Jak informuje portal lovekrakow.pl, na rezultat śledztwa dotyczącego głośnego wypadku, do którego doszło rok temu, trzeba będzie jeszcze poczekać. Śledztwo przedłużono o kolejne pół roku — wciąż nie można przesłuchać kluczowego świadka zdarzenia. Jest nim mężczyzna, którego pędzące auto omal nie potrąciło.
Zgodnie z ustaleniami śledczych, jest to obcokrajowiec przebywający poza Polską. Mężczyzna wyjechał za granicę niedługo po tragedii, mimo apeli nie zgłosił się dotąd na policję.
"Został wystosowany do Wielkiej Brytanii wniosek o udzielenie międzynarodowej pomocy prawnej poprzez przesłuchanie ustalonego świadka. Do chwili obecnej, pomimo monitowania, brak jest informacji o wykonaniu wnioskowanej czynności" – dowiedział się portalem Lovekrakow.pl.
Jak dotąd, prokuratura ma do dyspozycji, m.in. ekspertyzę biegłego dotyczącą oględzin rozbitego samochodu, wyniki sekcji zwłok kierowcy i pasażerów, ocenę stanu technicznego pojazdu oraz nagrania z miejskiego monitoringu z trasy samochodu. Mimo tych danych, śledczy uznali, że zeznania jedynego świadka zdarzenia są kluczowe dla sprawy.
Przypomnijmy, W nocy z piątku na sobotę (14 na 15 lipca) w Krakowie w rejonie mostu Dębnickiego doszło do tragicznego wypadku. Samochód renault megane, którym w kierunku mostu Dębnickiego podróżowało czterech mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat, zjechał w lewo i dachował na bulwar Czerwieński. Wszyscy pasażerowie zginęli. Władze miasta zdecydowały się na udostępnienie nagrania z wypadku ku przestrodze. Przebieg całego zdarzenia zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu.
W momencie wypadku auto pędziło przez centrum Krakowa z prędkością około 160 km/h. Biegli prokuratury zauważyli też, że nie widać było podjęcia próby hamowania.
