"Będę twoim kierowcą, asystentką, a potem zobaczymy" - pod koniec 2011 r. napisała mieszkanka Krakowa na portalu dla osób poszukujących pracy. Jak potem wyjaśniła w prokuraturze, taką treścią ogłoszenia chciała przyciągnąć uwagę ewentualnych pracodawców, bo znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Nie była jednak zainteresowana świadczeniem usług seksualnych.
53-letni Eryk K. odpowiedział na ogłoszenie kobiety. Zaoferował zatrudnienie w branży farmaceutycznej. Praca miała się wiązać z delegacjami po kraju. Kobieta miała zarabiać 3500-4000 zł. Eryk K. nie krył, że jest żonaty, ale "szuka osoby, z którą mógłby porozmawiać, przytulić się, pokochać". Podczas wyjazdu do Wrocławia Eryk K. i pracownica nocowali w hotelu w Gliwicach i wtedy doszło do zbliżenia za zgodą pary. Pracodawca nie krył, że będzie seks, to będzie i praca. Podczas kolejnych wyjazdów służbowych para kontynuowała bliskie relacje.
W pewnym momencie kobieta zorientowała się, że jest w ciąży i zaczęła upominać się o umowę o pracę. Eryk K. kwestionował swoje ojcostwo, nie zgadzały się mu daty zbliżeń i wiek płodu. W pewnym momencie zaczął nakłaniać kobietę do aborcji, przekazał jej numer telefonu do kliniki aborcyjnej w Bańskiej Bystrzycy na łowacji i oferował, że ją tam zawiezie. Zatrudnienie uzależniał od usunięcia ciąży. N Zdaniem prokuratury i sądu niezgodnie z prawem nakłaniał w ten sposób do aborcji. By ją do tego zmusić nie dał kobiecie umowy u pracę, a tylko umowę o dzieło.
Mężczyzna nie przyznawał się do zarzutu. Opowiadał, że to kobieta go szantażowała i domagała się 5 tys. zł. Groziła, że naśle na niego znajomych mężczyzn. Z jego relacji wynikało, że podczas jednego z wyjazdów służbowych wypił dwa kieliszki wiśniówki i potem obudził się w toalecie w samych bokserkach. Negował, by dobrowolnie uprawiał seks z pracownicą. Sam zawiadomił prokuraturę o szantażu i próbie wyłudzenia pieniędzy przez kobietę, ale śledczy umorzyli sprawę. Nie znaleźli dowodów winy pokrzywdzonej
Sąd Okręgowy w Krakowie uwierzył w wersję pokrzywdzonej i skazał Eryka K. na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 2000 grzywny. Wyrok nie jest prawomocny, a mężczyzna już odwołał się od niekorzystnego orzeczenia.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+