FLESZ - W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci

Dzień, w którym stanął na jednej nodze
Przemek w życiu bez nogi nie widział żadnych perspektyw. To przez świadomość, że stał się kaleką, że będzie musiał nauczyć się żyć w rzeczywistości pełnej ograniczeń. Kiedy po amputacji został spionizowany, czyli wstał z łóżka, poszedł na spacer szpitalnym korytarzem. W szklanych drzwiach zobaczył swoje odbicie. - Stałem tam i patrzyłem na siebie odbitego w tafli szkła. W tamtym momencie czułem się całkowicie pusty, bez uczuć i emocji – mówi.
Mężczyzna jechał z kolegą na motorze, jako pasażer. Kierowca ściął zakręt, a Przemek zahaczył o jadący z naprzeciwka ciągnik rolniczy z pługiem. Kolega nie zatrzymał się i nie wrócił. Jak później twierdził, nie zauważył, że stracił pasażera. Pług rozszarpał nogę Przemka, prawie urwał ją powyżej kolana.
Dzień, w którym wrócił do życia
To był piątek, wtedy wypisali go ze szpitala, a jedna z pielęgniarek odwiozła go do domu. – Czułem, że muszę kontynuować życie takie jakie znam. Uczyć się i pracować - wspomina. Dlatego już w poniedziałek był w szkole. Miał zaległości w nauce, które chciał szybko nadrobić. Po powrocie do domu kilka razy zapomniał, że nie ma nogi i wstając z łóżka, od razu ruszał do przodu, chcąc stanąć na lewej kończynie. - Oj śmieszne to było, ale i bolesne zarazem – opowiada. Pojawiły się protezy, rehabilitacje i cień szans na normalne życie.
Dzień, w którym powiedział sobie, że nie jest kaleką
Pamięta, kiedy od rehabilitantki usłyszał, że pozostał mu tylko sport dla niepełnosprawnych. - Wszystko się we mnie buntowało, nie chciałem być kaleką – opowiada. Dwa lata po amputacji podjął się pracy w biurze turystycznym, studiował w kilku polskich miastach. Ukończył prawo w Poznaniu oraz zrobił studia podyplomowe z negocjacji w Krakowie. A później pokochał wodę, bo, jak przyznaje: „Za każdym razem, gdy schodzę do wody, czuję się wolny”. Zwiedzał głębiny polskich i zagranicznych wód, zdobywał wymagające szczyty górskie. Kajaki, narty wodne i wiele innych aktywności sprawiały, że po prostu był ponad swoją ułomnością. - Nieważne jak się czuję, jak kiepski jest czas w moim życiu, zawsze twierdzę, że już nigdy nie wstanę z łóżka lewą nogą, więc żaden z moich dni nie może być zły – żartuje Przemek.
Dzień, w którym usłyszał kolejną diagnozę
W 2009 roku Przemek dowiedział się, że cierpi na stwardnienie rozsiane. To choroba, która będzie mu towarzyszyć do końca życia. Przez gwałtowne zmiany objętości kikuta i jego obrzęki nie może założyć protezy. Jedyną możliwością, by mężczyzna mógł ponownie na niej stanąć jest operacja osseointegracji, która polega na wszczepieniu implantu w kość udową. Taką operację może przejść np. w Niemczech lub Australii. Według zebranych informacji koszty to około 350 000 złotych. Przemek nigdy nie zbierał środków na swoje leczenie. Teraz jednak bardzo potrzebuje pomocy.
Ewelina, przyjaciółka Przemka, szyje i sprzedaje maseczki, ze sprzedaży których cały dochód przeznaczany jest na operację mężczyzny. Wpłat za maseczki, jak również darowizny, dokonuje się na portalu zrzutka.pl TUTAJ
Więcej o akcji zorganizowanej przez Ewelinę: