Ale my w takich rankingach ciągniemy się w europejskim ogonie. Dlaczego, skoro tyle harujemy?
Powód pierwszy: bo my wciąż wytwarzamy większość rzeczy tymi swoimi polskimi rączkami. Chiński przemysł jest wielokrotnie bardziej zautomatyzowany niż nasz. Co to oznacza?
Mój kolega, szef dużej firmy ogrodniczej, wstawił ostatnio w szklarni jednego robota do sadzonek. Takie ustrojstwo się nie męczy, nie potrzebuje snu, posiłku regeneracyjnego, ani „czasu na siku”. Nie plotkuje, nie knuje.
A zastępuje 30 osób. Montując pralkę, auto, albo pakując do słojów ogórki lub wiśnie Polak nie ściga się więc z Niemcem, tylko z jego robotem. Albo… innym Polakiem, tyle że za Łabą. Lub w jakiejś innej kolonii.
Powód drugi: mamy nad Wisłą dwa jakby równoległe światy – potwornej harówki i permanentnej laby. Jedna czwarta zdrowych Polaków w wieku produkcyjnym nie uczy się, nie pracuje i przy tym niekoniecznie zajmuje się dziećmi i domem. Kolejna jedna czwarta pracuje w sferze publicznej, która jest radykalnie mniej produktywna od prywatnej. Nie twierdzę, że w urzędach wszyscy permanentnie piją kawę, bo tak nie jest. Znam wielu urzędników zaharowanych na amen (inna sprawa, czy ta ich harówka ma jakikolwiek sens, czy po prostu wynika z prawa Parkinsona).
Ale znam też wielu, którzy w miesiąc robią tyle, co przedsiębiorca (albo ja) w jeden dzień.
Statystycznie wychodzi z tego potworna harówka.
A w praktyce: powszechna polska bida.
Autor: Zbigniew Bartuś
ZOBACZ KONIECZNIE: