https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabawa na granicy. Zgadnijcie: w co się bawią dziś dzieci, kim są i do kogo strzelają?

Tadeusz Płatek
Fot. Grzegorz Mehring / POLSKAPRESSE
Każde pokolenie chłopców ma jakieś swoje dziecięce zabawy, w których są ci dobrzy i ci źli. Mój ojciec był z pokolenia kowbojów i Indian, ja byłem Polakiem albo Szkopem.

Potem dorosłem, urodziła mi się córeczka, a jak wiadomo dziewczyny się w takie konfrontacje raczej nie pchają. I jeśli mi ktoś seksizm zarzuci, to mam to gdzieś. Indianie (tak wtedy można było mówić o rdzennych amerykanach) oraz Szkopy, lub po prostu Niemcy (tak też można było wtedy mówić) byli oczywiście źli. Trzeba przypomnieć, że w XX wieku absolutna większość chłopców pragnęła być kowbojami, albo Polakami, a stroną przeciwną zostawało się w drodze losowania.

Były od tego oczywiście wyjątki, ścieżki odwoławcze, z których najpopularniejszymi były „rezerwuję Polaka” oraz „ostatni raz ja byłem Niemcem, i albo jestem Polakiem, albo się nie bawię”. Skutecznym okazywał się szczególnie ten ostatni argument, bo gdy ktoś postanawiał się „nie bawić”, to wracał do domu i po prostu zabawy nie było, w obliczu jakichkolwiek alternatyw (np. braku komórek). Dopiero po latach, nawiasem mówiąc, dotarło do mnie, że w tych Niemiecko-Polskich kampaniach wojennych, obie strony najchętniej opowiadały kawały o Żydach. I nie były to żarty opierające się o stereotypu wyzyskująco -ekonomiczne, tylko raczej takie „okołozagładowe”. 

Wiele się od tamtych czasów zmieniło. Dzisiaj, jako że dzieci bawią się głównie w sieci, można sobie grupę przynależną, lub postać wybrać, skonfigurować, spersonalizować i tak naprawdę nie ma już tych dobrych i złych, a jeśli nawet, to ci początkowo źli okazują się w końcu dobrzy. Dorośli natomiast bawią się niezmiennie od wieków. Kiedyś w komunistów i dobrych, prywaciarzy i dobrych, banki i dobrych, złych i prawdziwych polaków, eurokomuchów i „włącz myślenie”, kodziarzy i pisiorów oraz normalnych i dżenderów. 

Tym bardziej zaskoczyła mnie scena, której wczoraj byłem świadkiem, mianowicie unikalnej dzisiaj zabawy młodych na świeżym powietrzu, zapewne dzieci wygnanych z domu, przez rodziców, na słońce.

Jako, że są święta, dziatwa wyposażona była w broń na amunicję wodną, co jest piękną katolicką, przepraszam, pogańską tradycją. A wszędzie tam, gdzie pojawia się broń, naturalnie rodzi się konflikt, w którym należy wymyślić zwaśnione strony. No i zgadnijcie, po tylu latach młodzieżowego pokoju, w co się dzieci bawią, kim są i do kogo strzelają?

Tak! Zgadliście! Była to zabawa w uchodźców i straż graniczną, w której kluczową rolę odgrywał płot. Bałem się zbliżyć, z dwóch powodów - po pierwsze by nie dowiedzieć się, kto jest dobry a kto zły. Po drugie, i ważniejsze, by nie dostać wodą w pysk. Bo wtedy, jako honorowy Polak, musiałbym oddać.  

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska