Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
Pływające butelki po napojach, papierki po ciastkach, śmieci. Tak wygląda Wisła, która przepływa przez samo centrum miasta. Urzędnicy nie mają ani pieniędzy, ani pomysłu, jak walczyć z tą plagą. - Szedłem wzdłuż Wisły i nie mogłem się nadziwić temu, co widziałem. To wstyd, aby w drugim co dowielkości polskim mieście nikt nie potrafił zadbać o czystość rzeki! - mówi nasz Czytelnik, pan Zygmunt.
Urzędnicy rozkładają ręce. Rzecznik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie Konrad Myślik uważa, że całej sytuacji winni są mieszkańcy, a jedyne, co może poprawić sytuację, to "zmiana pokoleniowa".
- Obywatele wrzucają śmieci do wody, bo do tego są przyzwyczajeni od pokoleń. Niestety, społeczeństwo wciąż się nie nauczyło, jak powinno się dbać o środowisko - mówi Myślik. Dodaje, że wyrzucanie śmieci do rzeki jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. - Polacy nadal także nie wiedzą, jak powinno się segregować odpady - podkreśla.
Urzędnik narzeka, że RZGW nie dostaje osobnych środków na sprzątanie zanieczyszczonej Wisły. Jak twierdzi, istnieją bardziej palące problemy, na które trzeba przeznaczyć pieniądze z budżetu.
Żeby choć trochę poprawić czystość rzeki, wprowadzono zasadę, że każdy, kto chce zakotwiczyć swoją barkę na Wiśle, musi zobowiązać się do posprzątania najbliższego rejonu. Niestety, nie wszyscy przestrzegają tego przepisu.