https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Wojna o azyl dla zwierząt i miliony

Piotr Rąpalski
fot. Andrzej Wiśniewski
Stowarzyszenie obrony zwierząt zarzuca organizacji zajmującej się schroniskiem przy ul. Rybnej m.in. nepotyzm i złe traktowanie podopiecznych.

Agnieszka Wypych, przewodnicząca Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt (KSOZ) wystosowała list do prezydenta Krakowa, w którym zarzuca wiele nieprawidłowości w funkcjonowaniu Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz schroniska przy ul. Rybnej, którym KTOZ zarządza dla miasta. Padają oskarżenia m.in. o nepotyzm (zatrudnienie córki prezes KTOZ w jego biurze, a jej partnera jako zastępcy kierownika w samym schronisku), naciski na pracowników i zły nadzór nad usypianiem zwierząt.

Wypych domaga się od Jacka Majchrowskiego rozwiązania umowy między miastem i KTOZ. Samo Towarzystwo nie chciało wczoraj komentować sprawy, w swoim oświadczeniu zaprzecza jednak większości zarzutów.

„Zwracam się do Pana o natychmiastowe wstrzymanie finansowania tej organizacji z publicznych pieniędzy. Już od dłuższego czasu jest oczywiste, że KTOZ pod kierownictwem Jadwigi Osuchowej i jej skłonności do nepotyzmu, utracił zdolność do właściwego realizowania zadań publicznych, a zwłaszcza do prowadzenia schroniska dla bezdomnych zwierząt” - czytamy w liście otwartym.

Jeden z członków zarządu KTOZ potwierdził nam, że w biurze przy ul. Floriańskiej pracuje córka pani prezes. Przyznał też, że osobą pełniącą obowiązki kierownika schroniska przy ul. Rybnej jest jej partner. W liście czytamy, że wcześniejszy kierownik został odsunięty od zarządzania i skierowany na urlop.

„Za groźne kuriozum należy uznać fakt, że pomimo zatrudniania kadry weterynaryjnej Jadwiga Osuchowa osobiście podejmuje decyzje dotyczące tego, które zwierzęta schroniskowe uśmiercić” - czytamy dalej w liście. Prezeska zawodowo pracuje jako sędzia, a funkcję w KTOZ pełni społecznie.

- Moje informacje są pewne, z pewnych źródeł. Występuję przede wszystkim w interesie zwierząt, bo to, co się dzieje obecnie w KTOZ i w schronisku, przekłada się na ich los - mówi Agnieszka Wypych, przewodnicząca KSOZ.

Prezydenta wczoraj nie było w magistracie. - Prezydent, gdy otrzyma list, na pewno się z nim zapozna - ucina krótko Monika Chylaszek, rzeczniczka Jacka Majchrowskiego.

Tymczasem umowa gminy z KTOZ podpisana z końcem 2014 r. obowiązuje od początku roku 2015 do końca roku 2017. Na jej podstawie na zarządzanie schroniskiem organizacja ma dostać łącznie prawie 7,5 mln zł z budżetu Krakowa. W grudniu br. w schronisku znajdowały się 324 psy i 69 kotów. Urzędnicy podają jednak, że liczba eutanazji zwierząt od 2013 roku znacznie spadła. Możliwe, że konflikt między organizacjami to wynik walki o kontrakt z miastem.

Prezes KTOZ Jadwiga Osuch nie chciała wczoraj z nami porozmawiać. Odesłała nas jednak do oświadczenia dotyczącego tej sprawy.

Zaprzecza się w nim, aby w KTOZ trwał konflikt między pracownikami oraz że decyzje podejmuje sama pani prezes - według oświadczenia robi to wspólnie zarząd. Ponadto zaznacza się, że za rządów wcześniejszego kierownika funkcjonowanie schroniska „w pewnych aspektach było nieprawidłowe”, a brak nadzoru z jego strony prowadził do „nieuzasadnionej eutanazji zwierząt”. Oświadczenie zaprzecza również zarzutom o mobbing, uznaje się w nim, że niektórzy pracownicy zaczęli postrzegać jako szykany „zwiększenie dyscypliny pracy”.

Sprawę, m.in. dla dobra zwierząt, na pewno należy wyjaśnić. Będziemy do niej wracać.

Komentarze 38

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
2016-01-07T15:26:43 01:00, inkaso JEST dla schroniska:

Jeśli te pieniądze mają iść na schronisko, to niech KTOZ się z NICH ROZLICZY !!!!!!!!!

co konkretnie zrobili z tych pieniędzy, chyba od 2008 roku jest przywrócona opłata.

Zarzuca się Jaworskiemu zaniedbanie??

TO ILE Z TYCH PIENIĘDZY POSZŁO NA REMONTY !!!!!!!!!!! ile mu Osuch dała ????????????

Ponoc Osuchowa, córka jest Osuch...prezeska sobie zmieniła z Osuch na Osuchowa

G
Gość
2016-12-04T18:53:15 01:00, gość:

O bardzo złych sygnałach w schronisku słyszałam od wielu lat/ a tu czytam dopiero od grudnia 2015r./. Dziwię się, że U.M.Krakowa, który wydaje nasze społeczne pieniądze, duże pieniądze, nie potrafił /przez nieudolność czy lekceważenie - bo inaczej nie potrafię sobie tego wytłtumaczyć/ skutecznie rozwiązać problemu, poprzez rzetelne kontrole /ale nie fikcje/, na co zostały one wydatkowane. Uważam, że najważniejszą sprawą jest tu dobro zwierząt/ dobre warunki życia, opieka lekarska/. W takiej intencji dajemy pieniądze jako społeczeństwo . Kilka lat temu wydano mi ze schroniska kotka chorego na hip, przeżyłam straszną traumę, widząc jego cierpienie, a potem zmuszona do eutanazji u weterynarza. Ostatnio/ przyp. autentyczny/ skutecznie zniechęcono tam do adopcji przez niesympatyczne, lekceważące zachowanie pracownicy. Faktem jest też, że jeden z psów tam przebywających miał krwawą biegunkę. Nieoficjalnie dowiedziałam się, że to z powodu karmy. Bardzo nie podoba mi się nepotyzm w KTOZ / jeśli to prawda/, prywata, uznawane za powszechne zło, w ogóle godne potępienia. Aż się wierzyć nie chce , że robi to sędzia. Oburza mnie mobing, wyrzucanie z pracy tzw. " niewygodnych", którzy mają inne zdanie/ o tym też słyszałam od dawna/. Przyznam, że nie wierzyłam w to wcześniej, ale zaczynam mieć coraz więcej watpliwości, czy miałam rację.

To jest prawda, nie długo mają sprawę o pozorną likwidacje stanowiska!!i potajemnie zatrudnili dwójkę znajomych córki prezeski, którzy też już odeszli.Zastepca kierownika schroniska jest była inspektorka KTOZ, która nigdy nie chciała nic robić,nic się od niej nie wymagało na interwencję woził ja jej szofer-inny, ponoć wkurzony tym starszy inspektor, a gdy chciała odejść dostała awans bonza dużo wie.To jest buda toksycznych bab i jedna ma coś na drugą.

A
Ania
To nieprawda że psy z tego schroniska są zaniedbane ,przez lata adoptuje z niego starsze psy i nigdy nie miałam żadnego problemu np z dodatkowymi wydatkami u weterynarza
G
Gość
Tak, mam wielkie uznanie dla pracy wolontariuszy, którzy, nawet , gdy się zmieniają, naprawdę z wielkiej miłości do zwierząt, empatii, przychodzą często/ niektórzy nawet bardzo często/ . aby swym podopiecznym poświęcić czas na chwile radosnego współodczuwania, na wspólne spacery, okazać konkretne zainteresowanie. Wiem, że spotkałam się z ludżmi dobrymi, wrażliwymi, którzy nie wyrządzą drugiemu krzywdy. Wręcz przeciwnie, ofiaruja pomoc ... z serca.
G
Gość
O tym fakcie, że " wylatują" z KTOZ osoby mające swoje odrębne zdanie/ mobbing?/ , to nie pierwszyzna, słyszane od lat, więc coś jest na rzeczy, bo wiadomo, są to osoby niewygodne, za dużo widzą i wiedzą , będąc w tym środowisku. Faktycznie, niezależnie od tego co się mówi, ma się wrażenie, że jest to instytucja zamknięta/ prawie hermetycznie/ niechętna osobom zewnątrz, tworząca jakby klan. Nie ma dopływu " świeżego powietrza, tylko się kisi ... " Nie wykorzystuje się potencjału wolontariuszy, moim zdaniem marnuje się go, stanowczo za mało obecności z ich pomocą w akcjach, zbiórkach. W ogóle za mało jest różnych akcji. Jakby KTOZ- owi na tym nie zależało. Nie robi wrażenia prężnej organizacji. Bilety w ostatniej akcji w Filharmonii na rzecz zwierząt - zaporowe, nie na kieszeń przeciętnego Kowalskiego. Czy rzeczywiście jest jakaś przyczyna tego wszystkiego, czy mają do tego powód/ a laikowi nasuwa się- coś na sumieniu /?
G
Gość
O tym fakcie, że " wylatują" z KTOZ osoby mające swoje odrębne zdanie/ mobbing?/ , to nie pierwszyzna, słyszane od lat, więc coś jest na rzeczy, bo wiadomo, są to osoby niewygodne, za dużo widzą i wiedzą , będąc w tym środowisku. Faktycznie, niezależnie od tego co się mówi, ma się wrażenie, że jest to instytucja zamknięta/ prawie hermetycznie/ niechętna osobom zewnątrz, tworząca jakby klan. Nie ma dopływu " świeżego powietrza, tylko się kisi ... " Nie wykorzystuje się potencjału wolontariuszy, moim zdaniem marnuje się go, stanowczo za mało obecności z ich pomocą w akcjach, zbiórkach. W ogóle za mało jest różnych akcji. Jakby KTOZ- owi na tym nie zależało. Nie robi wrażenia prężnej organizacji. Bilety w ostatniej akcji w Filharmonii na rzecz zwierząt - zaporowe, nie na kieszeń przeciętnego Kowalskiego. Czy rzeczywiście jest jakaś przyczyna tego wszystkiego, czy mają do tego powód/ a laikowi nasuwa się- coś na sumieniu /?
g
gość
O bardzo złych sygnałach w schronisku słyszałam od wielu lat/ a tu czytam dopiero od grudnia 2015r./. Dziwię się, że U.M.Krakowa, który wydaje nasze społeczne pieniądze, duże pieniądze, nie potrafił /przez nieudolność czy lekceważenie - bo inaczej nie potrafię sobie tego wytłtumaczyć/ skutecznie rozwiązać problemu, poprzez rzetelne kontrole /ale nie fikcje/, na co zostały one wydatkowane. Uważam, że najważniejszą sprawą jest tu dobro zwierząt/ dobre warunki życia, opieka lekarska/. W takiej intencji dajemy pieniądze jako społeczeństwo . Kilka lat temu wydano mi ze schroniska kotka chorego na hip, przeżyłam straszną traumę, widząc jego cierpienie, a potem zmuszona do eutanazji u weterynarza. Ostatnio/ przyp. autentyczny/ skutecznie zniechęcono tam do adopcji przez niesympatyczne, lekceważące zachowanie pracownicy. Faktem jest też, że jeden z psów tam przebywających miał krwawą biegunkę. Nieoficjalnie dowiedziałam się, że to z powodu karmy. Bardzo nie podoba mi się nepotyzm w KTOZ / jeśli to prawda/, prywata, uznawane za powszechne zło, w ogóle godne potępienia. Aż się wierzyć nie chce , że robi to sędzia. Oburza mnie mobing, wyrzucanie z pracy tzw. " niewygodnych", którzy mają inne zdanie/ o tym też słyszałam od dawna/. Przyznam, że nie wierzyłam w to wcześniej, ale zaczynam mieć coraz więcej watpliwości, czy miałam rację.
b
boss
a co z Wojtyszkami tam też sa nagminne warunki dla psow i ich warunki !!!
K
Krakowianka
tak, to ulubiona forma aktywności. Wystarczy, że sąsiad zgłosi, że ktoś nie odsłania okien to już na pewno znęca się nad zwierzętami. I wtedy można zaszczuć taką osobę tak bo tak
G
Gość
to cały kraj czyli RP
w
wiadomo kto
płacone przez podatników Krakowa, a nie KTOZ
m
mała
niestety, pracownicy, którym zależało na dobru zwierząt, którzy starali się pomagać tym zwierzakom, oferowali swoją pomoc osobom adoptującym zwierzaki, w razie jakichś pytań czy problemów - zostali zwolnieni, bo zbyt bardzo zależało im na zwierzakach i za bardzo się angażowali. Pozostali "starzy" pracownicy mają zasadę posprzatac, dać jeść i nie angażowac się, nowi muszą się dostosować do panujących reguł
J
Joxa
To "góra" KTOZ stosuje politykę, żeby niektórych zwierząt nie wydawać do adopcji - i pracownicy schroniska dlatego zniechęcają chętnych. Chodzi o zwierzęta w złym stanie a tych jest w schronisku obecnie tyle, ze pracownicy profilaktycznie nastawiają się na to żeby adopcje utrudniać w każdym przypadku . Chodzi o to że ludzie którzy adoptują zwierzę po zabraniu zwierzaka do domu orientują się jak bardzo zwierzę zostało pod opieka KTOZ zaniedbane. Często idą ze zwierzęciem do gabinetu weterynaryjnego poza schroniskiem gdzie okazuje się że zwierzę jest chore i zaniedbane w sposób pozwalający postawić zarzuty znęcania się nad nim w schronisku prowadzonym przez KTOZ za ciężkie pieniądze z budżetu Miasta. Zarząd KTOZ obawia się i słusznie, ze wreszcie kilka osób które adoptowały zwierzęta zgłosi ich stan do prokuratury, a w przypadku większej liczby zgłoszeń - prokuratura będzie musiała coś z tym zrobić. Ot i tajemnic - zniechęcania do adopcji. A jakby co to zarząd KTOZ wszystko jak to ma w zwyczaju zwali na pracowników i oburzenie do kamery telewizyjnej zaprezentuje
G
Gość
Czyli z tego wniosek, że to pracownicy schroniska zachowują się fatalnie, a jak ich przełożeni (zarząd, kierownik schroniska czy jego zastępca) chcą zrobić z tym porządek to pracownicy idą do prasy ze skargami jaka to im się krzywda dzieje...
m
mama schroniskowego psiaka
Adoptowaliśmy psa ze schroniska na Rybnej, zdecydowaliśmy się na przyjęcia psa który ze względu na niepełnosprawność i fakt że szczeniaczkiem już nie jest szanse na nowy dom miał małe...Schronisko zrobiło wszystko zeby tylko sie go pozbyć, zaniżyli wiek psa o minimum 6 lat (to nie problem),powiedziano że psa nikt nie chciał adoptować bo jest niepełnosprawny (jak poźniej sie okazało pies był adoptowany i oddawany najmniej 3 razy), powiedziano że pies był w izolatce bo inne psy go gryzły a okazuje się że to on gryzie i atakuje inne zwierzęta. Po około miesiącu pojawiły sie problemy z uchem,które wracają cały czas,i jak stwierdził weterynarz zakażenie i bakterie obecne w uchu niewątpliwie złapał w schronisku i nawet nikt ich tam nie leczył. Później pojawiły sie problemy behawioralne, pies bez powodu rzuca się na ludzi,warczy,gryzie..po pierwszym incydencie zadzwonilismy do schroniska o udzielenie jakiejkolwiek rady lub pomocy na co usłyszeliśmy że jak nam sie nie podoba psa możemy oddać!! Mimo informacji że to pies od nich,zero zainteresowania, nikt nawet nie zapytał co z ich byłym podopiecznym...w odpowiedzi na tak chamskie zachowanie należałoby psa zwrócić bez słowa ale nie mozna zniżać sie do poziomu tych osób, i szkoda żeby pies miał się tam marnowac. SCHRONISKO JAK I JEGO PRACOWNICY ZDECYDOWANIE ZNIECHĘCAJĄ DO ADOPCJI ZWIERZĄT. Na dodatek nie dosć że mnóstwo osób i firm zbiera dla nich produkty i inne potrzebne rzeczy, dostają jeszcze pieniądze z urzędu które zdecydowanie tym zarządzającym się nie należą.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska