16 marca 2015r. policjanci zaalarmowani przez Tomasza K. przyjechali do mieszkania przy al. Słowackiego. Byli tam już wezwani przez niego ratownicy medyczni oraz jego martwy kolega.
Jak się okazało, panowie razem pili, rozmawiając o życiu. Kolega skarżył się, że nie ma pracy.
- Tomasz K. wyjaśniał w śledztwie, że wtedy zwracał mu uwagę, żeby nie pił tyle i tak często. Na tym tle powstał spór. K. wyciągnął nóż, którym chciał go przestraszyć. Jak stwierdził, przyłożył mu następnie nóż do uda a pokrzywdzony miał gwałtownym ruchem wstać i nadziać się na przyłożony nóż. Stwierdził, że nie miał zamiaru pociąć pokrzywdzonego. Wyjaśnił, że chciał dzwonić na pogotowie, ale pokrzywdzony go od tego odwiódł - mówi rzecznik prokuratury Bogusława Marcinkowska.
Potem Tomasz K. pomógł mu ściągnąć spodnie, zrobił kompres z ręcznika i pomógł się położyć. Nie był w stanie stwierdzić, o której godzinie to się stało. Doglądał leżącego do godziny 7 lub 7.30. Potem zasnął w pokoju, kolegę zostawił na podłodze w przedpokoju.
Obudził się około godziny 13 lub 14. Kolega leżał skulony na boku w łazience. Nie dawał znaku życia. Wówczas Tomasz K. zadzwonił po pogotowie.
Tomasz K. wyraził żal i skruchę z powodu całego zdarzenia. Nie był dotychczas karany. Grozi mu do 12 lat więzienia, jest tymczasowo aresztowany.