"Jako mieszkańcy Krakowa jesteśmy oburzeni wprowadzonymi w ostatnich dniach radykalnymi zmianami w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej. Została ona praktycznie wstrzymana" - tak rozpoczyna się petycja, pod którą w internecie podpisują się krakowianie.
Zwrócono w niej także uwagę, że dla wielu osób, które nie mają samochodu, codzienny dojazd do pracy jest teraz znacznie utrudniony, jeśli nie niemożliwy. „Godziny szczytu ustalono odgórnie i w zasadzie nie dostosowano ich nawet do zwykłych godzin pracy większości mieszkańców, nie wspominając o pracujących w godzinach niestandardowych. Trudno będzie dojechać czy wrócić z pracy w samym Krakowie, a co dopiero korzystać dodatkowo z komunikacji podmiejskiej. Ponadto jeszcze większym problemem będzie teraz, przy tak drastycznym cięciu kursów i ograniczeniach w ilości pasażerów, w ogóle wejście do tramwaju czy autobusu" - zaznaczono w petycji.
Przypomnijmy, że od 12 kwietnia pozostawiono standardowe kursy tramwajów i autobusów miejskich wyłącznie w okresach szczytowych – w godzinach: 4.30–8, 12.30–16 oraz 19–22.30 (wybrane linie). Poza tymi okresami niektóre linie kursują co 60 minut, a pozostałe są zawieszone. Zawieszona została również komunikacja nocna. Tymczasem również w poza wyznaczonymi przez urzędników godzinami szczytu część podróżnych nadal musi dojeżdżać do pracy i z niej wracać.
Pasażerowie skarżą się także na tłok w pojazdach, który - ich zdaniem - "może przyczynić się do zwiększenia rozprzestrzeniania się wirusa Covid-19". Tymczasem urzędnicy argumentują, że... konieczne jest oszczędzanie.
"Przed wprowadzeniem stanu epidemii pojazdami komunikacji miejskiej tygodniowo podróżowało ok. 7 mln pasażerów. Obecnie jest ich ok. 700 tys. Do wystąpienia epidemii koronawirusa dochody z biletów na utrzymanie komunikacji wynosiły średnio 10 mln zł na tydzień, teraz jest to ok. 600 tys. zł. Przedtem w każdym tygodniu miasto dopłacało do funkcjonowania tramwajów i autobusów ok. 3 mln zł w ciągu 7 dni, obecnie jest to dwukrotnie więcej – ok. 6 mln zł" - wyliczają w magistracie.
- Każdy dzień funkcjonowania komunikacji miejskiej przynosi gigantyczne straty, które wynikają z odpływu nawet 90 procent pasażerów. Dziennie zamiast nawet 2 milionów złotych, przychody z biletów zmalały do 40-100 tysięcy złotych - informuje Łukasz Franek, dyrektor Zarządu Transportu Publicznego.
Według wyliczeń urzędników przy zachowaniu rozkładów jazdy z normalnego tygodnia przy obecnych dochodach z biletów, tygodniowa dopłata budżetu miasta wynosiłaby ok. 12 mln zł. Spore ograniczenia kursów komunikacji miejskiej mają więc umożliwić wprowadzenie oszczędności – po ok. 2 mln zł dziennie.
Urzędnicy zajmujący się transportem, nie tylko z Krakowa, od tygodni zabiegają o zmianę zasad dotyczących liczby osób, które mogą jeździć pojazdami komunikacji miejskiej, czyli w obliczu wprowadzenia obowiązku zakrywania twarzy, rezygnacja z maksymalnej liczby pasażerów jako połowy miejsc siedzących. Według miejskich specjalistów żeby zachować odpowiedni odstęp od pasażera wystarczy limit udostępnienia ok. 30 procent wszystkich miejsc (także tych stojących) w tramwajach i autobusach - takie też stanowisko we wnioskach do rządu przedstawiła Komisja Transportu Związku Miast Polskich.
W ZTP podkreślają, że zostały utrzymane - w ramach zapotrzebowania - specjalne kursy autobusów, tzw. linie medyczne, do Szpitala Uniwersyteckiego. Pojazdy przeznaczone są tylko dla personelu medycznego, a przejazdy są darmowe.
- Gdzie jest koronawirus w Polsce i na świecie? Zobacz mapy
- Koronawirus w Polsce. Gdzie stwierdzono zachorowania?
- Sława papieru toaletowego w memach
- Tego Krakowa już nie ma. Zobacz prawdziwe skarby [ZDJĘCIA]
- Tu wiedzą, jak się "polewa". Wsie z alkoholem w nazwie
- A może zamieszkać na wsi? Wystarczy niespełna 100 tys. zł!
