Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuchenne krzesło jak warsztat, czyli opowieść o sztuce według ks. Piotra

Halina Gajda
Halina Gajda
Przygodę z dłutem zaczął, żeby wypełnić wolny czas. W tym roku jedna z jego płaskorzeźb trafiła do prezydenta Andrzeja Dudy. Nie mówi o sobie jak o artyście, nazywając się rzemieślnikiem.

Ks. Piotr przyjechał na posługę do Łosia dziesięć lat temu z Chotyńca pod Przemyślem. Jego dzisiejsza parafia jest niewielka, liczy około setki wiernych, a i tak większości nie ma, bo albo na studiach, najczęściej w Krakowie, albo w pracy za granicą.
- Pamiętam, jak w 2006 roku byłem z żoną w Klimkówce. Kolega zarezerwował nam pokój w gospodarstwie agroturystycznym. W drodze do domu, w Przemyskiem, powiedziałem do żony: Tutaj niedaleko, w Łosiu, jest greckokatolicka plebania - wspomina. - Pół roku później, decyzją biskupa trafiłem tu na posługę - dodaje.

Teraz ma pod opieką cerkiew pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Zabytek znajduje się na Szlaku Architektury Drewnianej. - W parafii zawsze coś jest do roboty, zabytkowa cerkiew wymaga pracy. Piszemy więc wnioski o dofinansowanie, remontujemy - opisuje. - Tak kręciło się moje życie. Nabożeństwa odprawiałem, w szkole uczyłem, ale czas w domu był jakiś taki bezowocny - dodaje. I tak cztery lata temu wziął się więc za dłuto.

Tak naprawdę zainspirował go Bogdan Dudycz, rzeźbiarz z Bielanki. - Jego prace znałem jeszcze z seminarium. Koledzy je przywozili. Zawsze mi się podobały, chciałem którąś mieć. Bogdan Dudycz jest prawdziwym artystą. Ma dar boży do rzeźbienia - mówi ks. Piotr. - Ja w końcu się zawziąłem i mówię do niego tak: Pokaż mi, jak się to robi, spróbuję. Jak mi wyjdzie, to ci głowy nie będę zawracał - opowiada.

Mentor się skrzywił, ale tym samym zmobilizował
Argumenty do artysty widać trafiły. Pożyczył duchownemu dłuta, dał kawałek deski. Tylko plastry opatrunkowe kazał mu kupić. Ksiądz postanowił, że najpierw wyrzeźbi Chrystusa Nauczającego. - Gdy skończyłem, poszedłem się pochwalić do mojego bielańskiego mentora. Popatrzył, trochę się skrzywił, pomruczał coś o cepelii, że kupić to by tego nikt nie kupił na pewno, ale ostatecznie pochwalił - wspomina. - Nie zdawał sobie wtedy pewnie sprawy, jak ta pochwała podziała na mnie - skrzydeł mi może nie dodała, ale na pewno zmobilizowała do pracy - podkreśla.

Ks. Piotr skromnie rozgląda się po domu. Jakby sprawdzał, czy na pewno wszystkie jego dokonania dobrze widać. Nad schodami kilka wyrzeźbionych obrazów, na kominku suszą się kolejne dwa. W domu rodzinnym nikt nie rzeźbił, nikt nie malował, a rodzeństwa było siedmioro. Rodzice nie mieli czasu na artystyczne zainteresowania.

Więzienny podarunek może być inspiracją?
Przygoda z Dudyczem była chyba wentylem, przez który uszło coś, co już od dawna tkwiło w ks. Piotrze z powodu czasu spędzonego w przemyskim więzieniu w roli kapelana osadzonych tam grekokatolików. Jeden przyszedł kiedyś do niego i wręczył obraz z Chrystusem. - Kanonicznie rzecz ujmując, ikoną go nazwać nie można, namalowany na kawałku pilśni, raczej nie powstawał w cichej modlitwie, ale ma w sobie coś - zamyśla się.

Darczyńca był skazany za morderstwo. Wielu takich tam poznał, bo wykorzystywali każdą okazję wyjścia z celi - nabożeństwa, rekolekcje, spotkania, które organizował. - Nigdy nie zastanawiałem się, jak nazwać to, co robię. Ikona? Na pewno nie, bo fachowcy, zwłaszcza mistycy, mogą się oburzyć. Obraz? Też chyba nie. Dyplomatycznie mówię więc: płaskorzeźba.

Małżeńska recenzja zawsze najszczersza
Pierwszym recenzentem jest żona Aleksandra. Ks. Piotr zdradza po cichutku, że nawet mówić nic nie musi.
Wystarczy, że spojrzy, a on już wie, czy dzieło jego rąk się podoba ,czy nie i trzeba coś poprawić. Pierwszej płaskorzeźby - jak zapowiedziała - nie odda za nic.

Żona czasem dosadnie odradza księdzu wystawiać na ludzkie oczy to, co zrobi. - Mam taką płaskorzeźbę - mówi tajemniczo. - Żona kategorycznie zabroniła mi ją gdziekolwiek pokazywać. Twierdzi, że księdzu diabłów rzeźbić nie wypada - uśmiecha się szeroko i pokazuje dzieło. Na sporym kawałku drewna widnieje scena, gdy szatan podaje Chrystusowi kamień, by ten przemienił go w chleb. Czort na rzeźbie jest rzeczywiście brzydki, żeby nie powiedzieć - przerażający. - Chciałem odzwierciedlić walkę dobra ze złem - mówi ks. Piotr. - Ale być może żona ma rację - zastanawia się.

Do czego może służyć kuchenne krzesło...
Pracowania ks. Piotra powstała cztery lata temu w kuchni, pod oknem. Dumny pokazuje swój „warsztat”. Na oko kwadrat dwa na dwa metry. - O, dotąd mają prawo leżeć trociny i wióry - pokazuje kawałek podłogi. - Spokojnie, staram się sprzątać po sobie - zapewnia duchowny.

Deski, na których rzeźbi, też nie są przypadkowe jeśli chodzi o wielkość. Muszą się mieścić w dziurze pod oparciem kuchennego krzesła. Ramy blokują ją przed przesuwaniem. - Gdy jest za mała, to przeleci na wylot, a jak za duża - nie da się jej obracać tak, jak potrzebuję. Wtedy muszę sam biegać dookoła - dowcipkuje.

Czasem wynosi się do garażu. Ale tam może pracować tylko latem. Tak w ogóle to rzeźbić zaczyna od... aureoli. Każdy święty przecież ma jakąś. - Nie będę kombinował - mówi znienacka. - Przyznam się, że obrazków świętych, których rzeźbię, wcześniej szukam, a to w książkach, a to w internecie. Dodaję tylko swoje - kolor szaty, czasem jakiś szczegół, który według mnie lepiej go charakteryzuje - mówi.

Św. Andrzej powędrował do prezydenta

Obrazek najpierw przenosi na kalkę, a z niej na drewno. Może zbyt ambitne to nie jest, ale dzięki temu żadna z płaskorzeźb nie trafiła jeszcze do pieca. Nie ma artystycznego wykształcenia, wszystko opiera się na próbach i błędach. Kiedyś uznał, że na płaskim kawałku już umie wszystko. Wziął więc na warsztat obrzynki z tartaku. Półokrągłe. Efekt mu się spodobał głównie ze względów praktycznych - by wyrzeźbić postać, nie trzeba tyle pracy. Nie zmienia to faktu, że czasem ktoś się zainteresuje, zamówi. Taka reperacja domowego budżetu, śmieje się.

Jedna z jego płaskorzeźb - św. Andrzeja Apostoła - trafiła do prezydenta Andrzeja Dudy. Przekazał mu ją arcybiskup Eugeniusz Popowicz, metropolita przemysko-warszawski. - W przeddzień spotkania arcybiskup zapytał, czy mógłbym coś przekazać. Akurat skończyłem św. Andrzeja - dodaje na koniec.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska