Byłaś (-eś) świadekiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
Czytaj także:
- To nie leży w naszej kompetencji. Policja powinna zawiadomić odpowiednie służby, żeby te zwłoki przewiozły - argumentuje rzeczniczka krakowskiej prokuratury, Bogusława Marcinkowska.
Dariusz Nowak, oficer prasowy małopolskiej policji, odpowiada z kolei: - To prokuratura podjęła decyzję, żeby ciała nie przewozić do Instytutu Ekspertyz Sądowych, ale oddać rodzinie. Więc musieliśmy na rodzinę zaczekać.
Czekali kilka godzin. O tym, że przez tak długi czas leżą na chodniku zwłoki, dowiedzieliśmy się od czytelniczki Małgorzaty Stochel. - Ciało leży tu od rana. Próbowałam dzwonić na policję, na pogotowie, ale to nic nie dało - irytowała się kobieta około godz. 15.
Na miejscu byliśmy pół godziny później. Ciało, zasłonięte parawanami policji, dalej leżało na chodniku. Przechodnie z zaciekawieniem podchodzili, zerkając, co się tu wydarzyło.
Gdyby padało...
55-letni mężczyzna zemdlał przechodząc ulicą. - O godz. 11 karetka była na miejscu. Mimo godzinnej reanimacji, nie udało się go odratować - mówi nam Joanna Sieradzka, rzeczniczka pogotowia. - Nasi pracownicy robili, co mogli, a potem oddali dokumentację medyczną policji. Na tym, zgodnie z procedurami, nasza rola się skończyła. Przepisy nie pozwalają przewozić zwłok karetką.
Gdyby np. padało, ratownicy zabraliby mężczyznę na reanimację do karetki. Jeśli zmarłby w niej, odwieźliby ciało do kostnicy. Nieszczęśnik zmarł jednak na chodniku i zwłoki, zgodnie z prawem, mogli tam zostawić.
Gdyby go ktoś zabił...
To nie koniec koszmarnej historii. Na miejsce przyjechali policjanci, którzy - zgodnie z procedurami - poinformowali o zgonie w miejscu publicznym dyżurnego prokuratora. - Nie było przesłanek, że zgon nastąpił przy udziale osób trzecich, prokurator odstąpił więc od czynności - tłumaczy prok. Marcinkowska.
Gdyby takie przesłanki były, ciało zostałoby przewiezione do Instytutu Ekspertyz Sądowych. Leżało jednak dalej na chodniku, pilnowane przez dwóch policjantów. Powiedzieli nam, że czekają na rodzinę zmarłego, z którą skontaktowała się policja. Krewni obiecali, że zajmą się zwłokami. Ale najpierw musieli dojechać spoza Krakowa.
Mł. insp. Nowak: - Prokuratura, odstępując od śledztwa, podjęła de facto decyzję, że zwłoki zostają wydane rodzinie.
Prok. Marcinkowska: - Skoro wszystko się przedłużało, policjanci mogli skontaktować się z wybranym przez gminę zakładem pogrzebowym. Znają numery telefonu.
Gdyby był bezdomny...
Policja tak by zrobiła, gdyby nie ustalono tożsamości zmarłego albo był on np. bezdomny. Na taką okoliczność MOPS ma podpisaną umowę z zakładem pogrzebowym Gloria. - Przyjeżdżamy w pół godziny - mówi jego przedstawiciel. - Formalności załatwia się później.
Rzecznik policji przyznaje, że cała sytuacja obnaża nieudolność państwa.
- Gdybyśmy mieli miejsce, w które możemy w takich przypadkach przewozić ciała zanim odbierze je rodzina...