Kraków. Pierwsze dziki złapały się w odłownię. Jak to działa?
Klatkę, uzbrojoną w czujniki ruchu i z zamknięciem sterowanym za pomocą aplikacji w telefonie, postawiło pogotowie dla dzikich zwierząt, które na zlecenie krakowskiego magistratu na terenie Krakowa i pomaga rannym lub gdzieś uwięzionym zwierzętom. Odłownia stanęła na terenie Uniwersytetu Jagiellońskiego, obok kampusu uczelni na krakowskim Ruczaju, skąd napływało wiele interwencji w sprawie pojawiających się dzików.
Jak już opisywaliśmy, pułapka jest pojemna, może do niej wejść jednocześnie kilkanaście dzików. Stoi na Ruczaju od ponad trzech tygodni, a uruchomiona jest od niespełna dwóch. Odkąd działa, raz spenetrowała ją grupa ośmiu dzików, a następnym razem rodzina licząca pięć osobników. To właśnie ją udało się złapać.
Zdalnie zamknąć i szybko przewieźć
Jeśli coś kręci się obok lub wejdzie do odłowni, dozorujący ją dostaje powiadomienie na telefon komórkowy, za pośrednictwem specjalnej aplikacji. Obraz, jaki widział w telefonie operator odłowni tuż przed akcją złapania piątki dzików, prezentujemy na dwóch udostępnionych nam, czarno-białych zdjęciach.
- Gdy czujniki ruchu zarejestrują ruch przed klatką, na telefonie włącza mi się automatycznie aplikacja, z podglądem kamery, co dzieje się w środku. Wtedy mogę zdalnie zamknąć klatkę
- wyjaśnia Łukasz Styrylski, którego Centrum Hodowlane pełni właśnie obowiązki całodobowego pogotowia interwencyjnego ds. dzikich zwierząt w Krakowie.
Jak wyjaśnia, pogotowie chce łapać całe rodziny dzików, dlatego zamyka klatkę, kiedy wejdzie do niej nie tylko np. sama locha, ale też młode.
- Jeśli zamkniemy odłownię, musimy jak najszybciej przyjechać na miejsce. Mamy specjalny tunel, którym wprowadzamy zwierzęta na zabudowaną przyczepę, podobną do tych, jakimi przewozi się konie, tylko dostosowaną do przewozu niebezpiecznych zwierząt. Ważne, żeby szybko je załadować, bo w stresie mogą się poranić. Zamykamy przyczepę i jedziemy. Ostatni załadunek dzików trwał trzy i pół minuty - relacjonuje Łukasz Styrylski.
Dziki wywozi się i wypuszcza poza miastem, w granicach obwodu łowieckiego, w którym znajduje się Kraków (sięga on od Rząski po Niepołomice i Wieliczkę).
Osoby z pogotowia dla dzikich zwierząt - które mają doświadczenie z odławianiem dzików - starają się nie usypiać ich, tylko sprawnie „zapakować” do przyczepy. W niej zwierzęta są już bezpieczne.
Kraków. Dziki spacerują między blokami na Grota-Roweckiego. ...
Nie zbliżaj się do odłowni, trzymaj psa na smyczy!
Zdarza się, że z odłowni na Ruczaju przychodzi fałszywy alarm - powiadomienie uruchamiają np. gołębie grzywacze, które gniazdują niedaleko kampusu UJ i niekiedy podjadają dzikom kukurydzę.
- Mamy też zdjęcia sytuacji, kiedy do odłowni wchodzą psiaki, niestety puszczane luzem przez właścicieli. To zresztą na tych terenach duży problem w ostatnim czasie, w styczniu i lutym mieliśmy dużo zgłoszeń o sarnach zagryzionych przez psy, które nie były trzymane na smyczy. Dzikie zwierzęta, osłabione długą zimą, po prostu zostały zamęczone przez psy wypuszczane na łąkach pychowickich albo w Lesie Wolskim
- dodaje Łukasz Styrylski.
Opiekujący się odłownią apelują, aby nie zbliżać się do odłowni, ani tym bardziej przy niej majstrować. Krata, która się zamyka, waży ponad 100 kilogramów, więc przypadkowe jej uruchomienie może spowodować, że taki ciężar spadnie np. komuś na głowę czy nogę. Co istotne, im więcej ludzi kręci w okolicy pułapki, tym mniejsze szanse na złapanie się w nią dzików, które będzie odstraszać choćby zapach człowieka.
Na krakowskim Ruczaju na dziki czeka pułapka. Pięć zwierząt ...
Pułapki przydałyby się też w okolicy Lasku Borkowskiego, w Nowej Hucie...
Łukasz Styrylski mówi nam, że ma plan, by odłowni na dziki docelowo w Krakowie stanęło przynajmniej cztery lub pięć - tam, gdzie mamy największy problem z tymi zwierzętami. Jak wymienia, chciałby postawić taką monitorowaną klatkę m.in. w rejonie ul. Lubostroń, czyli po drugiej stronie Ruczaju niż miejsce, gdzie stoi pierwsza odłownia. To by rozwiązałoby problem dzików m.in. przy szpitalu im. Babińskiego, przy ul. Obozowej, okolicy Lasku Borkowskiego. Dobrze by było ustawić pułapkę przy ul. Żywieckiej, gdzie jesienią dziki zawładnęły placem zabaw. A kolejną - w pobliżu zakładu Philipa Morrisa w Nowej Hucie, gdzie w styczniu dziki zniszczyły boisko Klubu Sportowego Albertus.
Jak zaznacza autor pomysłu, to, kiedy nowe odłownie mogłyby stanąć w Krakowie, jest zależne od finansowania.
- Taka odłownia to dość drogie urządzenie (20-30 tys. zł kosztuje sama klatka z oprzyrządowaniem), a jego obsługa jest czasochłonna. O ile samo łapanie nie jest problemem, bo po prostu siedzi się przy telefonie i naciska przycisk, żeby zamknąć klatkę, to jednak potem samochód, przyczepa, akcje relokacji, zatrudnieni do tego ludzie – to wszystko generuje spore koszty – mówi Styrylski.
W naszej galerii zdjęć prezentujemy zdjęcia z pierwszego odłowu dzików w pułapce na Ruczaju oraz samochód, przyczepę i tunel z metalowej siatki, które są do tego wykorzystywane.
- Te ZNAKI ZODIAKU będą obrzydliwie BOGATE
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym
- Pod Krakowem powstaje niesamowity kościół w kształcie... korony!
- Celebryci pokochali śluby w górach! Zobaczcie kto i gdzie się żenił
- Budowa nowego odcinka S7 na północ od Krakowa. Koniec prac coraz bliżej
FLESZ - Psy będą wykrywać COVID-19
