Ci, którzy wynajmują lokale, muszą szukać miejsca na ulicy. - To niesprawiedliwe, bo przecież płacimy czynsz i rachunki, jak wszyscy - mówi mieszkaniec ul. Mazowieckiej (nazwisko do wiadomości redakcji).
Mężczyzna od dwóch lat wynajmuje mieszkanie od ciotki. Nagle spółdzielnia poinformowała go, że jeśli będzie stawiał auto pod blokiem, wezwą straż miejską. - To niedorzeczne, bo są wolne miejsca - twierdzi. - Przecież ciocia też musiałaby gdzieś parkować.
Decyzja o wprowadzeniu identyfikatorów zapadła w czerwcu 2008 r., na walnym zgromadzeniu. Rok później pojawił się wniosek o odstąpieniu od tej zasady, ale został odrzucony. Najemcy twierdzą, że zadecydowała o tym zaledwie garstka mieszkańców osiedla. - Tak, czy inaczej, to najwyższa władza w spółdzielni - podkreśla Zbigniew Radosz, prezes SM Łobzów. - A nieobecni głosu nie mają. Nie chcę oceniać, czy podjęta decyzja jest dobra, czy zła. Na spotkaniu był radca prawny i nie zakwestionował tego. Spółdzielnia to prywatny podmiot, nikt nie powinien ingerować w jej sprawy - ucina.
Tymczasem inni prezesi nie kryją zaskoczenia. - To jakiś ewenement, nie można wprowadzać takich wyróżnień - uważa Zbigniew Bargiel, prezes SM Bieńczyce. - Przepisy ustawy wyraźnie mówią, że z części wspólnych wszyscy mieszkańcy mogą korzystać w równym stopniu.
Zdaniem Zbigniewa Przygody, prezesa SM Mistrzejowice nie ma podstaw, by odmawiać prawa do parkowania. - Brnąc w absurd, można by zakazać im korzystania z klatki i wind - ironizuje. - Jeśli ktoś wynajmuje mieszkanie, to udostępnia również swoje prawo do gruntu, prawo do korzystania z infrastruktury. Mieszkaniec może skierować do władz spółdzielni pismo adwokackie, albo zwrócić się do sądu.
A może to Ciebie szukamy? Zostań**miss internetu**województwa małopolskiego
Wybierz prezydenta Krakowa.**Oddaj głos już dziśZobacz co mają do powiedzenia krakowianom**kandydaci na prezydenta