Wojna na Ukrainie. Strefa zero: gdy jesteś bliżej orków niż swoich

Kraków jest miastem witraży - udowadnia działająca w Krakowie pod kierunkiem Piotra Ostrowskiego Pracownia i Muzeum Witrażu. Zorganizowana przez niego plenerowa wystawa na Plantach ma zwrócić uwagę na skalę ukrytego dziedzictwa witrażowego Krakowa i zachęcić do uważniejszego eksplorowania miasta, którego dzieła można odkrywać nie tylko na ścianach galerii i w muzealnych gablotach. Na 18 planszach zaaranżowanych wokół latarni na krakowskich Plantach można zobaczyć zarówno tak dobrze znane witraże, jak prace Stanisława Wyspiańskiego w kościele franciszkanów, jak również te na co dzień niewidoczne, do których nie ma dostępu, kameralne dzieła ukryte w kamienicach.
Krakowianie często nie zdają sobie sprawy, jak wiele unikatowych dzieł można znaleźć w ścisłym centrum. Pokazujemy je w formie instalacji świetlnych, które obudowują latarnię, a każda z tych instalacji opowiada o jednym obiekcie, który jest zrealizowany w pobliżu Plant. A są to niebywale różnorodne miejsca - mówi Piotr Ostrowski, artysta i dyrektor Pracowni i Muzeum Witrażu w Krakowie.
Tą ukrytą część dziedzictwa Krakowa Pracownia wydobywa z ukrytych klatek schodowych, świątyń, dziedzińców i korytarzy kamienic, budynków użyteczności publicznej. To takie przestrzenie, jak Hotel Pollera, Jama Michalika, Synagoga Tempel, Katedra Wawelska, kościół franciszkanów, bank PKO, sala domu "Pod Globusem", budynek Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości czy dom "Pod Stańczykiem".
Większość z tych witraży historycy sztuki zaliczają do Krakowskiej Szkoły Witrażu. To dlatego, że widać na nich pewne cechy odrębności stylistycznej, oryginalności – a to jest moment, kiedy możemy mówić o osobnym stylu. Zawdzięczamy to głównie funkcjonującemu od 1902 roku Krakowskiego Zakładowi Witrażów - zaznacza inicjator wystawy.
Pomysłodawcą zakładu był Stanisław Gabriel Żeleńskiego – brat Tadeusza „Boya” Żeleńskiego, który zaprosił do współpracy najwybitniejszych artystów Młodej Polski. Dzięki temu w Krakowie tworzyli Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer, Wojciech Jastrzębowski, Henryk Uziembło czy Karol Frycz. Na początku XX wieku powstawały tam koncepcje stanowiące twórczy wkład w nurt secesji. Wtedy też pojawiły się znamienne cechy odrębności krakowskich witraży, które zyskały nazwę Krakowskiej Szkoły Witrażu.
Ich prace miały wspólny mianownik – secesyjny, młodopolski, sięgający do wiejskich, sielskich motywów, również do polskich motywów dekoracyjnych. Były to sceny rodzajowe, ale też maleństwa zaprojektowane do Jamy Michalika, kawiarni, w której przebywali. W sensie technicznym bardzo często operowali płaską plamą i wiotką linią. Trzeba przyznać, że byli zapatrzeni w Stanisława Wyspiańskiego, który dał zakładowi pierwszy impuls - opowiada Piotr Ostrowski.
Przy każdej instalacji umieszczono opisy, które pozwalają zapoznać się z historią poszczególnych obiektów i dokładniej zrozumieć ich treść. Wydruki prac są transparentne, co sprawia, że włączone światło latarni zbliża je do idei witrażu. Prace można też podziwiać w oryginałach - każdy z nich znajduje się w budynku nieopodal miejsca prezentacji.
Zakład Witrażów działa nieprzerwanie od 120 lat, dziś jako Pracownia i Muzeum Witrażu. Wystawa wpisuje się w obchody tej równej rocznicy.
- To oni tworzyli niezwykły koloryt krakowskich ulic i placów. Pamiętacie ich?
- Oto najbogatsze i najbiedniejsze gminy Małopolski. Jedna zwraca szczególną uwagę!
- Niezwykła wieś z Małopolski znów jest gwiazdą internetu
- Pod Krakowem dobiega końca budowa... hinduskiej świątyni
- 15 objawów, które świadczą o tym, że możesz być zakażony nowym subwariantem Omikronu