Kwiatonowice przywitały gości słońcem, ale i wiatrem. Widok sprzed zabudowań daleko po horyzont zapiera dech w piersiach. Można by wręcz powiedzieć, że możliwość dalekich obserwacji gospodarzy, przełożyła się na umiejętność wybiegania w przyszłość.
Transgraniczne projekty zagórzańsko-kwiatonowickie
Na otwarciu, jak to bywa przy takich okazjach, było wiele dłuższych i krótszych przemówień, gratulacji, życzeń, ale tylko jedno z nich wywołało gromkie oklaski i łezkę wzruszenia w niejednym oku. Autorem poruszenia był Stanisław Gryboś, tata Franciszka i Małgorzaty, który nie krył dumy z pracy dzieci. Gratulował z serca, ale też wspominał.
- Gdy byliście dziećmi i siadaliście na konia, przestrzegaliśmy was, żebyście z niego nie spadli - przywoływał senior. - Dzisiaj też ci synu życzę, żebyś nie spadł, żeby ci się wszystko powiodło - nawiązywał do potężnego dzisiaj gospodarstwa.
Pośród gości był ks. Kazimierz Gryboś, proboszcz parafii konkatedralnej pw. św. Aleksandra w Suwałkach. Jak się okazało, brat rodzeństwa rolników. Powspominał, jak w dzieciństwie pomagali w gospodarstwie, choć nie zawsze mieli ku temu chęci. Jak rodzice zaszczepiali miłość do ziemi, obowiązkowość, pracowitość. Z humorem, ale i wielkim ciepłem tłumaczył zebranym, jak to brat realizuje... projekty transgraniczne.
- Stara obora w Kwiatonowicach, a nowa w Zagórzanach, a dzieli je tylko droga - tłumaczył dowcipnie administracyjne zawiłości.
Były i prezenty. Z najbardziej oryginalnym wystąpił Jan Przybylski, wójt gminy Gorlice. Wspomagany przez Mieczysława Skowrona, przewodniczącego Rady Gminy, Krystynę Bugno, skarbnika gminy oraz Stanisława Żeglenia, sołtysa Kwiatonowic, wręczył gospodarzowi emaliowane wiaderko, miotłę, widły - ku pamięci, jak to się kiedyś gospodarowało. Była jeszcze sadzonka drzewa - klonu - żeby gospodarstwo rosło w siłę jak drzewo właśnie.
Jedno z największych, jeśli nie największe w regionie
Nowe zabudowania, a ściślej rzecz ujmując, obora - robi wrażenie nawet na laikach, którzy o rolnictwie, produkcji mleka, nie wiedzą wiele ponadto, że nabiał kupuje się w sklepie.
- Dzisiaj Gospodarstwo Rolne Kwiatonowice to stado liczące około 210 sztuk bydła, w tym 80 krów mlecznych - przytacza liczby Roman Kukuś, pełnomocnik inwestora.
- Po uruchomieniu nowego obiektu ta ostatnia liczba wzrośnie do 120 sztuk - zapowiada.
W sumie, każdego roku, z Kwiatonowic wyjeżdża 750 tysięcy litrów mleka i 15 ton mięsa wołowego. To, tak naprawdę już więc przedsiębiorstwo, powstało niejako z dwóch - pierwszego prowadzonego przez Małgorzatę Gucwę i jej męża Krzysztofa i tego, które zapoczątkował Franciszek Gryboś, brat pani Małgorzaty. Siostra zaczęła swoją działalność w 1996 roku w gospodarstwie przejętym od rodziców. Rozwijała je, inwestowała.
Brat cały czas służył pomocą i doradztwem. W końcu sam postanowił działać. Zaczął od zakupu maszyn rolniczych, gruntów. Cztery lata temu uruchomił produkcję mleka i żywca wołowego. W roku 2016 obydwa gospodarstwa podpisały umowę o współpracy i wspólnym przedsięwzięciu - budowie nowoczesnej obory. W GRK zatrudnione jest dziesięć osób.
- Gospodarujemy łącznie na 150 hektarach, jedna trzecia z tych gruntów stanowi naszą własność - relacjonował Franciszek Gryboś. - Uprawiamy pięćdziesiąt hektarów kukurydzy, tyle samo traw, 35 hektarów pszenicy, lucernę - wyliczał.
- Dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do powstania obory - podkreślał wielokrotnie Franciszek Gryboś. - Dziękuję sąsiadom za wyrozumiałość dla niedogodności, które pojawiały się w trakcie budowy - kierował ciepłe słowa.
ZOBACZ KONIECZNIE
WIDEO: Krótki wywiad: Przejście, na którym zginął prof. Vetulani będzie przebudowane. Wiele innych też