Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Zbrodnia na os. Ugorek. Jeden zabójca z wyrokiem, drugi uciekł z psychiatryka

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
37-letni Artur S. za zbrodnię w 2006 r. na krakowskim os. Ugorek odsiaduje karę 25 lat więzienia. Drugi sprawca 30-letni Piotr Korcala ps. Szarik uciekł ze szpitala psychiatrycznego. Już ściga go policja w całym kraju.

Dla 21-letniej Uli to miała być zwykła balanga. Nie raz i nie dwa organizowała je w mieszkaniu na krakowskim os. Ugorek. Blondynka postanowiła, by w ostatni dzień maja 2006 r. zaprosić do siebie trzech chłopaków. Już na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że pomysł jest ryzykowny. To dlatego, że ze wszystkimi była związana w różnych okresach życia.

Kiedyś chodziła z 25-letnim Szymonem, potem mieszkał u niej Piotrek pseudonim Szarik, a ostatnio bywał Artek. Trzech panów oprócz erotycznego związku z Ulą łączyło jeszcze to, że wszyscy mieli przeszłość kryminalną. 26-letni Artek na widok Piotrka zareagował grymasem niechęci, ale większym kłopotem była dla niego obecność Szymona.

Nie dał po sobie poznać, że pamięta go z zakładu karnego w Trzebini, gdzie do obaj odsiadywali wyroki. Raz na spacerniaku koledzy pokazali Artkowi Szymona i powiedzieli, że to konfident policji. Artek nie siedział z nim w jednej celi, nigdy z nim nie rozmawiał, ale gdy ujrzał go u swojej dziewczyny wiedział, że musi zareagować. Zdarzyła się okazja, gdy w pewnej chwili Ula wyszła z mieszkania do znajomego.

Artek poszedł do kuchni i z szuflady wziął tłuczek do mięsa z metalową końcówką. Dobrze wiedział co robi, choć wypił trochę alkoholu, a wcześniej wziął porcję amfetaminy i 4 tabletki ekstasy. Wrócił do pokoju i bez ostrzeżenia zaczął walić Szymona tłuczkiem po głowie i zaraz zrzucił go z fotela na podłogę. Zaatakowany się nie bronił i nie wzywał pomocy. Artek kopał leżącego po całym ciele.

- To policyjny konfident - objaśnił motywy swojej agresji. Piotrek nie przyłączył się do bicia, ale też i nie bronił Szymona. Spokojnie siedział na swoim miejscu i sączył wódkę. W tym środowisku tak się załatwia honorowe sprawy. Skatowany Szymek po chwili przestał dawać znaki życia. Na moment taktycznie udawał nieprzytomnego. W pewnej chwili Piotrek zabrał głos i powiedział, że trzeba się pozbyć chłopaka. Wykręcił numer telefonu znajomego z podstawówki, o którym wiedział, że może załatwić samochód.

Robert A. odebrał, choć był w sklepie w towarzystwie dziewczyny i kolegi Patryka W. Jego ubłagał, by służbowym autem pojechali na os. Ugorek. Wsiedli do żółtego renault i ruszyli na miejsce. Dojechali, gdy Piotrek z Artkiem wynosili z mieszkania skatowanego Szymona. Z rozbitej głowy lała mu się krew, na klatce schodowej spadł mu but, wydawało się, że to jego ostatnie chwile. Ku zaskoczeniu wszystkich Szymek nagle zaczął krzyczeć i wzywać pomocy. Uciszył się, gdy Artek znowu uderzył go tłuczkiem po głowie aż odpadła metalowa końcówka.

Po chwili mężczyźni zanieśli go do paki auta i sami wsiedli do środka. Słychać było, że Szymon jęczy z bólu i majaczy. Moment przenoszenia rannego widziały z okien dwie sąsiadki. Wezwały policję, bo na klatce schodowej znalazły kałużę krwi, but i fragment tłuczka.

- Jedziemy do szpitala? - wyrwało się niezorientowanemu w sytuacji Robertowi A. Zdenerwowany Artek natychmiast skorygował, że raczej do lasu poza Kraków. - I po łopatę, by gościa zakopać - dorzucił Piotrek.

W końcu zdecydowali, że udadzą się na ogródki działkowe koło centrum handlowego Plaza. Za kierownicą siedział Patryk W. Był tak zdenerwowany widokiem pobitego, że skoczyło mu ciśnienie i źle się poczuł. Od dawna chorował na serce. Słyszał, że przewożony Szymon jest dalej bity i wyje z bólu. Patryk W. jechał zygzakiem od prawa do lewa, by zwrócić uwagę innych kierowców lub policji.

- Jedz, k... nie kombinuj - pouczył go Artek. Wystraszony Patryk grzecznie posłuchał. Gdy dotarli na miejsce Piotrek i Artek wyciągnęli rannego z auta. Robertowi i Patrykowi kazali odjechać. Wtedy odbył się drugi akt kaźni. Artek kamieniem dobił Szymona, a potem rozebrał do naga i zwłoki przeciągnął w krzaki. Dla pewności przykrył je gałęziami, a kamień i zakrwawione ubranie wyrzucił.

Przestraszony Robert A. powiedział tylko swojej dziewczynie, czego był świadkiem. Patryk W. wytarł krew ze służbowego auta i o sprawie wspomniał rodzicom. Policję powiadomił dopiero dwa dni później, gdy przeczytał w prasie informację o ujawnionych zwłokach koło Plazy. Robert wybrał milczenie, bo nieoczekiwanie Piotrek pojawił się u niego w pracy i dopytywał się, czy już poinformował policję o zdarzeniu. Nakazał trzymać mordę na kłódkę.Zatrzymany Artur S. na policji przyznał się do zabójstwa.

- Jestem wychowany na starych, przestępczych zasadach, według których nie należy nikogo sprzedawać ani przerzucać odpowiedzialności karnej na innych - powiedział. Dlatego milczał o roli Piotrka. Przed Sądem Okręgowym w Krakowie Artur S. zmienił front i nie przyznał się do zbrodni. Winą obarczył Piotra Korcalę. Taką woltę wykonał wtedy, gdy dowiedział się, że „Szarik” został uznany za niepoczytalnego. To oznaczało, że nie odpowie za zabójstwo i trafi do szpitala psychiatrycznego.

Na procesie Artura S. Korcalę przesłuchano jako świadka. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki “Szarik” zaczął opowiadać, że to tylko on jest zabójcą. Sąd nie dał się zwieść i skazał Artura S. na 25 lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku zauważył, że co prawda tylko Artur S. zadawał śmiertelne ciosy, ale Korcala akceptował i godził się z zabójczym planem wspólnika.

Co więcej to Korcala zorganizował auto do przewiezienia rannego, żądał, by jechali po łopatę. W końcu to on groźbą nakazał milczenie Robertowi A. i nie krył przed nim, że z Arturem S. zabili Szymona. Zdaniem sądu był współsprawcą zabójstwa, choć faktycznie ofiary nie tknął palcem.

Sąd przyjął, że Artur S. zabił pokrzywdzonego z błahych pobudek, z powodu informacji , że Szymon Ż. jest donosicielem. Dokonując zabójstwa Artur S. był brutalny, sąd nawet określa słowem bestialski, bo w długim czasie zadawał cierpienia Szymonowi Ż. kopiąc go oraz bijąc tłuczkiem i kamieniem. Na skutek ciosów pokrzywdzony doznał pęknięcia śledziony i wątroby, obustronnego złamania żeber oraz kości czaszki. Sąd uznał, że oskarżony Artur S. jest osobą zdemoralizowaną i bez moralnych zahamowań.

- Trzeba być wewnętrznie złym i pozbawionym uczuć, by kilkadziesiąt minut zadawać ciosy, patrzeć jak ofiara krwawi, jęczy i cierpi - nie krył sąd w uzasadnieniu wyroku. Za utrudnianie postępowania karnego dwaj oskarżeni studenci Robert A. i Patryk W. usłyszeli wyrok roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.

Krakowski sąd 24 października 2009 r. umieścił Piotra Korcalę w szpitalu psychiatrycznym w Międzyrzeczu (woj. lubuskie). Z tej placówki zbiegł w grudniu ub.r.- Za uciekinierem już rozesłaliśmy list gończy - potwierdza Beata Górszczyk, rzecznik krakowskiego sądu, w którego gestii jest ciągle nadzór nad podejrzanym.

Dalej poszła prokuratura w Międzyrzeczu, która też rozesłała list gończy za Korcalą, ale od razu ujawniła w mediach jego wizerunek. Jest bardzo charakterystyczny, bo na twarzy 30 -latka jest blizna od noża. Ma też tatuaże na ciele: bliżej nieokreślony wzór na karku, wizerunek diabła na lewym ramieniu i napis „CHWDP” na prawej łydce. Za ucieczkę grożą mu 2 lat więzienia. Ciągle jest nieuchwytny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska