Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupować gazetę w internecie?

Tadeusz Pieronek, biskup
archiwum
Trudno się dziwić, że dzisiaj, kiedy dysponujemy nieporównywalnymi z przeszłością środkami społecznej komunikacji, nie mamy komfortu korzystania z nich inaczej, niż tylko płacąc za taki produkt informacyjny, na którego kształt nie mamy żadnego wpływu.

Nie otrzymujemy tego, czego się spodziewamy, ale w myśl socjalistycznego pomysłu sprzedaży wiązanej, dają nam namiastkę informacji, niemal niedostrzegalną, zawartą w kuble plugastwa i głupoty, bo czy chcemy, czy nie chcemy, musimy to kupić w pakiecie przekazywanym nam za nasze pieniądze.

Od dawna ostrzegano, że pojawienie się coraz to nowych pomysłów w przekazywaniu informacji, w szerzeniu nauki i kultury, doprowadzi do zaniechania dawnych, jako mniej wydajnych, mało praktycznych. Przykładów na taki sposób myślenia jest mnóstwo. Jednym z najstarszych sposobów komunikowania się ludzi między sobą były listy, wiedzę i owoce ludzkiej wyobraźni zawierały książki, informacje o świecie przekazywały gazety, potem radio, telewizja, zaś rozpowszechnianiem pewnych form kultury zajmowały się teatry, cyrki, kina, opery, filharmonie.

Wydawało się, że nowoczesne środki komunikowania wyprą niektóre z nich, zwłaszcza potrzebę pisania listów, kupowania i czytania książek i chodzenia do kina, bo dostępność komputerów, przede wszystkim telefonów komórkowych i laptopów, zrewolucjonizowała i usprawniła sposoby zaspokojenia potrzeb w tych sferach życia.

Tak się wydawało, ale tak się nie stało. Oczywiście spowodowało to wiele zmian. Ludzie rzadziej piszą do siebie listy w tradycyjnej formie, bo ich funkcję przejęła w dużej mierze poczta elektroniczna i telefon komórkowy. Spadła ilość czytelników książek, choć nie są łatwo dostępne w internecie, ale ten spadek może być wynikiem słabych programów szkolnych, zaś kino broni się przed upadkiem olbrzymimi ekranami, niesamowitymi efektami akustycznymi i nie narzeka na brak widzów. Niektórzy żywili nadzieję, że nie będą musieli wydawać pieniędzy na kupowanie codziennych gazet, poczytnych tygodników, bo można je znaleźć w internecie. Ale szybko ta nadzieja okazała się płonna.

Wydawcy spostrzegli, że na tym tracą, że spada sprzedaż tytułów, co pociąga za sobą konieczność obniżki nakładów i zaczęli stopniowo blokować dostęp do treści pism, żądając odpłatnego logowania się klientów internetu.

Powstał dylemat, czy drogą logowania wybrać sobie niektóre pisma, czy może lepiej prenumerować, albo od czasu do czasu kupować niektóre tytuły? Serwisy internetowe przestały być interesujące, bo materiał prasowy w nich zawarty jest zwykle bez wartości. Trudno na ich podstawie wyrobić sobie jakiś ogólny obraz sytuacji nie tylko na świecie, ale i w Polsce. Dziwaczne, podchwytliwe tytuły depesz, bo gdyby były do rzeczy nikt nie otwarłby wiadomości.

Niechlujny język, powtórki, mnóstwo bzdur, sensacyjek, plotek o tym kto kogo zabił, zgwałcił, potrącił, obraził, opluł, a wszystko ocieka krwią i seksem, co wskazuje, że redaktorzy depesz liczą przede wszystkim na gawiedź niepotrafiącą wznieść się poza najniższe instynkty. Jeśli argumentem za takim redagowaniem wiadomości portalu jest to, że to się dobrze sprzedaje, to trzeba się strzec takich mediów, które uważają, że społeczeństwo składa się wyłącznie ze zboczeńców i idiotów.

Istnieje potrzeba stworzenia takiego źródła informacji prasowej, w miarę bezstronnej, ukazującej najważniejsze wydarzenia w Polsce, w świecie i w rejonie bliskim czytelnikowi, które nie byłyby wrzucone do jednego worka z depeszą o zagryzieniu psa przez kota! Ale kto potrafi stworzyć taki serwis? Wydaje się, że naprzeciw tego rodzaju pragnieniom wychodzą dziś wydawcy, proponując, a może raczej żądając zapłaty za odczytywanie w internecie artykułów prasowych. Sam pomysł może interesujący, ale... Pierwsze zastrzeżenie jest natury finansowej. Przecież za korzystanie z internetu się płaci. Czy więc ten dodatkowy koszt ma ponosić internauta? Na jakiej zasadzie? Po drugie, można mieć wątpliwości, czy opłacony pakiet artykułów prasowych, dostępnych w internecie, będzie pakietem ustalanym przez wydawcę gazety, serwer internetowy czy przez osobę, która za to ma płacić, a może przez jakieś wpływowe gremium polityczne lub gospodarcze? Czy internauta, mimo opłacenia dostępu do zawartości publikacji prasowych (wszystkich, czy każdej z osobna?), otrzyma ją w całości, czy okrojoną (ocenzurowaną) przez tego, kto będzie decydował, co ona ma zawierać? Toż to otworzyłoby szeroko drzwi do nadużyć, ideologicznych, zwłaszcza politycznych, bo to właśnie politykom zawsze się śni możliwość przekazywania odbiorcom tylko takich wieści, które świadczą o nich dobrze, a pogrążają przeciwników.

Ciekawe, dokąd zaprowadzą dyskusje podjęte w tej dziedzinie i czy rozwiązania będą zmierzały do otwarcia ludziom nowych możliwości, czy raczej do zastawienia na nich nowej sieci?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska