https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: Sfinks spłonął, bo zapalił się tłuszcz w opiekaczu

Artur Drożdżak
Restauracja Sfinks spłonęła, bo zapalił się tłuszcz w opiekaczu
Restauracja Sfinks spłonęła, bo zapalił się tłuszcz w opiekaczu Ludwik Kostuś
27 lipca 2005 r. pożar strawił kamienicę i restaurację Sfinks przy Rynku Głównym 26.

Takie są ustalenia biegłych sądowych, którzy swoją opinię sporządzili na wniosek prokuratury prowadzącej śledztwo w tej sprawie. Te ustalenia wystarczyły, by po kilku latach od zdarzenia w stan oskarżenia postawić dwie osoby, zdaniem śledczych, odpowiedzialne za spowodowanie pożaru.

Na ławie oskarżonych zasiądzie 60-letni Zbigniew K., główny specjalista ds. inwestycji Sfinks Polska SA, oraz 54-letni Przemysław S., wiceprezes spółki zarządzającej siecią restauracji Sfinks. - Oskarżeni nie przyznali się do winy, odmówili składania wyjaśnień - Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Z ustaleń biegłego wynika, że w lokalu dopuszczono do licznych zaniedbań w kwestii bezpieczeństwa przeciwpożarowego, za które byli odpowiedzialni oskarżeni. M.in. nie uzyskano wymaganego prawem projektu instalacji wentylacyjnej części kuchennej, brakowało klapy przeciwpożarowej, użytkowano instalację wentylacyjną mimo wiedzy, że działa wadliwie i zamontowano wentylator wyciągowy w okapie kuchennym.

Okazało się, że na skutek zaniedbań doszło do zapalenia się tłuszczu w opiekaczu, płomienie rozprzestrzeniły się przez wadliwą instalację wentylacyjną. Ogień dotarł na dach.

Pożar próbowali opanować gaśnicami pianowymi pracownicy restauracji, ale nie byli w stanie. Szybko czarny dym zaczął wydobywać się z kuchni i lokalu. Policja powiadomiła straż pożarną, która o 15.33 zaczęła prowadzić akcję gaśniczą na Rynku. Brało w niej udział kilkanaście jednostek ratunkowych. Ewakuowano mieszkańców i gości kamienicy, także budynku przy ul. Wiślnej 4, w sumie 14 osób. Trzy znalazły się w szpitalu. Na skutek pożaru straty materialne oszacowano na ponad 1,4 mln zł.

Współwłaściciel kamienicy Piotr K. w trakcie śledztwa zeznał, że w 2005 r. informował dyrekcję restauracji, że czuć jest woń spalenizny. Domagał się zaświadczeń straży pożarnej, że lokal spełnia normy bezpieczeństwa, ale jego monity do szefów Sfinksa w tej sprawie pozostawały bez echa.
Sprawą zajmie się teraz Sąd Rejonowy dla Krakowa Śródmieścia.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska