W czasie deszczu pasażerowie czekający na autobus na przystanku Kasztanowa mają możliwość schronienia się pod dachem wiaty, ale nawet to nie gwarantuje im, że nie będą cali mokrzy. Wodą z wielkiej kałuży chlapią na nich podjeżdżające autobusy. Wszędzie jest też pełno błota, bo pojazdy przeorały pobliski zieleniec.
Problem wynika z tego, że powierzchnia zatoczki autobusowej jest nierówna. Podczas deszczów tworzą się tam duże kałuże, w które wjeżdżają autobusy i tym samym ochlapują ludzi znajdujących się w okolicy przystanku.
Jak napisał jeden z naszych Czytelników, pan Wojciech, sprawa wygląda tak już od lat. A przed wjeżdżającym w dużą kałużę autobusem nie ma gdzie uciec, bo wzdłuż chodnika postawione jest wysokie ogrodzenie.
- Ludzie muszą uciekać najczęściej za róg, by nie zostali ochlapani - komentuje pan Wojciech. Sprawa jest o tyle problematyczna, że nie dotyczy tylko osób czekających na autobus, ale również pieszych, którzy po prostu przechodzą ulicą, gdy na zatoczkę wjeżdża autobus. A aleją Kasztanową często idą rodzice z małymi dziećmi, bo w okolicy znajduje się przedszkole.
Mieszkańcom przeszkadza też rozjeżdżony zieleniec znajdujący się w pobliżu przystanku. Kiedyś rosła tam bujna trawa, dziś widoczne jest tylko błoto i szczątkowe kępki zieleni. Rozjeździły ją miejskie autobusy, które również błotem ochlapują mieszkańców.
Problemem zajmuje się Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. - Zespół Przygotowania Inwestycji sprawdza możliwości i zasadność prowadzenia inwestycji związanej z przebudową całego przystanku - komentuje Michał Pyclik, rzecznik ZIKiT. Jednocześnie zapewnia, że powierzchnia zatoczki zostanie wyrównana. Kiedy? Tego jeszcze nie wiadomo. - Nie znamy dokładnego terminu, ale wszystkie remonty będą zakończone do początku wakacji - informuje Pyclik.
Rozjeżdżonym zieleńcem ma się zająć Zarząd Zieleni Miejskiej, ale dopiero po remoncie przystanku. - Jego odtworzenie nastąpi po wykonaniu naprawy przystanka przez ZIKiT- zdradza Hubert Kasprzyk, specjalista z zespołu „Kraków w zieleni”.
Trudności spotykają też piesi na ul. Olszanickiej. Na wysokości posesji nr 5 chodnik nagle się urywa. Brakuje około 30 metrów.
- Z chodnika tego korzysta bardzo dużo osób, także matek z dziećmi w wózkach. Czy to nie absurd, że nagle jest on przerwany?- pyta pan Adam, który zgłosił nam problem.
Jak podaje rzecznik ZIKiT, dotąd nikt nie zgłaszał potrzeby dobudowy tego odcinka chodnika. Został on wykonany w taki sposób wiele lat temu.
- Nie mamy informacji, dlaczego ten chodnik ma przerwany bieg - przyznaje Pyclik. Remont pobocza będzie możliwy dopiero po tym, jak urzędnicy ustalą, do kogo należy działka. Wszystko wskazuje jednak na to, że jest miejska.