https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krwawa jatka na drogach Sądecczyzny: zwierzęta kontra ludzie

Jerzy Wideł
Sarny i inne dzikie zwierzęta biegnące środkiem jezdni to coraz częstszy widok na drogach Sądecczyzny
Sarny i inne dzikie zwierzęta biegnące środkiem jezdni to coraz częstszy widok na drogach Sądecczyzny Stanisław Śmierciak
Zdania na temat wielkości szkód wyrządzanych przez dzikie zwierzęta są podzielone wśród mieszkańców Sądecczyzny. Myśliwi skupieni w Polskim Związku Łowieckim i rolnicy alarmują, że szczególnie dziki dają się ostatnio we znaki. Leśnicy, nierzadko też myśliwi, przekonują, że wcale nie jest tak źle. Pewne jest jednak, że sąsiedztwo zwierząt i ludzi będzie coraz trudniejsze, ponieważ ci drudzy zabierają kolejne tereny leśne pob zabudowę.

Czytaj także: Maturzyści z II LO najlepsi w powiecie nowosądeckim

- Chaotyczna rozbudowa wsi, nadmierna liczba dzikich zwierząt, chronienie jednych gatunków kosztem drugich sprawia, że konflikt jest nieunikniony - mówi Jan Budnik, rzecznik Zarządu Okręgu PZŁ w Nowym Sączu. - Wzrost szkód rolniczych wyrządzanych przez dziki wynika z tego, że chroniony wilk rozbestwił się i wypycha dziki z lasu na obrzeża, blisko gospodarstw i pól uprawnych.

Opinię Budnika potwierdzają ostatnie wydarzenia z Śmigowskiego - przysiółka Piwnicznej-Zdroju. Miejscowi skarżą się, że nie ma dnia ani nocy, aby locha z młodymi nie spacerowała między zabudowaniami, strasząc dorosłych mieszkańców, dzieci i zwierzęta hodowlane. - Nie wiedzieć czemu te dziki upatrzyły sobie tę część Śmigowskiego, gdzie ma siedzibę Stowarzysznie Misji Afrykańskich - opowiada Anna Grucela.

- Dziki są bezczelne - mówi wprost Stanisław Michalik, nadleśniczy w Piwnicznej. - Stają się takie głównie w pochmurne noce z obfitymi opadami deszczu. To ich pora. Wychodzą wtedy na żer i buchtują, czyli ryją na pastwiskach i łąkach w poszukiwaniu pędraków. Ta locha z małymi przychodzi już późnym popołudniem z lasu i spaceruje kilkadziesiąt metrów od gospodarstw.
Leśnicy próbowali ją postraszyć psami, wystrzałami z dubeltówki, ale zwierzę nic sobie z tego nie robi. Do połowy sierpnia jest pod ochroną, bo wychowuje warchlaki.

Nadleśnictwo Michalika prowadzi Ośrodek Hodowli Zwierzyny. Jeśli czyni ona szkody w gminie Piwniczna i Rytro, to płaci odszkodowania za szkody w sąsiednich gminach - Muszyna i Krynica-Zdrój płacą koła łowieckie PZŁ i Leśny Zakład Doświadczalny.

W zeszłym roku padł rekord, nadleśnictwo wypłaciło ponad 100 tys. złotych za zwierzęce szkody. - Tutaj nie mamy zbyt wielu pól ornych, więc dziki niszczą głównie łąki i pastwiska - wyjaśnia nadleśniczy Michalik. - A skoro rolnicy biorą dopłaty unijne za użytki zielone utrzymane w "europejskim" standardzie, to żądają odszkodowań i je otrzymują od nas.

Jak podaje, 80 procent szkód wyrządzają wspomniane dziki. - Odstrzeliliśmy ponad sto sztuk w ostatnim roku, więc teraz straty rolników powinny być znacznie mniejsze - dodaje Michalik.
Dziki ryją, sarny i jelenie wyjadają zboże, buraki i koniczynę. W minionym roku najwięcej szkód poczyniły w rejonie Łomnicy, Wierchomli, Kosarzysk i Młodowa. - Chcemy przynajmniej odzyskać to, co nam się należy - mówi Jan Żywczak z Łomnicy. Największe szkody, jak twierdzi, wyrządzają tam wilki. Nieraz zagryzają owce i cielęta. - A płacą za nie tyle, co kot napłakał - narzeka Żywczak.

Za szkody wyrządzane przez dziki, sarny, jelenie, kuny czy bobry płacą nadleśnictwa, koła łowieckie, leśny zakład doświadczalny. Rejestrowanie i wypłata pieniędzy za szkody spowodowane przez chronione zwierzęta to obowiązek Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie.
- W powiecie nowosądeckim wiele szkód wyrządzają wilki, bobry i niedźwiedzie - wylicza Piotr Garwol, naczelnik Wydziału Spraw Terenowych RDOŚ. - Kiedy na szlaku wilczej watahy pojawi się owca, cielę, a nawet krowa, to raczej nie mają szansy na przeżycie. Wilki spotykamy głównie w pasmach - Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej, czyli gminach Łabowa i Piwniczna-Zdrój.

Czytaj także: Ulewy nad Sądecczyzną: piorun trafił w szpital w Krynicy

Wycenę szkód konsultuje ze Związkiem Hodowców Owiec i Koz w Nowym Targu. Z reguły płaci 200 - 450 zł za owcę, jeśli była matką. Bobry w przeciwieństwie do terenów nizinnych nie powodują zalewania łąki, nie drążą też jam w wałach przeciwpowodziowych. W ostatnich latach bywało w powiecie limanowskim, w rejonie Dobrej, Góry św. Jana, że podgryzały drzewa z prywatnych lasów łęgowych i ryły jamy pod łąkami, powodując zapadanie się ziemi.

W Gaboniu w zeszłym roku RDOŚ dostał sygnał o zniszczeniu pasieki przez niedźwiedzia. Po negocjacjach z Polskim Związkiem Pszczelarzy RDOŚ wypłacił rolnikowi do 350 zł za każdy ul.
- W naszym nadleśnictwie w zeszłym roku wypłaciliśmy rolnikom za szkody około 11 tysięcy złotych - wylicza Zbigniew Gryzło, nadleśniczy w Nawojowej. - W tym roku może to być nawet 15 tysięcy, ponieważ płody rolne podrożały.

Straty powodowane przez zwierzynę nie obejmują, jak zaznacza Gryzło, więcej niż kilka hektarów, głównie w gminie Łabowa. Przy dziewięciu tys. ha całego nadleśnictwa jest to niewielki obszar. Mimo to rzecznik PZŁ Jan Budnik alarmuje: - Jeśli trzy lata temu koła PZŁ wypłaciły 174 tysięcy złotych, to w tym i zeszłym roku już 367 tys.

Litania żalów na zwierzęcych "szkodników" jest długa. A to dziki pustoszą pola ziemniaków, sarny składają wizyty w poszukiwaniu ulubionych buraków i fasoli, łąki ryją kopytami w poszukiwaniu chrabąszczy majowych. W zeszłym tygodniu na szkody wyrządzone przez nieproszonych gości z lasu skarżyła się w imieniu swoim i sąsiadów pani Krystyna z barcickiego przysiółka Facimiech. Okoliczne pola i przydomowe ogródki regularnie nawiedzają jelenie. Na preparaty odstraszające zwierzęta rolników nie stać, bo to wydatek rzędu 200 złotych za opakowanie.

Zastępca starosądeckiego nadleśniczego Stanisław Trąd przyznaje, że wakacje to trudny czas - także dla leśnej zwierzyny. - W lesie o tej porze roku bywa większy ruch niż na polach uprawnych, które latem są dla zwierząt oazą spokoju - wyjaśnia. - Dlatego trudno zatrzymać zwierzynę w lesie, gdzie roi się od turystów, grzybiarzy, zbieraczy borówek, a nawet motorów czy quadów nielegalnie tam jeżdżących. Poza tym w pobliżu gospodarstw łatwiej o atrakcyjne pożywienie. To także kusi zwierzęta. Na jesień wrócą do lasów.

Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kryska
Dzikie zwierzeta maja prawo do zycia na wlasnych terenach w spokoju. Maja takze prawo wchodzenia na tereny czlowieka, tak jak my mamy prawo wejsc do lasu itd. Czy nalezy strzelac bo jakas sarna weszla na czyjes pole i zjadla troche lisci. Bez przesady. Przeciez to podejscie jaskiniowcy, nie czlowieka 21 wieku. No ale czego sie spodziewac od mieszkancow wsi?

Co do rolnikow i odszkodowan...przepraszam, wczoraj jaskolka zrobila kupe na moja swiezo wyprana bluzke wiszaca na balkonie. Do kogo moge sie zwrocic o odszkodowanie? Ucierpiala moja wlasnosc. Malo doplat z Uni jest? Odszkodowania tez sa za zjedzonego buraka lub podeptana lake to nalezy jeszcze zastrzelic zwierze bo co tam.
g
gość
jak czytam ten artykuł to sie zastanawiam CZEGO WY CHCECIE OD ZWIERZĄT? no sorry, ale ta chora sytuacja wynika między innymi z takich oto LUDZKICH zachowań: grzybiarze przyjeżdżący tabunami do lasów zostawiają sterty śmieci, często jedzenie więc dziki, lisy czy wilki sie rozbestwiły bo po co maja sie trudzic o pokarm skoro można go miec od ludzi, dwa sa też tacy nawiedzeńcy co sobie myślą, że jak jest 2 stopnie mrozu to zwierzeta padają z głodu i według nich nalezy je dokarmiać,a po za tym zabieramy zwierzetom całe ich tereny...zanim człowiek zaczął sie wcinać w prawa natury jakos sobie w droge nie wchodziliśmy!!! co do saren i wyjadania buraków to niech się rolnicy nie ośmieszają bo sarna zjada liście, a im mniejsze liście buraka tym więcej idzie pokarmu w jego bulwę,ile razy jest tak, że liście maaaaają TAAAAAAkie a bulwa jak mały ziemniak...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska