Tomasz Leśniak
Ur. 30.11.1981 r. w Krakowie. Ma żonę Iwonę i 16-letnią córkę Natalię. Ukończył szkołę gastronomiczną, odbył praktykę w słynnej restauracji Wierzynek. Od 2004 do 2015 r. pracował w krakowskim hotelu Sheraton (szef kuchni i dyrektor kulinarny). Jesienią otworzy restaurację w Krakowie.
***
Zmieniali się prezesi PZPN (Listkiewicz, Lato, Boniek), selekcjonerzy (Janas, Beenhakker, Majewski, Smuda, Fornalik, Nawałka), zawodnicy, lekarze i masażyści związani z reprezentacją, a krakowski kucharz ciągle zachowuje swoją funkcję. Od dziesięciu lat dba o podniebienia naszych kadrowiczów. Mistrz gotowania cieszy się bowiem ogromnym zaufaniem w ekipie „biało-czerwonych”. Sam czuje się jej członkiem.
Piłkarze marzą o wygraniu meczu, awansie do kolejnej fazy turnieju, zdobyciu medalu.
O czym marzy kucharz
A kucharz? - O tym samym. Każdy z nas w reprezentacji ma coś do zrobienia, by przyczynić się do sukcesu. Ja koncentruję się na wykonaniu swego zadania, czyli tego, czego się ode mnie oczekują: żeby potrawy były smaczne, zdrowe, dodawały sił. Jedzenie nie jest najważniejszą sprawą w kadrze, to tylko cząstka całości, ale i ona składa się na sukces - mówi Tomasz Leśniak.
Teraz przebywa we Francji, przygotowując menu kadrowiczom.
Do La Baule, gdzie mieszkają „biało-czerwoni”, już kilka dni przed inauguracją turnieju Euro 2016 trafił z Polski transport z produktami, których szef miejscowej kuchni hotelowej nie był w stanie zapewnić, a które zażyczył sobie Leśniak podczas wcześniejszych kontaktów z nim (był we Francji w marcu i maju).
- To między innymi siemię lniane, olej z pestek dyni, olej lniany, płatki gryczane i płatki jaglane - wylicza przywiezione z kraju produkty krakowianin, któremu na miejscu pomaga Krzysztof Jaśko.
Co lubią jeść nasi reprezentanci?
Ich kulinarne gusta zmieniały się w miarę upływu czasu, poznawania kuchni w różnych krajach, podejścia do sportowej profesji, kształtowania świadomości żywieniowej, dbania o dietę.
Pytam kucharza jakie są smaki dzieciństwa i obecnie ulubione potrawy kadrowiczów.
Oto niektóre przykłady...
Artur Boruc lubił chleb z serem żółtym i pomidorem, a dziś jest zakochany w daniach arabskich, takich jak hummus czy szoarma.
Wojciech Szczęsny uwielbiał kanapki z masłem orzechowo-czekoladowym, a teraz preferuje kuchnię japońską, w tym sushi.
Kamil Glik nie wyobrażał sobie niedzieli bez rolady wołowej z sosem. Obecnie ceni sobie walory kuchni włoskiej, w tym makaron.
Jakub Błaszczykowski kotlet mielony z ziemniakami i czerwoną kapustą zamienił na makaron z oliwą i gotowanego kurczaka.
Bartosz Kapustka przepadał za pizzą, teraz lubi warzywa, a ziemniaki zastąpił brązowym ryżem i brązowym makaronem.
Kamil Grosicki zajadał się pierogami ruskimi, a dziś uwielbia truskawki pod każdą postacią i zupy, zwłaszcza gulaszową na ostro.
Krzysztof Mączyński ubóstwiał zupę pomidorową oraz kogel-mogel, a teraz rozsmakował się w krewetkach, małżach i kalmarach.
Robert Lewandowski lubił jeść naleśniki, klopsy, szpinak i marchewkę. Dziś z ochotą kosztuje ryż czerwony i zielony makaron.
Niektórzy piłkarze nie mogą jeść pewnych potraw, np. Piotr Zieliński - sałaty, a inni po prostu ich nie lubią, np. Sławomir Peszko nie znosi kaszy, a Michał Pazdan nie tknie się wątróbki.
Kuchnia autorska
Część kadrowiczów gra za granicą, korzysta z tamtejszej kuchni. Wszystko to sprawia, że gusta kulinarne piłkarzy są bardzo wymagające. Jak sobie z tym radzi kucharz kadry?
- Potrawy, które pojawiają się na stole, nie są przypadkowe. Wiem, co smakuje piłkarzom, a co nie, czego oczekują. Każdy z nich lubi dobrze zjeść, tak jak każdy z nas - mówi Leśniak. - Gotowanie dla sportowców nie polega jednak na tym, że spełnia się ich zachcianki. Jedzą to, co jest odpowiednie dla ich organizmu, a niekoniecznie to, na co w danej chwili mają ochotę. To moja autorska kuchnia, składająca się z produktów, które są im potrzebne, zawierają białko, węglowodany, są lekkie, ale energetyczne - dodaje krakowski kucharz, który zawsze stara się przygotować menu, składające się z wielu dań, w którym każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Także z kuchni polskiej, z której serwuje między innymi barszcz czerwony przyrządzany na naturalnym zakwasie, kaszę i często podawane na kolację buraczki.
Leśniak podkreśla: - W obecnych czasach świadomość żywieniowa sportowców stoi na wysokim poziomie. Większość z nich przeszła badania na nietolerancję pokarmową, współpracuje z dietetykami.
A gdy piłkarzy jednak kusi, by zjeść „zakazane” potrawy?
- No pewnie, że niejednokrotnie chętnie zjedliby golonkę, schabowego, pierogi czy smalec, ale na niektóre potrawy - przede wszystkim smażone, ciężkie z mięsa - zdecydowanie nie mogą sobie pozwolić. Oczywiście raz na jakiś czas mogą zjeść mięso w różnych postaciach, na przykład pierś panierowaną z kurczaka albo w bułce bezglutenowej, w amarantusie, smażoną na maśle klarowanym lub pieczoną w wyższej temperaturze. Obecnie są różne techniki gotowania, sposoby obróbki termicznej, możliwości użycia produktów tak, aby zastąpić, poprawić czy ulepszyć tradycyjne potrawy - mówi Leśniak.
Przepis dla żony
Kucharz kadry nie tylko zamawia, kontroluje jakość potraw oraz je serwuje, ale i czasami opowiada o nich piłkarzom. Wyjaśnia, z czego są zrobione, jak są ugotowane, dlaczego podaje je w danym momencie. Podpowiada im, co mają jeść, czego unikać, co i dlaczego muszą ograniczyć w swoim jadłospisie, zachęca do skosztowania nowości kulinarnych.
Nie ukrywa, że żony, dziewczyny zawodników i oni sami proszą go o przepisy, receptury na dane potrawy. Nie odmawia pomocy i ma satysfakcję, gdy na przykład żona piłkarza chwali się (także publicznie), że upiekła ciasto według jego przepisu.
Leśniak, choć pracuje w zawodzie dwie dekady, ciągle się dokształca. Śledzi najnowsze publikacje, podgląda kolegów z zagranicy (dobrze zna kucharzy reprezentacji Niemiec i Holandii), obserwuje kulinarny rynek, poznaje nowe produkty żywieniowe.
Jeździ z kadrą na wszystkie mecze i zgrupowania. Kontaktuje się z szefami kuchni odwiedzanych hotelu, sporządza listę potrzebnych mu produktów.
I nigdy nie pozwala na to, by kadrowicze jedli potrawy niewiadomego pochodzenia. Dlatego kiedyś nie skosztowali wspaniałego, wielkiego tortu sprezentowanego przez nieznanych sympatyków „biało-czerwonych”.