Jak mówi Małgorzata Tyżuk, szefowa Prokuratury Rejonowej Kraków Śródmieście Wschód, postępowanie prowadzono pod kątem przekroczenia uprawnień przez komornika oraz nakłaniania Piotra K. do targnięcia się na życie.
- Stwierdziliśmy, że w żadnym z tych przypadków nie doszło do przestępstwa - informuje prokurator. Komornik wykonywał decyzję o eksmisji, o której sąd zadecydował w wyroku z 27 stycznia 2016 r.
- Nie była to eksmisja na bruk. Komornik zapewnił Piotrowi K. lokal zastępczy z zasobów gminy Kraków. Mężczyzna, mógł tam przebywać ponad miesiąc do końca czerwca - dodaje prokurator Tyżuk.
Mieszkanie w spadku po zmarłej w 2013 r. matce dostała siostra Piotra K. Najpierw polubownie, a następnie na drodze prawnej, chciała odzyskać lokal. W końcu doszło do eksmisji, której termin nie był zaskoczeniem dla jej brata.
20 maja ub. roku o godz. 9. komornik zapukał do drzwi. Gdy nikt nie otwierał, wynajęty ślusarz przewiercił zamki w drzwiach i do środka wszedł komornik z radcą prawnym.
Na zewnątrz pozostał ślusarz i pracownik firmy transportowej, który miał przewieźć rzeczy eksmitowanego. W pokoju na łóżku komornik zauważył mężczyznę z raną postrzałową głowy. Piotr K. jeszcze żył, w prawej ręce trzymał rewolwer, a w lewej krzyż.
Na miejsce wezwano policjantów, którzy podjęli reanimację mężczyzny jeszcze przed przybyciem pogotowia. Piotr K. zmarł w szpitalu.
Z relacji sąsiadów wynikało, że był miłośnikiem militariów. Na rewolwer czarnoprochowy, z którego strzelił do siebie, nie trzeba mieć pozwolenia.
Rodzina 57-letniego Piotra K. zeznała, że w ostatnim czasie źle się czuł psychicznie.
Był zestresowany, narzekał, że jest opuszczony, że „wszyscy go załatwili” i po eksmisji stanie się osobą bezdomną.
- Specjalistyczne ekspertyzy, w tym balistyczna, wykluczyły, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się inne osoby - podaje prokurator Małgorzata Tyżuk.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaZOBACZ TAKŻE: Policja radzi, jak zapobiegać kradzieżom samochodów
źródło: naszemiasto.pl