Działka pod grzebowisko liczy ok. 80 arów. Położona jest tuż przy skrzyżowaniu ulic Reduta, Powstańców i Węgrzeckiej. Od północy graniczy z torami kolejowymi. - Mamy już prawomocną decyzję o warunkach zabudowy dla tej działki. Teraz opracowujemy zasady wyłonienia partnera prywatnego, który zrealizuje inwestycję - mówi Michał Pyclik z ZIKiT.
Miasto chce wejść w układ z prywatna firmą, aby oszczędzić pieniądze podatników. Firma "wybudowałaby" grzebowisko za własne pieniądze, a następnie zarządzała nim przez określoną liczbę lat. Zarabiałaby dzięki opłatom za pochówki. Po tym czasie cmentarzysko przeszłoby na własność miasta. Ewentualnie firma mogłaby odkupić teren od gminy.
- Cieszę się, że w końcu sprawa ruszyła z miejsca. Obiecuję przypilnować urzędników - mówi Małgorzata Jantos, radna PO, która od lat zabiega o stworzenie grzebowiska. Nieoficjalnie mówi się, że mogłoby ono zacząć działać z początkiem 2011 roku. Kraków mógłby stać się wtedy wśród dużych polskich miast pionierem, który stworzył miejsce pochówku w swoich granicach. Legalnych grzebowisk w Polsce jest tylko kilka. Większość w małym miejscowościach, np. pod Warszawą, Białymstokiem, Wrocławiem, czy Łodzią.
Historia walki o krakowskie grzebowisko sięga końca lat 90. Wtedy powstał pomysł, aby znalazło się blisko cmentarza w Batowicach. Upadł, bo oprotestowali go mieszkańcy sprzeciwiający się, aby zwierzęta chować tak blisko ludzi. Temat przycichł na kilka lat. W minionym roku jednak wrócił. Wydział Skarbu UMK złożył wnioski o ustalenie warunków zabudowy dla grzebowiska na działkach przy ul. Hallera (dzielnica XI) oraz tej na Prądniku Czerwonym.
Protesty pojawiły się na Woli Duchackiej. Pozytywnej wz-tki nie udało się uzyskać. Pozwolenia wydano jednak dla drugiej lokalizacji. Głosów sprzeciwu na razie nie słychać. Miejsce odgrodzone ulicami i torami kolejowymi wydaje się idealne.
Grzebowisko w Krakowie jest niezbędne. Legalnie można zutylizować pupila wraz z odpadami medycznymi. Jednak niewielu właścicieli wybrałoby taki los dla swojego psa lub kota. Pod osłoną nocy zakopują więc zwierzęta w swoich ogródkach, na działce, a nawet w Lasku Wolskim, czy parku Jordana. To jednak jest sprzeczne z prawem.
Właściciele grzebowisk dziwią się, że ich powstawanie idzie tak opornie w dużych miastach. - Jest to potrzebne społecznie - mówi Krzysztof Iwaszko, właściciel grzebowiska w Rzędzianach koło Białegostoku. - Główny koszt to cena gruntu. Następnie trzeba wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych na urządzenie terenu.