Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: stanął przed sądem za podżeganie do zabójstwa córki

Artur Drożdżak
- To był tylko żart. Żałuję tego, co się stało, bo wyszedłem na idiotę - mówił na sali sądowej Janusz Ś. oskarżony o podżeganie do zabójstwa córki. Joanna M. nagrała ojca dyktafonem, gdy w mieszkaniu taką propozycję składał przy alkoholu znajomemu Dariuszowi D.

Na rozpoczętym w piątek procesie - 61-letni, rozwiedziony, szczupły, elegancko ubrany inżynier górnictwa, teraz bezrobotny, nie przyznał się do winy. - Nagrania, które jest koronnym dowodem w sprawie, córka dokonała wybiórczo.

To co jej odpowiadało z treści, zarejestrowała, inne rzeczy pominęła wyłączając dyktafon - przekonywał. Zauważył, że nie nagrała, jego zdaniem najważniejszych, ostatnich kwestii, gdy "powiedziałem koledze byśmy kończyli te pierdoły i poszli spać". Rozmowa nagrana przez Joannę M. jest bardzo dramatyczna w swojej wymowie. Sąd na rozprawie ujawnił tylko fragment stenogramu.

- Mojej córki tak serdecznie nienawidzę, że życzę jej śmierci. To k... tak nieprawdopodobnie s..., że zasługuje na śmierć. I to rychłą, natychmiastową. Udusić ją, zabić ją to byłoby piękne. Wnuczką wtedy zajęłoby się państwo, opieka społeczna - mówił podczas nagranej rozmowy Janusz Ś.

Po odczytaniu tego fragmentu stenogramu Joanna M. wybiegła z sali rozpraw z płaczem, nie była w stanie dalej uczestniczyć w procesie. Po chwili zasłabła, wezwano na miejsce karetkę pogotowia i lekarze udzielili pomocy kobiecie.

Jeszcze w trakcie śledztwa prokuratura sprawdziła stan oszczędności Janusza Ś. i okazało się, że ma na kontach 90 tys. zł. W trakcie nagranej rozmowy padały różne kwoty za wykonanie zlecenia zabójstwa - od 150 do 50 tys. zł, a Janusz Ś. twierdził, że nie dysponuje takimi pieniędzmi. Przed sądem udowadniał, że ma opinię skąpca, ciułacza, który po 30 latach pracy nie wydałby tyle na zabicie własnej córki.

- A Dariusz D. to ostatnia osoba nadająca się do wykonania takiego zlecenia, bo to łajza i nieudacznik - przekonywał. Janusz Ś. odpowiada przed krakowskim sądem także za znęcanie się nad dziećmi. Do przemocy fizycznej i psychicznej miało dochodzić na przestrzeni 1995-2008 r.

W konsekwencji Piotr Ś., syn oskarżonego, targnął się na życie, zażył 400 tabletek, z trudem go odratowano. Piotr Ś. zjawił się w sądzie, ale odmówił składania zeznań przeciwko ojcu.
- Wszystko już powiedziałem na policji i kosztowało mnie to tak dużo nerwów, że musiałem iść na zwolnienie lekarskie, biorę leki, leczę się - nie krył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska