https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Utopiła nowonarodzonego synka. Została skazana na 15 lat więzienia

Artur Drożdżak
Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Krakowski sąd nie miał wątpliwości, że Anna C. urodziła w Olkuszu żywego chłopczyka, a potem go utopiła i w tajemnicy przed wszystkimi ciało zakopała w szklarni na posesji rodziców w sierpniu 2013 r. 26-latka usłyszała właśnie nieprawomocny wyrok 15 lat więzienia.

W prokuraturze przedszkolanka przyznała się do winy. Nie wiadomo, co mówiła przed krakowskim sądem, bo proces został utajniony. - Ze względu na informacje dotyczące prywatnej sfery życia oskarżonej- uznał sąd. Annę C., wysoką szczupłą blondynkę doprowadzono do sądu w kajdankach. Otuchy na sądowym korytarzu dodawali jej rodzice. Na rozprawie zjawił się także Arkadiusz W., ojciec zabitego dziecka. Był pokrzywdzonym w tej sprawie.

Arkadiusz W. poznał o dziewięć lat młodszą Annę C., gdy jeszcze była uczennicą gimnazjum. Zaczęli się spotykać, przez pół roku byli parą. W końcu ich drogi na pewien czas się rozeszły. Dziewczyna zaczęła pracować w przedszkolu integracyjnym z osobami niepełnosprawnymi w Olkuszu. Z kolei Arkadiusz W. wziął ślub. Jego związek nie przetrwał próby czasu, choć jego owocem było dziecko. Gdy toczyła się już sprawa rozwodowa mężczyzna odnowił znajomość z Anną C.

Spotykali się m.in. w domu jego rodziców i właśnie tam w grudniu 2012 r. 22-latka zrobiła sobie test ciążowy. Wynik nie pozostawiał wątpliwości, że spodziewa się dziecka. Powiedziała o tym mężczyźnie i jego rodzicom. Kategorycznie nie chciała być matką i zaczęła szukać na stronach internetowych informacji, jak usunąć ciążę.

Dowiedziała się wtedy, że jest taka możliwość, gdy się zażyje lek zwyczajowo stosowany podczas zapalenia stawów. Spożycie medykamentu w zbyt dużej dawce miało według wpisów w internecie wywołać poronienie. Udało im się dwa razy nabyć medykament, który zażyła Anna C., ale nie doszło do poronienia. Niedługo potem para się rozstała i nie kontaktowała przez kilka miesięcy.

19 sierpnia 2013 r. Anna C. wysłała mężczyźnie SMS-a, że jedzie do szpitala, bo rozpoczął się poród. Arkadiusz W. próbował dowiedzieć się, do której placówki się udała, ale telefon Anny C. już milczał. Gdy w końcu odebrała powiadomiła partnera, że dziecko nie żyje. Następnego dnia para się spotkała i według relacji mężczyzny Anna C. płakała i mówiła, by nie szukał syna, bo "tam gdzie jest, jest mu już dobrze".

Pięć dni później Anna C. zgłosiła się do szpitala w Olkuszu z krwawieniem. Placówka poinformowała policję, że jest u nich kobieta, która mogła niedawno urodzić dziecko i nie potrafi wytłumaczyć, gdzie jest maleństwo. Po kolejnych dwóch dniach policjanci znaleźli zwłoki chłopczyka zawinięte w foliowy worek zakopane w przydomowej szklarni.

W osobnym procesie Arkadiusz W. usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata za dwukrotne udzielenie pomocy w próbie przerwania niechcianej ciąży.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
jms
Życzeń tej k#rwie, żeby codziennie do końca życia śnił sie jej płaczący synek, który mógł szczęśliwie życ, żeby oszalala przez to i cierpiała.
k
krakus
Ale ludzie maja nastrane w glowach zeby wlasne dziecko zabic, nie dalo sie oddac do domu dziecka, takiego bobasa z checia ktos by adoptowal. "tam gdzie jest, jest mu już dobrze" - co za religijne brednie, bo chyba nie miala ziemi, pod ktora go zakopala.
M
MGTOW
Gdyby mężczyzna coś takiego zrobił to by go rozstrzelali bez sądu...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska