operacja. Rehabilitacja może potrwać nawet kilka lat, ale jej wynik nie jest przesądzony. Zdołał tylko wykurować uraz nogi i złamaną kość piszczelową.

- Taki mój wjazd do szpitala w Wielkopolsce to koszt 350 - 400 zł - nie krył. Korzysta też z pomocy prywatnych placówek zdrowia.
Cały czas dokłada z własnej kieszeni, by odzyskać zdrowie. Przez trzy miesiące otrzymywał zasiłek rehabilitacyjny, teraz to kwota 1300 zł. Cały czas pozostaje na utrzymaniu mamy i siostry.

Chce pieniędzy, by żyć
Właśnie z tych powodów złożył wniosek, by każdy z dziewięciu oskarżonych zapłacił mu po 20 tys. zł zadośćuczynienia, w sumie 180 tys. zł.

Na rozprawie Artur W. mówił też o złym stanie psychicznym. Nie wie co przyniesie kolejny dzień, jak żyć w takich warunkach, gdy nie z własnej winy stał się inwalidą.

Ma w tej sprawie orzeczenie. Jemu przyznano "wysoki stopień niepełnosprawności".

Przyjął przeprosiny
W takim kontekście na podziw zasługuje postawa Artura W., który przyjął przeprosiny oskarżonych. Oczywiście od tych, którzy je wypowiedzieli, bo jednak nie wszyscy zdobyli się na taki gest.

Kilku z nich przyznało się do winy, ale większość potwierdza, że tylko była na miejscu i brała udział w nielegalnym zbiegowisku. Ciosów maczetami nie zadawali. Winny jest przede wszystkim "Baca", który, jak wiadomo, jest cały czas poszukiwany.

Najbardziej szczery był Sebastian D., który wskazał kto był na miejscu tragicznego zajścia, co robił, jaki niebezpieczny przedmiot miał w rękach. 23-latek wziął nawet udział w eksperymencie na miejscu, by osobiście pokazać skąd widział atak na Artura W. Zmierzono, że stał w odległości 36 metrów od uczestników.

Dowody w śledztwie
Wyjaśnienia współoskarżonych to główny materiał dowodowy. Co prawda policja zabezpieczyła telefony komórkowe kiboli, co pozwoliło na ustalenie kto do kogo i kiedy dzwonił i gdzie logowały się ich aparaty. Treść ujawnionych sms-ów nie odnosiła się bezpośrednio do zdarzenia przed pizzerią Rimini. Udało się odkryć maczety, które sprawcy porzucili w krzakach, co ciekawe to było ich stałe miejsce przechowywania "sprzętów", ale odcisków palców na maczetach nie znaleziono.

Pokrzywdzony groził?
Na rozprawie wyszła na jaw ciekawa okoliczność dotycząca pokrzywdzonego. Przyznał, że nie był wcześniej karany, ale ostatnio postawiono mu zarzuty gróźb karalnych i nękania dziewczyny. Ma do niej zakaz zbliżania. Okazało się, że to świadek w sprawie oskarżonych kiboli i jednocześnie partnerka jednego z nich.

- Nie groziłem jej, a tylko rozmawialiśmy - przekonywał Artur W. na sali rozpraw. Jego pełnomocnik wnosił, by akta tej sprawy włączyć do materiału dowodowego głównego procesu. Sąd w najbliższym czasie podejmie decyzję w tej sprawie. Przy okazji adwokaci dopytywali się pokrzywdzonego jaki sektor zajmuje na stadionie Cracovii, gdy chodzi na mecze. Chcieli się dowiedzieć, czy może mieć związek z kibolskimi bojówkami.

Sędzia Dorota Grabska Trześniowska uchyliła pytanie. Artura W. jednak zdążył odpowiedzieć, że "zajmuje najtańsze sektory"

Trzech oskarżonych było już karanych przez sąd. Aleksander Z. na 2 miesiące za znieważenie funkcjonariusza publicznego, Kamil M za mniejsze wykroczenie na 10 miesięcy ograniczenia wolności, a Sebastian D. za jazdę po pijaku na 5 miesięcy ograniczenia wolności.

W trakcie rozprawy niektórzy oskarżeni byli gotowi dobrowolnie poddać się karze i proponowali dla siebie wyroki od półtora do dwóch lat więzienia bez zawieszenia, ale na to nie godził się prokurator Cezary Kwiatkowski.

Z kolei pełnomocnik pokrzywdzonego Artura W. mec. Marek Miarczyński nie wyrażał aprobaty na propozycję zadośćuczynienia w wysokości 5 tys. złotych.

- To zbyt małą kwota dla mojego klienta, który teraz ma zrujnowane życie nie krył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska