Kartonowe pudełko z zawartością opisaną jako „prochy Ofiar Treblinki” odnalazł jesienią zeszłego roku mieszkaniec Krakowa w hangarze remontowanym pod Muzeum Ratownictwa. Oddał je w ręce historyków z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie, a ci przekazali je prokuratorom IPN. Bo tylko śledztwo prowadzone przez nich może dać odpowiedź na pytanie, czy znalezisko rzeczywiście zawiera szczątki ludzkie.
To oczywiście wymaga przeprowadzenia wnikliwych analiz kryminalistycznych, które IPN zlecił Instytutowi Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna w Krakowie.
– Sprawa czeka w długiej kolejce.Myślę, że jakichś informacji spodziewać się możemy za pół roku. Innego sposobu ustalenia, czy są to rzeczywiście prochy ludzkie, nie mamy – mówi prok. Łukasz Gramza z Oddziałowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czyli pionu śledczego IPN w Krakowie.
Przypomnijmy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że „prochy z Treblinki” znajdowały się wśród rzeczy, które pozostały po nieistniejącym już Towarzystwie Opieki nad Majdankiem w Krakowie. Do Czyżyn przeniesiono je z ostatniej jego siedziby, budynku Muzeum Inżynierii Miejskiej przy ul. św. Wawrzyńca w Krakowie.
Krakowskie TOnM zakończyło działalność w 2008 r. po śmierci jego prezes Iwony Ruebenbauer-Skawry. Wcześniej, gdy w 2002 r. eksmitowano je z kamienicy ówczesnej Akademii Pedagogicznej przy ul. Studenckiej, tymczasową siedzibę znalazło właśnie w Muzeum Inżynierii Miejskiej
.
W hangarze przy ul. Stella-Sawickiego historycy z IPN zabezpieczyli wiele dokumentów towarzystwa, m.in. życiorysy byłych więźniów niemieckiego obozu na Majdanku.