– Strona rządowa zwróciła się do nas o zaprzestanie protestu głodowego i to jest gest dobrej woli ze strony kolegów, którzy prowadzili go najdłużej – tłumaczy Jolanta Zawistowicz z nauczycielskiej „Solidarności” w Małopolsce. Zawistowicz brała udział w strajku okupacyjnym krakowskiego kuratorium, a dzisiaj uczestniczyła w rozmowach prowadzonych w Warszawie przez związkowców m.in. z wicepremier Beatą Szydło.
Rozmowy prowadzone przy okazji posiedzenia Rady Dialogu Społecznego rozpoczęły się wczoraj rano. Pod obrady trafiły żądania wszystkich związków zawodowych, działających w szkolnictwie. Związek Nauczycielstwa Polskiego i Federacja Związków Zawodowych chcą podwyżki dla wszystich nauczycieli o tysiąc złotych. „S” chce wzrostu zarobków o 15 proc. w tym roku.
Podczas przerwy w obradach Beata Szydło poinformowała, że rząd znalazł 667 mln zł na podwyżki i przedstawił pięć propozycji, które miałyby poprawić sytuację materialną nauczycieli. Zaproponowała podwyżki o 5 proc. już od września tego roku (początkowo były planowane na 2020 r., jako że byłaby to druga podwyżka w tym roku, nauczyciele otrzymaliby w sumie 10 proc. podwyżki) i dodatkowe środki dla nowych nauczycieli rozpoczynających pracę. Nie jest to jednak nowa propozycja, już wcześniej rząd zapowiedział dodatek w wysokości tysiąca złotych rocznie (przez dwa lata) dla nauczycieli stażystów.
Beata Szydło zapowiedziała także przyspieszenie awansu zawodowego. Należy jednak pamiętać, że to obecna minister edukacji Anna Zalewska wydłużyła drogę awansu zawodowego z minimum 10 lat do minimum 15 lat. Wicepremier zapowiedziała również zmiany w systemie oceniania nauczycieli (obecny wprowadziła Zalewska).
Nowością jest natomiast propozycja określenia stałej, kilkusetzłotowej stawki dla nauczycieli-wychowawców (obecnie wysokość dodatku zależy od samorządów).
Na razie efektu rozmów nie ma, będą kontynuowane dzisiaj od samego rana. Wicepremier Beata Szydło powiedziała, że związkowcy zaakceptowali cztery z pięciu propozycji rządu. Podkreślała, że negocjajce są trudne, gdyż związki przedstawiają różne propozycje, które często nie są ze sobą zbieżne.
– „Solidarność cały czas podkreśla, że chciałaby rezygnacji z pewnych dodatków, żeby te środki były włączone do podstawy. Chce, żeby to było 15 proc. wzrostu wynagrodzenia. Z kolei ZNP mówi o tysiącu złotych do zasadniczego wynagrodzenia, więc tutaj są rozbieżności ze strony central związkowych. Chcemy przygotować pełne wyliczenia, informacje dla partnerów, żeby jutro o tym rozmawiać – mówiła Szydło.
– Nie mamy przesłanek do dyskutowania o wstrzymaniu się od strajku – stwierdził po zakończeniu negocjacji Sławomir Broniarz, szef ZNP.
Z kolei Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „S” podkreślił, że jego organizacja czeka wyłącznie na spełnienie postulatu o 15-proc. podwyżce (do tej pory rząd deklaruje 10 proc.) i jest w stanie podpisać porozumienie.
Tymczasem Związek Nauczycielstwa Polskiego i Ministerstwo Edukacji Narodowej – przerzucają się liczbami, które mają pokazać, jaki zasięg będzie miał strajk nauczycielski zaplanowany na 8 kwietnia. Według ZNP zamierza w nim uczestniczyć 79,5 proc. szkół i przedszkoli, według MEN referenda strajkowe przeprowadzono w 58,7 proc. szkół. Resort dodał też, że „według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe zostały wszczęte w 42,76 proc. szkół” (dyrektorzy szkół muszą zgłaszać takie spory do PIP).
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Trzy Szybkie - odcinek 4. Ku czemu zmierza Polska? Rozmowa z dr Krzysztofem Mazurem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego
