FLESZ - Problemy kadrowe gastronomii
Przylasek Rusiecki - inwestycja trwa, nie brakuje kontrowersji
Na przełomie czerwca i lipca br. ma zostać otwarte nowoczesne kąpielisko w Przylasku Rusieckim - dla mieszkańców dostępne będą piaszczysta plaża, pomosty, wyciągi do nart wodnych oraz żaglówki. Zrewitalizowany Przylasek określa się mianem rekreacyjnej perły wschodniej części Krakowa.
Z lotu ptaka nawet jeszcze niedokończona inwestycja wygląda imponująco, ale kiedy zejdzie się na ziemię, nie brakuje mankamentów, na które zwrócili nam uwagę mieszkańcy. Spore kontrowersji wzbudza fakt, że w ramach prac trzeba było wyciąć drzewa. Niektórzy twierdzą, że drewno mogło posłużyć do... budowy palisad na terenie Przylasku. Dodatkowo krakowianie zwracają uwagę na śnięte ryby w zbiorniku, co budzi wątpliwości jeśli chodzi o jakość wody, gdzie mają się kąpać mieszkańcy.
Niektórzy z nich niecierpliwie czekają na otwarcie kąpieliska, inni wciąż mają wątpliwości, czy aby na pewno korzystanie z niego jest bezpieczne. Małgorzata Szymczyk-Karnasiewicz, aktywistka z Nowej Huty, nie zamierza pływać w Przylasku Rusieckim. - Mówimy o strefie rekreacyjnej na terenach poprzemysłowych. Każdemu powinna zapalić się czerwona lampka: co z jakością gleby, wody? To są pytania, na które oczekujemy odpowiedzi - mówi. Podkreśla, że działalność kombinatu najpierw Lenina, a potem Sendzimira, skutkowała dużą emisją zanieczyszczeń do powietrza, gleb i gruntów oraz wód powierzchniowych i podziemnych.
Kraków. Hype Park szykuje się do otwarcia. Wiemy, jakie gwia...
- O ile zwracamy uwagę na nieprzyjemny zapach czy śledzimy w aplikacji stan powietrza, tak trudniej nam ocenić, co jest w ziemi. Wymaga to kompleksowych, niezależnych badań. Nie mamy ich, ale mamy już pierwsze próby zagospodarowania najbliższego sąsiedztwa kombinatu w kierunku rolniczym oraz przemysłowo-mieszkaniowym, a także rekreacyjnym. Budzi to moje wątpliwości - podkreśla Szymczyk-Karnasiewicz. Zastanawia się, czy nie powinno się wyznaczyć specjalnej strefy, np. o promieniu 20 km, gdzie obowiązywałby zakaz uprawy ziemi czy tworzenia miejsc rekreacji.
O stanowisko poprosiliśmy spółkę Kraków Nowa Huta Przyszłości, która realizuje inwestycję. Jej przedstawiciele twierdzą, że główną ideą przy tworzeniu terenu rekreacyjnego przy zbiorniku wodnym nr 1 było maksymalne zachowanie półdzikiego charakteru tego miejsca.
- W ramach inwestycji zrezygnowaliśmy z wycinki, która wymaga odpowiedniego pozwolenia na jej wykonanie. Zieleń niewymagająca takiego pozwolenia (krzewy i niewielkie drzewa), była usuwana przede wszystkim po południowej stronie akwenu, gdzie powstała ścieżka spacerowa. Ścieżka została jednak tak zaprojektowana, by meandrować między drzewami, co pozwoliło zachować maksymalną ilość zieleni także i w tym miejscu - podkreśla Bartłomiej Grzankowski, specjalista ds. PR spółki. W ramach inwestycji posadzonych zostało 60 drzew, ponad 60 krzewów i zasianych 85 arów łąk kwietnych.
Jak twierdzi Grzankowski, w trakcie toczących się w Przylasku Rusieckim prac spółka nie otrzymała informacji o śniętych rybach. - Gospodarkę rybacko-wędkarską na zbiorniku wodnym nr 1 w Przylasku Rusieckim prowadzi Polski Związek Wędkarski Okręg Kraków - dodaje. Przypomnijmy, że aby kąpielisko mogło funkcjonować, musi m.in. zostać przebadana woda w akwenie. - Wymagane badania, w tym profil wody, zostały wykonane przez operatora kąpieliska i przekazane do Urzędu Miasta Krakowa. Badania te wykazały, że kąpielisko spełnia wymagane normy - podkreśla spółka.
Jak usłyszeliśmy w PZW, jego przedstawiciele nie mieli sygnałów o śniętych rybach na terenie zbiornika nr 1. - Na dodatek nie przeprowadzaliśmy w ostatnich dniach zarybień, a przy transporcie nieliczne słabsze osobniki mogą ulec śnięciu i wraz z żywymi mogą dostać się do zbiornika. Natomiast wiosna sprzyja rozwojowi pleśniawki, to choroba występująca u ryb szczególnie w okresie tarła, więc mogą się zdarzyć jednostkowe przypadki śniętych ryb, które obserwowali mieszkańcy - mówi nam Robert Kocioł z PZW.
Dodaje, że Związek nie przeprowadza badań wody w Przylasku Rusieckiem pod kątem jej zanieczyszczenia. - Przeprowadzamy głównie badania pod względem zasobów ichtiofauny. Kiedy kilka lat temu byliśmy operatorem kąpieliska, pamiętam, że raz w wynikach zaobserwowano bakterie coli, ale przyczyny nie ustalono. Innych odchyleń nie było - kwituje Kocioł.
Jeśli zaś chodzi o palisady, zlokalizowane w rejonie placu zabaw czy parkingu (żywokoły wierzbowe), zdaniem spółki jest to "element zastosowania materiałów naturalnych zamiast np. metalowego ogrodzenia". - Żywokoły te zostały wykonane z gałęzi wierzby i - zgodnie z naturą tej rośliny - będą tam rosnąć i zazieleniać się tworząc zielony płot. Wykorzystane gałęzie nie pochodzą z drzew znajdujących się na terenie inwestycji - podkreśla Grzankowski.
Przylasek Rusiecki. Rekreacyjna perła wschodniej części Krak...
Generalnym wykonawcą inwestycji jest Krisbud. Skupia się głównie na pracach wykończeniowych. Te trwają między innymi przy wieżach ratowniczych i w budynkach zaplecza. Chodzi o instalację takich elementów wyposażenia łazienki, jak umywalki, toalety czy prysznice, a także malowanie pomieszczeń. - Trwają także odbiory kolejnych elementów inwestycji. Przed wykonawcą zostało jeszcze między innymi przygotowanie tablic informacyjnych, dostawa wyposażenia i sprzętu, instalacja oświetlenia led na pomostach - mówi Grzankowski. Otwarcie kąpieliska i terenu rekreacyjnego wokół zbiornika spodziewane jest na przełomie czerwca i lipca br.
Projekt do Budżetu Obywatelskiego przepadł
Przypomnijmy, że już jakiś czas temu pojawiły się kontrowersje wokół inwestycji w Przylasku Rusieckim. Mieszkańcy, chcąc mieć pewność, że przyszłe kąpielisko będzie bezpieczne dla krakowian, zgłosili projekt do Budżetu Obywatelskiego, który zakładał wykonanie niezależnych badań gleb, gruntów i wód podziemnych na terenach poprzemysłowych wokół kombinatu hutniczego w Nowej Hucie, również w obrębie planowanego kąpieliska w Przylasku Rusieckim.
Pomysł pojawił się po doniesieniach medialnych w sprawie okolicznych składowisk huty. Przypomnijmy, że dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej odkrył, że na składowisku znajdują się metale ciężkie, groźne dla środowiska oraz ludzi. Przedstawiciele krakowskiej huty odpowiadali, że odpady "zawsze pod względem składu chemicznego mieściły się w granicach dopuszczalnych norm". Mieszkańcy uznali, że tak czy tak grunty w rejonie składowisk należy zbadać. I sprawdzić, czy nie przedostały się na przyszłe tereny rekreacyjne w Przylasku Rusieckim. Jednak prezydent Jacek Majchrowski zdecydował się projekt odrzucić.
Urzędnicy tłumaczyli, że projekt nie przewiduje m.in. "ewentualnych działań remediacyjnych lub naprawczych". - Jeśli urząd broni się przed wykonaniem takich badań, to jakby przyznawał rację wnioskodawczyni BO, że problem zanieczyszczenia istnieje - podkreślał Łukasz Maślona, ambasador BO.
Spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości tłumaczyła nam wówczas, że realizując różne inwestycje, "opiera się na materiałach oficjalnych, ogólnodostępnych wynikach badań, a także - w określonych przypadkach - wynikach badań realizowanych na zamówienie spółki lub w związku z podpisanymi przez nią kontraktami". - W przypadku terenu Przylasku Rusieckiego kluczowym w tym aspekcie dokumentem jest "Prognoza oddziaływania na środowisko". W dokumencie tym wskazano brak przemysłowych źródeł zanieczyszczeń dla wód podziemnych - informowała nas KNHP.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- W tych znakach zodiaku łatwo się zakochać
- Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski Nastolatek
- Co za luksusy! Oto najdroższe mieszkania na sprzedaż w Krakowie
- Drapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica Krakowa
- Kraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!
