Rok temu urzędnicy miejscy energicznie zabrali się za przekonywanie mieszkańców do segregacji. I choć liczba śmieci trafiających do sortowni zwiększyła się z 11,5 do 20 tys. ton i tak pracownicy zakładu nie mają dużo do roboty. Wystarczy praca na jedną zmianę.
Czytaj także:**Kraków: miasto wybuduje spalarnię za unijną kasę**
Tymczasem w większości spółdzielni mieszkaniowych nadal nie ma żółtych pojemników, do których można wrzucać szkło, plastik, papier i metal. Bo prezesi spółdzielni albo nic nie wiedzą o żółtych pojemnikach, albo są zniechęceni kłopotami związanymi z segregacją w tzw. dzwonach. - Pojemniki są zbyt rzadko opróżniane, ludzie zostawiają śmieci koło nich, potem roznosi je wiatr i na osiedlu robi się bałagan - mówi Wiesław Kuczek, prezes SM Prądnik Czerwony.
Tam, gdzie stoją żółte pojemniki, mieszkańcy są zadowoleni. W Zwierzynieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej śmieci segreguje ponad połowa lokatorów. - To bardzo trafiony pomysł, pojemniki zapełniają się błyskawicznie - mówi January Madoń, mieszkaniec osiedla Tysiąclecia. - Mieszkańcom raczej nie chce się szukać dzwonów do segregacji, które są daleko i jest ich niewiele - mówi Krystyna Cieślicka, mieszkanka osiedla Dąbie.
Urzędnicy chcą więc zmusić zarządców nieruchomości, by w śmietnikach ustawili żółte pojemniki. - Wraz z nowelizacją ustawy o odpadach, wprowadzimy twardy obowiązek segregacji - ostrzega Bartlewicz. - Kto nie będzie segregował, poniesie dotkliwe kary. Spółdzielnie będą rozliczane z ilości zebranych odpadów nadających się do ponownego przetworzenia. W ich interesie będzie więc leżało, by przekonały do tego lokatorów - dodaje Bartlewicz.
wsp. Paulina Kwaśniak
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy