40-letni Mariusz D. ps. Kuba, nie przyznawał się do winy i milczał na temat okoliczności zbrodni. Współoskarżony 30-letni Piotr S. był bardziej rozmowny, ale za każdym razem opowiadał skrajnie odmienną wersję przebiegu tragicznego zajścia.
Zdaniem sądu to oskarżeni wspólnie i w porozumieniu, wielokrotnie karani recydywiści, postanowili obrabować 65-letniego pokrzywdzonego. Jego zabójstwa dokonali w nocy z 26 na 27 czerwca 2011 r.
Pokrzywdzony uchodził za majętnego, ale po rozwodzie zamieszkał w budynkach socjalnych w Jaworniku. Żył z renty, ale przed śmiercią dysponował większą sumą 100 tys. zł po zmarłym wujku. Bywało, że inni lokatorzy budynków podkradali mu pieniądze i jedzenie. W końcu padł ofiarą zabójstwa.
O jego śmierci policję powiadomiła kobieta, która przez uchylone drzwi zauważyła leżącego na podłodze sąsiada. Okazało się, że miał obrażenia głowy, połamane żebra, urazy czaszki i narządów wewnętrznych. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała dwóch podejrzanych mieszkańców Jawornika - Mariusza D. i Piotra S.
Wyszło na jaw, że jeszcze w noc zabójstwa Mariusz D. zwierzył się znajomemu, że "razem z Piotrkiem zabili Staszka". Mieli mu zadawać ciosy nożem. Potem okazało się, że pokrzywdzony był bity, kopany, "kolankowany", miał złamane 26 żeber, pękniętą czaszkę. Zmarł na skutek uduszenia, gdy zabójcy uciskali mu swoim ciężarem klatkę piersiową. Mężczyzna nie mógł oddychać co najmniej przez trzy minuty, taki był mechanizm jego śmierci. Oskarżonych obciążyły zeznania świadków, którym zwierzali się z dokonania zbrodni i ślady krwi zabitego na ich ubraniach.