- Ja już nie wierzę w opowieści właściciela komisu Leonardo, że jest gotowy oddać przedmioty, które przekazała mu moja mama - mówi Magdalena, córka Dragomiry Drozdowskiej. Pokazuje pokwitowania oddania do komisu kilkunastu przedmiotów. To lustro, kubek, talerz, filiżanki, sztućce, kilka obrazów, rodzinne pamiątki. Na dokumentach widnieje data 2004 r.
- Moja mama, a potem ja słyszałyśmy, że pan Leonard przekaże nam pieniądze lub odda pamiątki, gdy ich nie sprzeda - opowiada kobieta. - Tyle, że za każdym razem Leonard Ch., powtarza, by się zgłosić następnego dnia, za tydzień, za miesiąc. I tak już minęło siedem lat.
Do tej pory mężczyzna przekazał jej 200 zł za sprzedane rzeczy, pozostaje do zwrotu 2,5 tys. zł. - Suma nie jest wielka, ale nam chodzi bardziej o zasadę, że tak się nie postępuje. Odzyskane fundusze i tak chcemy przekazać na cele dobroczynne - deklaruje Magdalena Drozdowska.
Leonard Ch. oprowadza po swoim komisie. Wszędzie, obrazy, dzieła sztuki. Wie, że sąd zakazał mu na dwa lata prowadzenia komisu. - Znam treść wyroku. Za kilka dni przestaję kierować komisem, a zajmie się tym mój syn. Ja będę tylko pomocnikiem - mówi.
Wcześniej prowadził komis z antykami przy ul. Dunin-Wąsowicza, potem przy ul. Stradomskiej, teraz na Koletek. W obu miejscach dopuszczał się przestępstw, był skazywany. Efektu nie było. Mimo ponownego skazania kary mu nie odwieszono. Teraz usłyszał kolejny wyrok trzech miesięcy więzienia. Tym razem za zabranie w 2007 r., obrazu Tadeusza Ajdukiewicza o wartości 30 tys. zł. - Złożyłem prośbę o zawieszenie wykonania mi tej kary. Czekam co zrobi krakowski sąd - zastanawia się.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ukradł wóz strażacki, żeby zobaczyć narzeczoną
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka