Część Królówki, w której ktoś zostawił podejrzany ładunek, oddalona jest od głównych dróg. Można tam dojechać wyłącznie drogami powiatowymi, ewentualnie wąską i krętą trasą gminną, raczej niedostępną dla tirów. A jednak w pierwszych dniach listopada okoliczni mieszkańcy zauważyli białego tira w rejonie opuszczonej pizzerii. W przeszłości w budynku działał bar, a jeszcze wcześniej organizowano w nim dyskoteki. Od dobrych kilku lat budynek stoi jednak opustoszały.
Tir stał rano i wieczorem
Jeden z mieszkańców Królówki zauważył ciężarówkę, gdy jechał do pracy, przed godziną 5 rano. Inny mężczyzna utrzymuje, że był świadkiem rozładunku po południu, gdy szedł do kościoła. - Widziałem, jak stali i rozładowywali. Stał tam tir i wózek widłowy - opowiada. Nie chce podawać nazwiska, prosi o zachowanie anonimowości. - Służby powinny znaleźć sprawcę i wyegzekwować usunięcie beczek - dodaje.
Co jest w beczkach?
Ustalono, że na działce w centrum Królówki znajduje się 25 pojemników (o pojemności tysiąca litrów każdy) oraz kilkadziesiąt 200-litrowych.
Na miejscu pracowali już pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Według protokołu z oględzin, beczki są szczelnie zamknięte, nie stwierdzono wycieku ani zanieczyszczenia gruntu. Strażacy z PSP w Bochni nie stwierdzili zagrożenia wybuchem. Sprawę bada prokuratura.
- Tych beczek nie powinno tam być. Zostały one zabezpieczone i wstępnie przebadane, ale zlecamy dodatkowe badania - mówi nam prowadzący sprawę prokurator Marcin Michałowski z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Patrol policji pilnuje posesji
Działka w Królówce została zabezpieczona przed wstępem osób postronnych, a policyjny radiowóz jest tam obecny już od ponad tygodnia.
Sprawa bardzo niepokoi nie tylko sąsiadów, ale i Małgorzatę Więckowską, burmistrz Nowego Wiśnicza.
- Obawiam się, że możemy zostać obarczeni rozwiązaniem całej tej sytuacji - mówi.
WIOŚ wystąpił do gminy o wszczęcie postępowania administracyjnego w sprawie usunięcia odpadów z działki.
- Najpierw jednak musimy ustalić posiadacza odpadów - wyjaśnia pani burmistrz.
Krystyna Gołębiowska, kierownik tarnowskiej delegatury WIOŚ uważa, że z obecnej sytuacji należy wyciągnąć wnioski.
- Mieszkańcy, sąsiedzi, powinni w takich sytuacjach być bardzo czujni - mówi. Jej zdaniem, podejrzana sytuacja powinna być zgłaszana służbom.
Sytuacja w Królówce przypomina tę z Dołęgi w powiecie brzeskim, gdzie w ubiegłym roku ktoś przywiózł na jedną z działek dziesiątki beczek z toksycznymi odpadami.
Właściciel terenu wydzierżawił go poprzez firmę ze Śląska. Okazało się jednak, że osoba na którą zawarto umowę nie ma nic wspólnego z odpadami, a jej dane pochodziły ze skradzionego dowodu osobistego. Prokuratura umorzyła tamto postępowanie.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
